Będzie o ulubienicy Psa w Swetrze czyli o Małgoś Sąsiadce. No i rzecz jasna o tzw. milusińskich. Za milusińskich robią u nas koty, Małgoś - Sąsiadka jest babcią, a jakże, ma wnuki ale one są już dorosłe i na milusińskich się nie nadajo. Co prawda jest też trójka prawnucząt ale Małgoś - Sąsiadka nie ma z nimi codziennego kontaktu, owszem czuje sentymenta, lubi słuchać opowieści o przemyślności prawnucząt ( "Popatrz jaki ekonomista" - to o rocznym prawnuczku który opanował otwieranie nielegalnie pozyskanej portmonetki, nie miałam serca rozwiewać rojeń Małgosi wskazując że uzdolnienia mogą predysponować malucha do całkiem innego zawodu ) ale stwierdziła że słodycz dzieci jest w stanie znieść ze względu na potrzebę spokoju przynależną starszej pani, najwyżej przez dwadzieścia minut i to nie częściej niż parę razy w miesiącu. Małgoś twierdzi że nie ma Dnia Prababci bo prababcie mogłyby kipnąć z wyczerpania po przedłużającej się wizytce prawnucząt. Z Dniem Babci insza inszość, bo babcia zazwyczaj zostaje babcią w młodszym wieku, kiedy sił jeszcze ma sporo. Małgoś kocha swoje wnuki zajadle choć nie jest to absolutne bałwochwalstwo. No padają jednak określenia typu księżniczka, generał, takie słodkie loczki, nadzwyczajne zdolności. Babcizm na całego. Dorosłe wnuki szczęśliwie nie zdają sobie sprawy że były wielokrotnie oglądane na fotkach niemowlęcych, w stanie naturalnym czyli jak je Pambuk stworzył, przez całe zaprzyjaźnione sąsiedztwo. Słuchanie komentarzy pań starszych na tematy urody dziecięcej i tego co z niej potem zostaje też zostały im szczęśliwie przez los podarowane.
Dziś jednak mogą być narażone na wszelkie niebezpieczeństwa związane z babcizmem bo dziś jest Dzień Babci i wszystkie moje gwiazdy, nie tylko Matuzalemki, czekają na wnuczęta. Gdzieś około południa zazwyczaj zaczyna się procesyja, bez względu na pogodę, z chabaziami zacelofanowanymi drepczą nastolatki, dwudziestoparolatki, trzydziestolatki i takie wnuczki co to już czterdziechę mają na karku. Koty obserwują z parapetów ten wzmożony ruch z lekką dezaprobatą. Podejrzewam że są po prostu zwyczajnie zazdrosne. To jest w końcu chyba jedyny dzień w roku kiedy Małgoś - Sąsiadka ( i nie tylko ona ) zajmuje się kimś innym w sposób wykluczający kocie uczestnictwo ( i nieważne że te ktosie nie chodzą na czterech łapach ).
Na co dzień to Małgoś - sąsiadka robi za babcię kotów. Zdaje sobie z tego zresztą sprawę, te jej nawoływania do kotów - do Felicjana "Chodź, no proszę Cię nie bądź taki, chodź do babci", do Okularii "Znajdusia, babi naszykowała jedzonko", do Sztaflika "Zmywak, zostaw gołębie! Babcia widzi." - nie pozostawiają złudzeń co do tego kim Małgoś - Sąsiadka się czuje. Hym... mamy nawet w domu konflikt pokoleniowy dotyczący karmienia i wychowania milusińskich. Babcia nie dość że pasie i daje im wszystko czego sobie zażyczą, to jeszcze je rozpuszcza na insze sposoby! No i te babcine opowieści - Lalek niedługo powinien zacząć bronić doktorat ( jak tylko wykopie przewód ) a szczupła Szpagetka robi karierę modelki, głównie na wybiegu u sąsiadów. Felicjan nie jest zambruderem i kocim chamem, biedaczek po prostu wpadł w złe towarzystwo! Okularia nie jest opasem tylko dobrze wygląda a Sztaflik to taka sprytna, świetnie wie gdzie babcia śmietanę zdjętą z "prawdziwego mleka" chowa.
A "kocie wnuczęta"? A "kocie wnuczęta" to zachowują się tak jak te z kronik kryminalnych - okradł własną babcię itd. Banda oszustów wykorzystująca metodę na wnuczka, cała prawda o naszych kotach. Są bezczelne, bezwzględne, bambaryły nieznośne i jeszcze parę określeń i epitetów zaczynających się na literę b. Rozbestwione są jak na bestie przystało i przyjmują wszystko dobre jako im należne. Od czasu do czasu pomruczą, na kolana wlezą ( jak się zależą to nie dają się zrzucić, a ciężarek swój przecież mają ), atakują sprzęt medyczny ku uciesze Małgosi ( "Nie mogę ćwiczyć z tym podwieszaniem, one myślą że się z nimi bawię. Nie będę tak ćwiczyć, wymyśl coś innego." ). I to wszystkie kocie uprzejmości dla "babci", no aż głupio - wyrodne wnuczęta! Coś czuję się odpowiedzialna za to kocie zachowanie, dlatego nabywszy hiacynty, wyciągnąwszy kukardy i obróżki i jak tylko ludzkie wnuki wyjdą po herbatce to złożymy kociej babci uszanowanie. Należy się!
Dzisiejszy wpis ozdabiają prace Swietłany Petrowej, rosyjskiej artystki która uwiecznia kota Zarathustrę wpisując go w dzieła klasyki malarstwa ( uwielbiam "Stworzenie Zarathustry" wg. Michała Anioła i numer z Malewiczem ). Więcej prac do oblookania na stronce FatCatArt.
Dziś jednak mogą być narażone na wszelkie niebezpieczeństwa związane z babcizmem bo dziś jest Dzień Babci i wszystkie moje gwiazdy, nie tylko Matuzalemki, czekają na wnuczęta. Gdzieś około południa zazwyczaj zaczyna się procesyja, bez względu na pogodę, z chabaziami zacelofanowanymi drepczą nastolatki, dwudziestoparolatki, trzydziestolatki i takie wnuczki co to już czterdziechę mają na karku. Koty obserwują z parapetów ten wzmożony ruch z lekką dezaprobatą. Podejrzewam że są po prostu zwyczajnie zazdrosne. To jest w końcu chyba jedyny dzień w roku kiedy Małgoś - Sąsiadka ( i nie tylko ona ) zajmuje się kimś innym w sposób wykluczający kocie uczestnictwo ( i nieważne że te ktosie nie chodzą na czterech łapach ).
Na co dzień to Małgoś - sąsiadka robi za babcię kotów. Zdaje sobie z tego zresztą sprawę, te jej nawoływania do kotów - do Felicjana "Chodź, no proszę Cię nie bądź taki, chodź do babci", do Okularii "Znajdusia, babi naszykowała jedzonko", do Sztaflika "Zmywak, zostaw gołębie! Babcia widzi." - nie pozostawiają złudzeń co do tego kim Małgoś - Sąsiadka się czuje. Hym... mamy nawet w domu konflikt pokoleniowy dotyczący karmienia i wychowania milusińskich. Babcia nie dość że pasie i daje im wszystko czego sobie zażyczą, to jeszcze je rozpuszcza na insze sposoby! No i te babcine opowieści - Lalek niedługo powinien zacząć bronić doktorat ( jak tylko wykopie przewód ) a szczupła Szpagetka robi karierę modelki, głównie na wybiegu u sąsiadów. Felicjan nie jest zambruderem i kocim chamem, biedaczek po prostu wpadł w złe towarzystwo! Okularia nie jest opasem tylko dobrze wygląda a Sztaflik to taka sprytna, świetnie wie gdzie babcia śmietanę zdjętą z "prawdziwego mleka" chowa.
A "kocie wnuczęta"? A "kocie wnuczęta" to zachowują się tak jak te z kronik kryminalnych - okradł własną babcię itd. Banda oszustów wykorzystująca metodę na wnuczka, cała prawda o naszych kotach. Są bezczelne, bezwzględne, bambaryły nieznośne i jeszcze parę określeń i epitetów zaczynających się na literę b. Rozbestwione są jak na bestie przystało i przyjmują wszystko dobre jako im należne. Od czasu do czasu pomruczą, na kolana wlezą ( jak się zależą to nie dają się zrzucić, a ciężarek swój przecież mają ), atakują sprzęt medyczny ku uciesze Małgosi ( "Nie mogę ćwiczyć z tym podwieszaniem, one myślą że się z nimi bawię. Nie będę tak ćwiczyć, wymyśl coś innego." ). I to wszystkie kocie uprzejmości dla "babci", no aż głupio - wyrodne wnuczęta! Coś czuję się odpowiedzialna za to kocie zachowanie, dlatego nabywszy hiacynty, wyciągnąwszy kukardy i obróżki i jak tylko ludzkie wnuki wyjdą po herbatce to złożymy kociej babci uszanowanie. Należy się!
Dzisiejszy wpis ozdabiają prace Swietłany Petrowej, rosyjskiej artystki która uwiecznia kota Zarathustrę wpisując go w dzieła klasyki malarstwa ( uwielbiam "Stworzenie Zarathustry" wg. Michała Anioła i numer z Malewiczem ). Więcej prac do oblookania na stronce FatCatArt.