To jest taki post o niczym czyli o zwyczajnym bytowaniu, sprawozdawczy znaczy. Pitu - pitu takie bo mżawka, bo jesień nadciąga, bo spleen się rozwlókł. Niby jeszcze lato ale pogoda zrobiła się mocno jesienna. Siedzę w domu bo nie uśmiecha mi się ogrodowanie typu pielenie w deszczu paskudnie mżącym, potem zacinającym a jeszcze później zamieniającym się w ohydną, zimną wilgoć zawieszoną w powietrzu. Obłożyłam się kotami ( rzecz jasna rekonwalescentka na miejscu dla vipów ) i bezczelnie się leniuszę. Znaczy lektura była, film o koncepcjach dotyczących miejsca znajdowania się rajskiego ogrodu oblookałam, zaleganie z lekką kimką zaliczyłam - po prostu odpoczywam. No i knuję! Turystycznie i ogrodowo lub dla odmiany ogrodowo i turystycznie. Ogrodowe knucie to jak to zazwyczaj we wrześniu plany cebulowe. Widziałam już podczas robienia zakupów jakieś zanęcania cebulami, tulipany czy cóś czosnkowego - dokładnie się nie przyjrzawszy z powodów finansowych ( no bo po co się wystawiać na pokusę jak portfel cieniutki ). Dopiero w okolicach dziesiątego dnia miesiąca przewinę się koło cebulek wiosennych roślin. W tym roku nęci mnie drobnica, ukochane szafirki, może trochę drobnych dzikawych tulipanków, kolejne botaniczne krokusy. Narcyzki to tak może na dobitkę, mam ich już całkiem sporo więc nie jestem strasznie potrzebowska. Takoż samo ma się sprawa z hiacyntami. No i dobrze że zakupoholik siedzący we mnie został trochę zatkany bo sezon grzewczy za pasem a nasze państwo ukochane tych co ogrzewają chałupę bardziej ekologicznie rozpieszcza akcyzą. Pewnie w ramach walki ze smogiem, he, he. Nie będę się tu wyzłośliwiać na temat "rzundzących" bo koń jaki jest każdy widzi a mnie szkoda klawiatury i własnych palców. Jak za oknem dżedż to choć w domu kolory późnego lata, pierwszego ciotczynego drożdżowca ze śliwkami jadłam wśród astrów i cynii poustawianych w wazonach gdzie się da, a nawet tam gdzie się da z trudem. Było uroczo mimo czynionych nachalnych prób rozszerzenia degustacji na większe grono ( Lalenty i Felicjan zachowywali się okropnie ). Dziewczynki niby były grzeczniejsze, tzn. nie uczestniczyły w podwieczorku. Spoko, ta grzeczność to pozory - zastałam całą damską trójkę w pościeli ( zimnawo jakby więc najlepiej wleźć pod narzutę chroniącą pościel ). Kiedy odkryłam narzutę rozległ się miauk protestacyjny, tak, tak - chłodek jesienny wokół, to już końcówka lata.
↧