Niedługo wyjeżdżawszy w świat i przyszykowuję się do tego odświeżawszy wspominki. Myślami wracam do ubiegłorocznej podróży, mojego pierwszego zanurzenia w Lizbonę. Dziś będzie o budynku bez którego trudno wyobrazić sobie panoramę starego miasta, o katedrze w Lizbonie czyli jak ją nazywają Portugalczycy Sé de Lisboa.
Lizbona była siedzibą biskupstwa od co najmniej czwartego wieku, chrześcijaństwo przyszło tu wcześnie. W czasach panowania Wizygotów czyli w wiekach V, VI i VII miasto miało urząd biskupi. Na początku VIII wieku Lizbona została zdobyta przez Maurów , ale nadal istniała populacja chrześcijan w mieście i jego okolicach. Maurowie po zdobyciu miasta nie prześladowali innowierców, zapał misyjny aż tak bardzo ich nie rozgrzewał. Owszem, najpiękniejszym sakralnym budynkiem wzniesionym za ich panowania był meczet w Alfamie ( cała ówczesna Lizbona to była Alfama ), kościołów nie budowali ale to nie znaczy że chrześcijanie obrządki sprawowali w ukryciu. W roku 1147 Dom Afonso Henriques w ramach krucjaty pogonił Maurów. Lizbona miała w tym czasie biskupa mozarabskiego, czyli miejscowego ( mozarabami nazywano wówczas chrześcijan żyjących pod panowaniem władców muzułmańskich, potem ten wyraz stracił pierwotne znaczenie i ludność mozarabska oznaczała muzułmanów żyjących pod panowaniem władców chrześcijańskich - takie przesunięcie znaczeń to nic kuriozalnego, historycy nie takie zmiany znaczeń odnotowywali ). Po odbiciu miasta przez portugalskiego króla i rycerzy, którzy wzięli udział w krucjacie uznano że biskup mozarabski nie jest odpowiedni na czas wypraw krzyżowych ( plany były ) i biskupem Lizbony został mianowany angielski krzyżowiec Gilbert de Hastings. Z odpowiednim biskupem ruszyła budowa katedry ( budynek Sé powstawał od 1147 roku, za budowę rzeczywiście wzięto się zaraz po rekonkwiście, a ukończony został w pierwszych dekadach XIII wieku - niecałe 100 lat to niedługi okres budowy jak na katedrę ), na bazie meczetu rzecz jasna bo dobrze jest wykorzystywać "magię miejsca świętego". W pierwocinach katedry czym prędzej zainstalowano przywiezione z Algarve przez Dom Afonso Henriquesa relikwie św. Wincentego de Zaragoza i spokojnie zabrano się do rozbudowy założenia. Projekt katedry to taka typowa normandzka romańszczyzna, katedra lizbońska została wzniesiona na wzór Sé de Coimbra . Znamy nazwisko pierwszego architekta, najprawdopodobniej pochodzącego z Normandii albo normańskiej Anglii Mestre Roberto. Pracował przy budowie katedry oraz klasztoru Santa Cruz w Coimbrze i zdaje się że był uważany za najlepszego mistrza w swej dziedzinie na ziemiach Portugalii.
Co ostało się prawdziwie romańskiego do czasów dzisiejszych? Rzecz jasna konstrukcja, mimo wielu przebudów związanych z nowymi funkcjami które pojawiały się wraz ze wzrastającą rolą lizbońskiej katedry, odbudów po trzęsieniach ziemi, upiększeń w stylu kolejnych epok budowla ma czytelny układ - krzyż łaciński, nawa główna najwyższa, pozostałe niższe. W strefie transeptu wciąż znajdują się oryginalne romańskie krypty. Jednak to narteks, czyli kryty przedsionek jest creme de la creme romańskiego budowania które zachowało się do naszych czasów. Wspaniałe kapitele z motywami roślinnymi i figuratywnymi wykonane z koronkową precyzją, jakby wspomnienie po mauretańskich gustach, zwiastujące znacznie późniejsze koronkowe manuelino. Figuratywne rzeźby mają różnorodne tematy: mężczyzn walczących na lwach, Archanioła Michała pokonującego smoka, postać królowej ( być może reprezentującą cnotę ) i trzech inszych bohaterów, którzy mogą być męczennikami z Lizbony. Na fasadzie północnej znajduje się również portal z okresu romańskiego, prawdopodobnie realizowany przez innych artystów. Wieża północna jest nadal, jak to określają przewodniki "w dużej mierze autentyczna", ale wieża południowa została częściowo zniszczona w wielkim trzęsieniu ziemi w 1755 roku więc nie jest "autentyczna w dużej mierze". W wieży północnej znajduje się komnata kryta sklepieniem z czterema romańskimi maskami w rogach, bardzo podobna do sklepienia transeptu katedry w Coimbrze. Co do całej romańskiej reszty to choć turystom wydaje się ona prawdziwa i niemal tysiącletnia to jest ona efektem rekonstrukcji . Znaczy dobrze mieć świadomość że budynkowi w pierwszej połowie XX wieku, podczas największej z dotychczasowych renowacji ( a było ich sporo ) nadano obecny wygląd i nie podniecać się tym że on taki prawdziwie romański jakby to wynikało z wyczytków z polskiej Wikipedii . Autentycznie romańskie to mogą być zapomniane kościółki na prowincji a nie duże, stołeczne katedry w strefie wstrząsów sejsmicznych. Jednak tej romańszczyzny która się zachowała starczy nawet dla konesera architektury jest to bowiem sztuka wysokiej próby.
Pomiędzy XIII a XIV wiekiem do katedry dobudowano klasztor. Dobry król Dinis miał taki pomysł na zwiększenie rażenia siły modlitw zanoszonych w katedrze. Dokładna chronologia powstawania przy katedrze klasztoru nie jest znana. Pierwszy dokument na temat czegoś na kształt prac przygotowujących ( Sé de Lisboa położona jest bynajmniej nie na najłagodniejszym ze wzniesień ) pochodzi z roku 1281 . Wiadomo że w latach 1302 - 1305 mają miejsce pierwsze pochówki w kaplicach klasztoru. Za datę ukończenia założenia przyjmuje się rok 1332. Dziś klasztorny dziedziniec to jedno wielkie stanowisko archeologiczne, widok jest zdumiewający bo przecudnej urody krużganki otaczają dziurwę w ziemi pełną na wpół rozwalonych ścianek, znaczy takie totalne gruzowisko nam się prezentuje. Jednak to co dla nas laików jest tylko dość nieczytelnym labiryntem kamiennych murów i murków dla archeologa jest częścią Wielkiego Meczetu al-Lixbûnâ. Te ścianki i murki są ze dwa stulecia z potężnym hakiem starsze niż nasze słowiańskie państwo ( no chyba że ktoś musi się dopieścić bajdami o Lechii, tacy dopieszczeni to nawet na piramidy mogą mieć wylane ). Krużganki klasztoru klimatyczne, warto pospacerować, tym bardziej że tłoku nie ma. Można spokojnie podziwiać ostrołukowe sklepienia, chłonąć atmosferę. Za murami szaleją tuk - tuki, dzwoni tramwaj, słychać gwar wielkiego miasta a tu cisza i echo własnych kroków. Zupełnie inna to katedra niż np. ta praska, nieuturystyczniona.
Klasztor cudnie gotycki zainspirował króla Afonso IV wzniesienia w podobnym stylu cud grobowca. W średniowiecznej Portugalii podobnie jak w większości krajów obowiązywał zakaz chowania osób świeckich w głównej kaplicy, jednak dla Dom Afonso IV został uczyniony wyjątek, wszak był bohaterskim wojownikiem w bitwie pod Salado stoczonej w 1340 roku, zasłużonym krzyżowcem. Grobowiec zaczęto wykonywać cóś koło 1345 roku ale prace zakończyły się dopiero na początku XV wieku, za panowania Dom Joao I , kiedy to grobowce króla Afonso IV i jego żony królowej Beatriz zostały przeniesione do prezbiterium. Stworzenie serii kaplic zmieniło nieco układ przestrzenny Sé i pozwoliło zwiększyć liczbę pielgrzymów odwiedzających katedrę, którzy przybyli zobaczyć relikwie świętego Wincentego. Kolejne zmiany wymusiły trzęsienia ziemi, szczególnie dość silny wstrząs mający miejsce na początku XV wieku. W połowie stulecia XVII została zbudowana w Sé manierystyczna zakrystia przy południowej fasadzie , a w XVIII wieku przebudowano gotycką kaplicę główną w stylu baroku. Wielkie trzęsienie ziemi w 1755 roku solidnie zaszkodziło katedrze - zniszczona została kaplica Najświętszego Sakramentu, południowa wieża i dekoracja głównej kaplicy, w tym grobowców królewskich i klasztoru. Wieża zwana latarnią częściowo zawaliła się i zniszczyła część kamiennego sklepienia nawy, które zostało odbudowane w drewnie. Nie zachowały się też niektóre grobowce. Z cud gotyckich nagrobków królowej Beatriz i króla Afonso IV nie zostało niemal nic więc kości królewskie zostały zdeponowane w 1781 roku w nowych nagrobkach wyrzeźbionych przez Joaquima Machado de Castro. Bezczelnie przyznaję że te grobowce w kształcie urn nie zrobiły na mnie specjalnego wrażenia. Podobnie zresztą jak późno barokowy wystrój kaplicy głównej czy kaplicy Santo Ildefonso czy też XVIII wieczne organy. Być może dlatego że większość starego wystroju powędrowała do muzeum i te barokowe elementy wydają się obce kamiennej romańskiej konstrukcji, jest ich zbyt mało by opowiadały historię tego miejsca. Po trzęsieniu katedrę stopniowo odbudowywano, jednak większość dokonanych przy tej okazji zmian konstrukcyjnych nie zachowała się do dziś. Jak wspomniałam wcześniej renowacja przeprowadzona w XX wieku miała na celu przywrócenie Sé romańsko - gotyckiego wyglądu.
Bardziej niż groby portugalskich królów zapisały się w mojej pamięci zachowane od czasów średniowiecza nagrobki Lopo Fernandesa Pacheco , towarzysza broni Dom Afonso IV , oraz jego żony Marii Vilalobos. Co ja tu będę ściemniać - podziwiałam wspaniałą sztukę gotycką, taa - kamienne psy strzegące zmarłych mnie urzekły. Nagrobki pochodzą z XIV wieku, jak pisałam szczęśliwie przetrwały bez większych uszczerbków tektoniczne brewerie i upływ czasu. Pies strzegący Lopo wyszedł troszki nieostro więc nie zamieszczam ale Maria i jej dwaj towarzysze nadają się do oglądania. Psy strzegą też infantki, której bezczelnie zajrzałam w twarz i inszych nieznanych mi zmarłych. Wszystkie we wdzięcznych pozach, z drogocennymi obrożami, jakby dla podkreślenia statusu psich arystokratów. O rasach się nie wypowiadam, co prawda pies Lopo wyglądał mi na wyżła ale co ja tam wiem o XIV wiecznych psich sforach w Portugalii.
To by było na tyle o Sé de Lisboa w moim wykonaniu. Nie wyczerpałam tematu, nie pisałam o neogotyckim oknie z widokiem na Tag, dzwonach, azulejos, itd. Nie wymieniłam wszystkich renowacji, nie wyliczyłam kaplic ( jest ich od groma ), nie przyłożyłam się by przybliżyć postać Dom Lourenço Anesa, fundatora najważniejszej kaplicy katedry, słowa nie napisałam o królowej Leonor. Jako przewodnik raczej się nie sprawdzam, ale mam nadzieję że choć trochę z atmosfery Sé udało mi się w fotach i pisaninie przekazać.
Lizbona była siedzibą biskupstwa od co najmniej czwartego wieku, chrześcijaństwo przyszło tu wcześnie. W czasach panowania Wizygotów czyli w wiekach V, VI i VII miasto miało urząd biskupi. Na początku VIII wieku Lizbona została zdobyta przez Maurów , ale nadal istniała populacja chrześcijan w mieście i jego okolicach. Maurowie po zdobyciu miasta nie prześladowali innowierców, zapał misyjny aż tak bardzo ich nie rozgrzewał. Owszem, najpiękniejszym sakralnym budynkiem wzniesionym za ich panowania był meczet w Alfamie ( cała ówczesna Lizbona to była Alfama ), kościołów nie budowali ale to nie znaczy że chrześcijanie obrządki sprawowali w ukryciu. W roku 1147 Dom Afonso Henriques w ramach krucjaty pogonił Maurów. Lizbona miała w tym czasie biskupa mozarabskiego, czyli miejscowego ( mozarabami nazywano wówczas chrześcijan żyjących pod panowaniem władców muzułmańskich, potem ten wyraz stracił pierwotne znaczenie i ludność mozarabska oznaczała muzułmanów żyjących pod panowaniem władców chrześcijańskich - takie przesunięcie znaczeń to nic kuriozalnego, historycy nie takie zmiany znaczeń odnotowywali ). Po odbiciu miasta przez portugalskiego króla i rycerzy, którzy wzięli udział w krucjacie uznano że biskup mozarabski nie jest odpowiedni na czas wypraw krzyżowych ( plany były ) i biskupem Lizbony został mianowany angielski krzyżowiec Gilbert de Hastings. Z odpowiednim biskupem ruszyła budowa katedry ( budynek Sé powstawał od 1147 roku, za budowę rzeczywiście wzięto się zaraz po rekonkwiście, a ukończony został w pierwszych dekadach XIII wieku - niecałe 100 lat to niedługi okres budowy jak na katedrę ), na bazie meczetu rzecz jasna bo dobrze jest wykorzystywać "magię miejsca świętego". W pierwocinach katedry czym prędzej zainstalowano przywiezione z Algarve przez Dom Afonso Henriquesa relikwie św. Wincentego de Zaragoza i spokojnie zabrano się do rozbudowy założenia. Projekt katedry to taka typowa normandzka romańszczyzna, katedra lizbońska została wzniesiona na wzór Sé de Coimbra . Znamy nazwisko pierwszego architekta, najprawdopodobniej pochodzącego z Normandii albo normańskiej Anglii Mestre Roberto. Pracował przy budowie katedry oraz klasztoru Santa Cruz w Coimbrze i zdaje się że był uważany za najlepszego mistrza w swej dziedzinie na ziemiach Portugalii.
Co ostało się prawdziwie romańskiego do czasów dzisiejszych? Rzecz jasna konstrukcja, mimo wielu przebudów związanych z nowymi funkcjami które pojawiały się wraz ze wzrastającą rolą lizbońskiej katedry, odbudów po trzęsieniach ziemi, upiększeń w stylu kolejnych epok budowla ma czytelny układ - krzyż łaciński, nawa główna najwyższa, pozostałe niższe. W strefie transeptu wciąż znajdują się oryginalne romańskie krypty. Jednak to narteks, czyli kryty przedsionek jest creme de la creme romańskiego budowania które zachowało się do naszych czasów. Wspaniałe kapitele z motywami roślinnymi i figuratywnymi wykonane z koronkową precyzją, jakby wspomnienie po mauretańskich gustach, zwiastujące znacznie późniejsze koronkowe manuelino. Figuratywne rzeźby mają różnorodne tematy: mężczyzn walczących na lwach, Archanioła Michała pokonującego smoka, postać królowej ( być może reprezentującą cnotę ) i trzech inszych bohaterów, którzy mogą być męczennikami z Lizbony. Na fasadzie północnej znajduje się również portal z okresu romańskiego, prawdopodobnie realizowany przez innych artystów. Wieża północna jest nadal, jak to określają przewodniki "w dużej mierze autentyczna", ale wieża południowa została częściowo zniszczona w wielkim trzęsieniu ziemi w 1755 roku więc nie jest "autentyczna w dużej mierze". W wieży północnej znajduje się komnata kryta sklepieniem z czterema romańskimi maskami w rogach, bardzo podobna do sklepienia transeptu katedry w Coimbrze. Co do całej romańskiej reszty to choć turystom wydaje się ona prawdziwa i niemal tysiącletnia to jest ona efektem rekonstrukcji . Znaczy dobrze mieć świadomość że budynkowi w pierwszej połowie XX wieku, podczas największej z dotychczasowych renowacji ( a było ich sporo ) nadano obecny wygląd i nie podniecać się tym że on taki prawdziwie romański jakby to wynikało z wyczytków z polskiej Wikipedii . Autentycznie romańskie to mogą być zapomniane kościółki na prowincji a nie duże, stołeczne katedry w strefie wstrząsów sejsmicznych. Jednak tej romańszczyzny która się zachowała starczy nawet dla konesera architektury jest to bowiem sztuka wysokiej próby.
Pomiędzy XIII a XIV wiekiem do katedry dobudowano klasztor. Dobry król Dinis miał taki pomysł na zwiększenie rażenia siły modlitw zanoszonych w katedrze. Dokładna chronologia powstawania przy katedrze klasztoru nie jest znana. Pierwszy dokument na temat czegoś na kształt prac przygotowujących ( Sé de Lisboa położona jest bynajmniej nie na najłagodniejszym ze wzniesień ) pochodzi z roku 1281 . Wiadomo że w latach 1302 - 1305 mają miejsce pierwsze pochówki w kaplicach klasztoru. Za datę ukończenia założenia przyjmuje się rok 1332. Dziś klasztorny dziedziniec to jedno wielkie stanowisko archeologiczne, widok jest zdumiewający bo przecudnej urody krużganki otaczają dziurwę w ziemi pełną na wpół rozwalonych ścianek, znaczy takie totalne gruzowisko nam się prezentuje. Jednak to co dla nas laików jest tylko dość nieczytelnym labiryntem kamiennych murów i murków dla archeologa jest częścią Wielkiego Meczetu al-Lixbûnâ. Te ścianki i murki są ze dwa stulecia z potężnym hakiem starsze niż nasze słowiańskie państwo ( no chyba że ktoś musi się dopieścić bajdami o Lechii, tacy dopieszczeni to nawet na piramidy mogą mieć wylane ). Krużganki klasztoru klimatyczne, warto pospacerować, tym bardziej że tłoku nie ma. Można spokojnie podziwiać ostrołukowe sklepienia, chłonąć atmosferę. Za murami szaleją tuk - tuki, dzwoni tramwaj, słychać gwar wielkiego miasta a tu cisza i echo własnych kroków. Zupełnie inna to katedra niż np. ta praska, nieuturystyczniona.
Klasztor cudnie gotycki zainspirował króla Afonso IV wzniesienia w podobnym stylu cud grobowca. W średniowiecznej Portugalii podobnie jak w większości krajów obowiązywał zakaz chowania osób świeckich w głównej kaplicy, jednak dla Dom Afonso IV został uczyniony wyjątek, wszak był bohaterskim wojownikiem w bitwie pod Salado stoczonej w 1340 roku, zasłużonym krzyżowcem. Grobowiec zaczęto wykonywać cóś koło 1345 roku ale prace zakończyły się dopiero na początku XV wieku, za panowania Dom Joao I , kiedy to grobowce króla Afonso IV i jego żony królowej Beatriz zostały przeniesione do prezbiterium. Stworzenie serii kaplic zmieniło nieco układ przestrzenny Sé i pozwoliło zwiększyć liczbę pielgrzymów odwiedzających katedrę, którzy przybyli zobaczyć relikwie świętego Wincentego. Kolejne zmiany wymusiły trzęsienia ziemi, szczególnie dość silny wstrząs mający miejsce na początku XV wieku. W połowie stulecia XVII została zbudowana w Sé manierystyczna zakrystia przy południowej fasadzie , a w XVIII wieku przebudowano gotycką kaplicę główną w stylu baroku. Wielkie trzęsienie ziemi w 1755 roku solidnie zaszkodziło katedrze - zniszczona została kaplica Najświętszego Sakramentu, południowa wieża i dekoracja głównej kaplicy, w tym grobowców królewskich i klasztoru. Wieża zwana latarnią częściowo zawaliła się i zniszczyła część kamiennego sklepienia nawy, które zostało odbudowane w drewnie. Nie zachowały się też niektóre grobowce. Z cud gotyckich nagrobków królowej Beatriz i króla Afonso IV nie zostało niemal nic więc kości królewskie zostały zdeponowane w 1781 roku w nowych nagrobkach wyrzeźbionych przez Joaquima Machado de Castro. Bezczelnie przyznaję że te grobowce w kształcie urn nie zrobiły na mnie specjalnego wrażenia. Podobnie zresztą jak późno barokowy wystrój kaplicy głównej czy kaplicy Santo Ildefonso czy też XVIII wieczne organy. Być może dlatego że większość starego wystroju powędrowała do muzeum i te barokowe elementy wydają się obce kamiennej romańskiej konstrukcji, jest ich zbyt mało by opowiadały historię tego miejsca. Po trzęsieniu katedrę stopniowo odbudowywano, jednak większość dokonanych przy tej okazji zmian konstrukcyjnych nie zachowała się do dziś. Jak wspomniałam wcześniej renowacja przeprowadzona w XX wieku miała na celu przywrócenie Sé romańsko - gotyckiego wyglądu.
Bardziej niż groby portugalskich królów zapisały się w mojej pamięci zachowane od czasów średniowiecza nagrobki Lopo Fernandesa Pacheco , towarzysza broni Dom Afonso IV , oraz jego żony Marii Vilalobos. Co ja tu będę ściemniać - podziwiałam wspaniałą sztukę gotycką, taa - kamienne psy strzegące zmarłych mnie urzekły. Nagrobki pochodzą z XIV wieku, jak pisałam szczęśliwie przetrwały bez większych uszczerbków tektoniczne brewerie i upływ czasu. Pies strzegący Lopo wyszedł troszki nieostro więc nie zamieszczam ale Maria i jej dwaj towarzysze nadają się do oglądania. Psy strzegą też infantki, której bezczelnie zajrzałam w twarz i inszych nieznanych mi zmarłych. Wszystkie we wdzięcznych pozach, z drogocennymi obrożami, jakby dla podkreślenia statusu psich arystokratów. O rasach się nie wypowiadam, co prawda pies Lopo wyglądał mi na wyżła ale co ja tam wiem o XIV wiecznych psich sforach w Portugalii.
To by było na tyle o Sé de Lisboa w moim wykonaniu. Nie wyczerpałam tematu, nie pisałam o neogotyckim oknie z widokiem na Tag, dzwonach, azulejos, itd. Nie wymieniłam wszystkich renowacji, nie wyliczyłam kaplic ( jest ich od groma ), nie przyłożyłam się by przybliżyć postać Dom Lourenço Anesa, fundatora najważniejszej kaplicy katedry, słowa nie napisałam o królowej Leonor. Jako przewodnik raczej się nie sprawdzam, ale mam nadzieję że choć trochę z atmosfery Sé udało mi się w fotach i pisaninie przekazać.