Ludzie od dawien dawna tworzą ogrody z róż, traktując te rośliny jako wyjątkowe. Te wszystkie rozaria historyczne, miejsca pielgrzymek różankowych liczą sobie niekiedy ze dwieście lat z hakiem. Wiadomo róża w roli głównej, czasem bez statystów, sam miód na serce kolekcjonera. Jak to różankowanie klasyczne się przekłada na nasadzenia różane we współczesnych ogrodach? Nijak. Popularność krzewów różanych w oczy nie kłuje specjalnie, do popularności nasadzeń chujinkowo - tujkowych różom daleko. Po pierwsze - róża nie jest "całoroczna" ( znaczy są w roku miesiące gdzie prezentuje tylko nagie paciory ), po drugie nie jest "bezobsługowa" ( tuje też nie są ale mit rośliny bezobsługowej z nimi związany trwa ), po trzecie - "na różach trzeba się znać" ( a najlepiej nie znać się na niczym bo uzbzdurało się ludziskom że ignorancja zwalnia ze wszystkiego, co zresztą może się skończyć zwolnieniem ludzisków z życia w ogóle ). No tak, uporczywe próby zamienienia ogrodów strefy umiarkowanej w tajgopodobną przestrzeń prędzej czy później skończą się smutno, prawda jest okrutna - zawsze przeżynamy z przyrodą ( tak, tak, i Ty zostaniesz kompostem albo popiołkiem a Pustynia Błędowska zarasta ). Może więc zacząć tak sadzić bardziej zgodnie z tym co porasta sobie wokół. Taa, wiem, wiele pospolitych roślin to archeofity ale nasza prapuszcza to też nie był wyłącznie bór. Liściastość w niej występowała nader obficie a nie tajga po całości! Czas wrócić do roślin posiadających liście. No a róża krzew wdzięczny, kwiatami pięknymi kwitnący i jeszcze zapach niekiedy otrzymujemy w bonusie. Warto zaryzykować i zapuścić sobie w ogrodzie.
I teraz mamy problema - jak ugryźć różankę? Klasyka w stylu róża i bukszpany a może ogród bylinowy z różami tonącymi w morzu innych roślin? A jak się nam łąka marzy i "naturalizm" daleko posunięty? Uff! Metody na zakładanie ogrodów są dwie - podoba nam się roślina i dostosowujemy do niej cały ogród ( rzecz kłopotliwa, często kosztowna i jeszcze częściej kończąca się klęską estetyczną bo gusta człowieka się zmieniają a wieczny ogród instant to nie ogród tylko jego zarys - ogród dojrzewa jak sery i wino ), wymyślamy sobie typ ogrodu jaki nam się marzy ( mierzmy siły na zamiary ) i dostosowujemy do tego ogrodowego typu rośliny. Różanki niby ogrody specyficzne ale też dwiema metodami powstają, choć częściej się zdarza że ta pierwsza czyli róże wszelakie i wszystko do nich dostosowane stoi u podstaw budowania ogrodu. No tak, ale to jest różanka w stanie "czystym" czyli ogród kolekcjonerski, często nudny niezrozumiały dla ludzi bez różanej pasji. Różanki o ile nie są ogrodami stricte kolekcjonerskimi nie powinny być moim zdaniem "czystymi" różankami. Towarzystwo bylin, roślin jednorocznych, pnączy, innych krzewów a nawet traw jest jak najbardziej pożądane. Musimy bowiem pamiętać że róże nawet jeżeli powtarzają kwitnienie mają w trakcie sezonu bezkwietne dni a niekiedy nawet tygodnie a róże kwitnące raz kwitną długo i niezwykle spektakularnie ale później, aż do jesieni to tylko zieleń liści smętna jak u żaby.
A z jakimi roślinami róże łączyć? Na pewno nie z rododendronami jak to się kiedyś wydawało Agatku, róże mają inne wymagania glebowe niż azalie i rododendrony. Lubią też słoneczko i dobrze rosną w półcieniu ale w cienistych miejscach tak lubianych przez rodki, róże marnieją. No a inne krzewy? O ile zachowamy odpowiednią odległość a krzaczkowy sąsiad nie ma zbyt ekspansywnego systemu korzeniowego to jak najbardziej. Miłośnicy klasyki różanej i ogrodów w stylu francuskim mogą wykorzystywać do woli bukszpany i cisy. Mniej ortodoksyjnie mogą docenić na ten przykład czerwonolistne berberysy. Sadząc róże w towarzystwie innych roślin pamiętajmy że nasz krzaczek może docelowo być krzewiastym potworem. Na ogół nie dzieje się to w ciągu roku czy dwóch ale po trzech latach zamiast roślinki o grzecznych pędach bujających w okolicy metra na rabacie obudzi się różany demon produkujący pędy ponad trzymetrowej wysokości. No i co wtedy z tymi naszymi cud nasadzeniami towarzyszącymi? Zatem zanim kupicie różę skuszeni widokiem jej kwiatów, starannie przeprowadźcie wywiad ze sprzedającym lub doczytajcie w knigach, prasie, necie jaka ta przez was wybrana róża naprawdę będzie. Zwróćcie też uwagę do jakiej grupy róż należy - co innego posadzić jakąś rugosę i zapomnieć o trudach uprawy a co innego chuchać na mieszańca herbatniego. Zakup świadomy oszczędzi wielu nieciekawych niespodziewanek w przyszłości.
Jak już coś o waszej róży wiecie i dobraliście ( lub nie ) jej towarzystwo krzewiaste czas pomyśleć o bylinach. Angielska klasyka to wciskanie we wszelkie nasadzenia z różami w roli głównej bodziszków łąkowych i bodziszków mieszańcowych ze sporym udziałem genów łąkowego. Bodziszki przy różach się po prostu sprawdzają, przycięte po kwitnieniu czasem zakwitają ponownie. A jeżeli nawet nie kwitną to ich koronkowe liście dobrze wyglądają przy różanych krzewach. Świetnie też w pobliżu róż radzą sobie czyśćce, właściwie to wszelakie. Dobrze rośnie zarówno Stachys grandiflora"w odmianach" jak i czyściec wełnisty ( kiedyś Stachys byzantina teraz Stachys lanata ). Z mniej znanych czyśców można dodać różom do towarzystwa czyściec prosty Stachys recta albo Stachys ( i tu mam zagwozdkę czy on officinalis czy monieri ) 'Hummelo'. Całkiem nieźle przy różach radzą sobie szałwie od Salvia nemorosa począwszy na Salvia verticillata skończywszy oraz przywrotniki ( łączenie róż angielskich z bodziszkiem mieszańcowym i przywrotnikiem miękkim Alchemilla mollis widziałam w różance w Rosemoor ). Odpowiednim towarzystwem będą też powojniki, zarówno te bylinowe jak i płożaki vel wspinacze. Rośliny dwuletnie sadzone przy różach to najczęściej naparstnice Digitalis purpurea i firletki wieńcoweLychnis coronaria. Czasem można spotkać nasadzenia z dzwonkami ogrodowymi Campanula medium. Rośliny jednoroczne to raczej kwestia eksperymentów, w tym wypadku sadzimy "na oko" i albo nasadzenie się sprawdzi albo stworzymy paskudność. Jednak z czym byśmy tych róż nie sadzili to musimy pamiętać że róże w różance grają rolę główną, inne rośliny towarzyszą Jej Różaności a nie dominują w nasadzeniu. Inaczej różanka przestaje być różanką a staje się ogrodem z krzewami różanymi.
Tak po prawdzie to jakby prawie kolekcjonerską różankę mam tylko pod oknami ( a i to już niedługo, ale o tym poniżej ), reszta nasadzeń z różami nie kwalifikuje się do bycia różanką. Owszem krzewów różanych jest całkiem sporo ale ne przytłaczają swym różaństwem innych roślin. Szczerze pisząc taki sposób sadzenia róż by nie dominowały w nasadzeniach bardziej mi pasi niż różanka z niewielkim udziałem bylin. No nie ma zmiłuj, jestem byliniarą i prędzej czy później nasadzenia z innych niż byliny roślin uzupełniam ulubionym tworzywem ogrodowym. Duch prawdziwego kolekcjonerstwa w przypadku róż nie opętał mnie tak jak przy irysach bródkowych, co moim zdaniem wychodzi ogrodowi na dobre. Zarośla różane i łany irysów bródkowych po całości to recepta na ogrodową nudę. Może nie jest tak tragicznie jak w wypadku chujinko - tujkizmu ale jest raczej średnio miło dla oka poza porą kwitnienia irysów i róż. Moje nasadzenia z róż na Suchej - Żwirowej to jednak niewielka część zieleniny tonąca w morzu bylin i traw ( w wypadku tych ostatnich to takie mniejsze morze, cóś jak ten Bałtyk ). Wygląda to ciekawiej niż to co do tej pory rosło u mnie pod oknem więc postanowiłam nieco moją prawie kolekcjonerską różankę odróżankować. Nie, nie, niczego nie zamierzam wysadzać, nic z tych rzeczy. Po prostu pod oknem oprócz róż, kretyńsko dosadzonych lilii i lawendy ( jeszcze jedna "nieśmiertelna" towarzyszka róż ) i w sumie niewielkiej ilości bylin będą rosły byliny w masie i większej różnorodności . Różanka i tak zachowa swoje różaństwo bo to krzewy róż na tej rabacie dominują i z powodu braku miejsca za wielkiej ilości bylin nie wcisnę.
Oczywiście na dzień dobry dosadziłam irysy bródkowe ( do tych które już tam rosły, bo irysów nigdy za dużo, he, he, he ). No tak, ale tego się po mnie chyba można było spodziewać. Irysy kwitną razem tylko z różami majowymi, na szczęście, bo kwitnienie ozdobnych bródek i róż "bardziej cywilizowanych" niż majówki to byłoby coś więcej niż dwa grzybki w barszcz. Królowa jest jedna, nie znosi konkurencji a irysy bródkowe to nie są tzw. skromne kwiatki. Mam całkiem spory zagonek jesiennych astrów czyli marcinków, wystarczy je tylko ładne grupami w kolejne miejsca przy krzewach posadzić tak by tworzyły tło dla jesiennego kwitnienia róż angielskich. Przydałoby się przemyśleć jeszcze trochę kwestię jakiejś miłej trawy, coś nie bardzo widzę ją pod moim oknem. Do przemyślenia też różankowa klasyka - może się nawet skuszę i pojadę bukszpanem w okolicach austinek żeby zimozieloność pod oknem sobie zapewnić ( a wtedy trawy dosadziłabym do majówek i irysów rosnących nieco dalej od moich okien ). Szczęśliwie "niższe piętra" czyli to co rośnie przed różami mam za to od dawna ułożone - szałwia lekarska "w odmianach", szałwia okółkowa, czyśćce i bodzie ( he, he, he - tyż klasyka ), może żurawki które bardziej mi paszą do czyśćców niż śliczny skądinąd przywrotnik miękki. Żurawki rzecz jasna mało krzykliwe czyli zero hitów sezonu i gwiazd stoisk centrów ogrodniczych. Rzecz jasna goździki i rzecz jasna macierzanka. Ta ostatnia to chyba nasadzenie parterowe tuż przy chodniku, zamiast trawska które nieustannie trzeba kosić. Tak sobie ugryzę temat różanki w moim ogrodzie, jak wyjdzie zobaczymy. To moje ogrodowanie to seria prób, Wam wypisuję jak się tu klasycznie różankuje ale u siebie w ogrodzie przeprowadzam nieustające eksperymenty. Nuda ne grozi!
I teraz mamy problema - jak ugryźć różankę? Klasyka w stylu róża i bukszpany a może ogród bylinowy z różami tonącymi w morzu innych roślin? A jak się nam łąka marzy i "naturalizm" daleko posunięty? Uff! Metody na zakładanie ogrodów są dwie - podoba nam się roślina i dostosowujemy do niej cały ogród ( rzecz kłopotliwa, często kosztowna i jeszcze częściej kończąca się klęską estetyczną bo gusta człowieka się zmieniają a wieczny ogród instant to nie ogród tylko jego zarys - ogród dojrzewa jak sery i wino ), wymyślamy sobie typ ogrodu jaki nam się marzy ( mierzmy siły na zamiary ) i dostosowujemy do tego ogrodowego typu rośliny. Różanki niby ogrody specyficzne ale też dwiema metodami powstają, choć częściej się zdarza że ta pierwsza czyli róże wszelakie i wszystko do nich dostosowane stoi u podstaw budowania ogrodu. No tak, ale to jest różanka w stanie "czystym" czyli ogród kolekcjonerski, często nudny niezrozumiały dla ludzi bez różanej pasji. Różanki o ile nie są ogrodami stricte kolekcjonerskimi nie powinny być moim zdaniem "czystymi" różankami. Towarzystwo bylin, roślin jednorocznych, pnączy, innych krzewów a nawet traw jest jak najbardziej pożądane. Musimy bowiem pamiętać że róże nawet jeżeli powtarzają kwitnienie mają w trakcie sezonu bezkwietne dni a niekiedy nawet tygodnie a róże kwitnące raz kwitną długo i niezwykle spektakularnie ale później, aż do jesieni to tylko zieleń liści smętna jak u żaby.
A z jakimi roślinami róże łączyć? Na pewno nie z rododendronami jak to się kiedyś wydawało Agatku, róże mają inne wymagania glebowe niż azalie i rododendrony. Lubią też słoneczko i dobrze rosną w półcieniu ale w cienistych miejscach tak lubianych przez rodki, róże marnieją. No a inne krzewy? O ile zachowamy odpowiednią odległość a krzaczkowy sąsiad nie ma zbyt ekspansywnego systemu korzeniowego to jak najbardziej. Miłośnicy klasyki różanej i ogrodów w stylu francuskim mogą wykorzystywać do woli bukszpany i cisy. Mniej ortodoksyjnie mogą docenić na ten przykład czerwonolistne berberysy. Sadząc róże w towarzystwie innych roślin pamiętajmy że nasz krzaczek może docelowo być krzewiastym potworem. Na ogół nie dzieje się to w ciągu roku czy dwóch ale po trzech latach zamiast roślinki o grzecznych pędach bujających w okolicy metra na rabacie obudzi się różany demon produkujący pędy ponad trzymetrowej wysokości. No i co wtedy z tymi naszymi cud nasadzeniami towarzyszącymi? Zatem zanim kupicie różę skuszeni widokiem jej kwiatów, starannie przeprowadźcie wywiad ze sprzedającym lub doczytajcie w knigach, prasie, necie jaka ta przez was wybrana róża naprawdę będzie. Zwróćcie też uwagę do jakiej grupy róż należy - co innego posadzić jakąś rugosę i zapomnieć o trudach uprawy a co innego chuchać na mieszańca herbatniego. Zakup świadomy oszczędzi wielu nieciekawych niespodziewanek w przyszłości.
Jak już coś o waszej róży wiecie i dobraliście ( lub nie ) jej towarzystwo krzewiaste czas pomyśleć o bylinach. Angielska klasyka to wciskanie we wszelkie nasadzenia z różami w roli głównej bodziszków łąkowych i bodziszków mieszańcowych ze sporym udziałem genów łąkowego. Bodziszki przy różach się po prostu sprawdzają, przycięte po kwitnieniu czasem zakwitają ponownie. A jeżeli nawet nie kwitną to ich koronkowe liście dobrze wyglądają przy różanych krzewach. Świetnie też w pobliżu róż radzą sobie czyśćce, właściwie to wszelakie. Dobrze rośnie zarówno Stachys grandiflora"w odmianach" jak i czyściec wełnisty ( kiedyś Stachys byzantina teraz Stachys lanata ). Z mniej znanych czyśców można dodać różom do towarzystwa czyściec prosty Stachys recta albo Stachys ( i tu mam zagwozdkę czy on officinalis czy monieri ) 'Hummelo'. Całkiem nieźle przy różach radzą sobie szałwie od Salvia nemorosa począwszy na Salvia verticillata skończywszy oraz przywrotniki ( łączenie róż angielskich z bodziszkiem mieszańcowym i przywrotnikiem miękkim Alchemilla mollis widziałam w różance w Rosemoor ). Odpowiednim towarzystwem będą też powojniki, zarówno te bylinowe jak i płożaki vel wspinacze. Rośliny dwuletnie sadzone przy różach to najczęściej naparstnice Digitalis purpurea i firletki wieńcoweLychnis coronaria. Czasem można spotkać nasadzenia z dzwonkami ogrodowymi Campanula medium. Rośliny jednoroczne to raczej kwestia eksperymentów, w tym wypadku sadzimy "na oko" i albo nasadzenie się sprawdzi albo stworzymy paskudność. Jednak z czym byśmy tych róż nie sadzili to musimy pamiętać że róże w różance grają rolę główną, inne rośliny towarzyszą Jej Różaności a nie dominują w nasadzeniu. Inaczej różanka przestaje być różanką a staje się ogrodem z krzewami różanymi.
Tak po prawdzie to jakby prawie kolekcjonerską różankę mam tylko pod oknami ( a i to już niedługo, ale o tym poniżej ), reszta nasadzeń z różami nie kwalifikuje się do bycia różanką. Owszem krzewów różanych jest całkiem sporo ale ne przytłaczają swym różaństwem innych roślin. Szczerze pisząc taki sposób sadzenia róż by nie dominowały w nasadzeniach bardziej mi pasi niż różanka z niewielkim udziałem bylin. No nie ma zmiłuj, jestem byliniarą i prędzej czy później nasadzenia z innych niż byliny roślin uzupełniam ulubionym tworzywem ogrodowym. Duch prawdziwego kolekcjonerstwa w przypadku róż nie opętał mnie tak jak przy irysach bródkowych, co moim zdaniem wychodzi ogrodowi na dobre. Zarośla różane i łany irysów bródkowych po całości to recepta na ogrodową nudę. Może nie jest tak tragicznie jak w wypadku chujinko - tujkizmu ale jest raczej średnio miło dla oka poza porą kwitnienia irysów i róż. Moje nasadzenia z róż na Suchej - Żwirowej to jednak niewielka część zieleniny tonąca w morzu bylin i traw ( w wypadku tych ostatnich to takie mniejsze morze, cóś jak ten Bałtyk ). Wygląda to ciekawiej niż to co do tej pory rosło u mnie pod oknem więc postanowiłam nieco moją prawie kolekcjonerską różankę odróżankować. Nie, nie, niczego nie zamierzam wysadzać, nic z tych rzeczy. Po prostu pod oknem oprócz róż, kretyńsko dosadzonych lilii i lawendy ( jeszcze jedna "nieśmiertelna" towarzyszka róż ) i w sumie niewielkiej ilości bylin będą rosły byliny w masie i większej różnorodności . Różanka i tak zachowa swoje różaństwo bo to krzewy róż na tej rabacie dominują i z powodu braku miejsca za wielkiej ilości bylin nie wcisnę.
Oczywiście na dzień dobry dosadziłam irysy bródkowe ( do tych które już tam rosły, bo irysów nigdy za dużo, he, he, he ). No tak, ale tego się po mnie chyba można było spodziewać. Irysy kwitną razem tylko z różami majowymi, na szczęście, bo kwitnienie ozdobnych bródek i róż "bardziej cywilizowanych" niż majówki to byłoby coś więcej niż dwa grzybki w barszcz. Królowa jest jedna, nie znosi konkurencji a irysy bródkowe to nie są tzw. skromne kwiatki. Mam całkiem spory zagonek jesiennych astrów czyli marcinków, wystarczy je tylko ładne grupami w kolejne miejsca przy krzewach posadzić tak by tworzyły tło dla jesiennego kwitnienia róż angielskich. Przydałoby się przemyśleć jeszcze trochę kwestię jakiejś miłej trawy, coś nie bardzo widzę ją pod moim oknem. Do przemyślenia też różankowa klasyka - może się nawet skuszę i pojadę bukszpanem w okolicach austinek żeby zimozieloność pod oknem sobie zapewnić ( a wtedy trawy dosadziłabym do majówek i irysów rosnących nieco dalej od moich okien ). Szczęśliwie "niższe piętra" czyli to co rośnie przed różami mam za to od dawna ułożone - szałwia lekarska "w odmianach", szałwia okółkowa, czyśćce i bodzie ( he, he, he - tyż klasyka ), może żurawki które bardziej mi paszą do czyśćców niż śliczny skądinąd przywrotnik miękki. Żurawki rzecz jasna mało krzykliwe czyli zero hitów sezonu i gwiazd stoisk centrów ogrodniczych. Rzecz jasna goździki i rzecz jasna macierzanka. Ta ostatnia to chyba nasadzenie parterowe tuż przy chodniku, zamiast trawska które nieustannie trzeba kosić. Tak sobie ugryzę temat różanki w moim ogrodzie, jak wyjdzie zobaczymy. To moje ogrodowanie to seria prób, Wam wypisuję jak się tu klasycznie różankuje ale u siebie w ogrodzie przeprowadzam nieustające eksperymenty. Nuda ne grozi!