Być w Lizbonie a nie odwiedzić Sintry to trochę tak jakby być w Krakowie a nie odwiedzić Wawelu lub być w Granadzie a nie zobaczyć Alhambry. Wyprawa niepełna cosik. Dojechać z Lizbony prychol, pociągi podmiejskie odchodzą zarówno z Rossio jak i Oriente, trochę więcej niż pół godziny i jesteście w miejscu którego krajobraz kulturowy został wpisany na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO. Do Palácio Nacional możecie spokojnie przedreptać na własnych nogach, oblookując po drodze jedną wielką zieloność i łapiąc się na cafezinho z wiadomym ciasteczkiem ( dla pokrzepienia, he, he ).
Pałacu nie przeoczycie, nawet drogowskazu tu nie trzeba ( choć zabytki Sintry są bardzo dobrze oznaczone i nie ma problemów z trafieniem w określone miejsca ). Dwa białe kominy i już wiecie że to właśnie ten budynek. Nie do pomylenia, że się tak wypiszę.
Pierwsze budynki w tym miejscu wznieśli w VIII stuleciu panujący wówczas w Portugalii przedstawiciele mauretańskich dynastii. W X stuleciu w pałacu rezydował kalif, jednak pałacowe budynki nie przypominały świetnych arabskich pałaców budowanych później w Hiszpanii. Z lekka prymitywnie było, więcej twórczej uwagi poświęcono wybudowanej na wzgórzu twierdzy zwanej dziś Castelo dos Mouros czyli Zamkiem Maurów. W czasie rekonkwisty w 1147 r. Sintra została zdobyta przez pierwszego króla Portugalii, Afonsa Henriquesa zwanego również Afonsem Zdobywcą ( po polsku imię króla brzmi Alfons, cóś mniej dostojnie ). Budynki Sintry nie uległy zniszczeniu bo mieszkańcy miasta słysząc o rzezi, którą Afonso i pewien zakon rycerski zgotowali broniącej się Lizbonie postanowili poddać miasto. Oczywiście Afonso natychmiast przejął pałac i uczynił go siedzibą królewską, którą pozostał aż do zmierzchu władzy monarszej w Portugalii. Tak, tak, ten ponad tysiącletni pałac jest najstarszą, świetnie zachowaną królewską siedzibą portugalskich władców i jednym z najstarszych takich miejsc w Europie.
Dobre lata dla monarszej siedziby przyszły wraz z panowaniem króla Dinisa I ( po polsku Dionizego ) z dynastii burgundzkiej . Trochę więcej miejsca poświęcę temu królowi, noszącemu przydomki Trubadur, Rolnik czy Chłopski Król. Facet był ciekawy, korzonki miał półlegalne - ojciec co prawda Afonso III król ale mateczka Beatrycze z Kastylii choć też krwi królewskiej po tatusiu, po mateczce była mniej dostojna - babką Dinisa była kochanka króla Kastylii -Leónu Alfonso X El Sabio - Maria Guzman. Dziadek z przyszłej Hiszpanii miał przydomek Mądry i szczęśliwie dla Portugalii dziadkowe geny odezwały się w Dinisie. W 1290 założył uniwersytet w Lizbonie ( potem przeniesiony do Coimbry ), nakazał sadzenie lasów w pasie atlantyckim, zakładał kooperatywy rolne na północy kraju ( nie do uwierzenia ), zwolnił z podatku transakcje dokonywane na targach, ustalił jasno stosunki z Kościołem zakazując mu zakupu dóbr rodowych ( wyciął też niezły numer papieżowi przyjmując prześladowanych Templariuszy, których czym prędzej w 1319 roku nazwał Zakonem Chrystusa ) a przede wszystkim położył podwaliny pod morską potęgę Portugalii. Taki właśnie król w 1281 roku nie tylko nakazał odbudowę mocno już zniszczonego Palácio de Oliva ( tak wówczas nazywano ten pałac) ale i rozpoczął jego rozbudowę ( przy pomocy uwolnionych królewskim rozkazem Maurów ze wsi Colares ), choć bardziej zwracał uwagę na utrzymanie w niezłym stanie Castelo dos Mouros ( wiadomo - potrzeby mieszkaniowe potrzebami mieszkaniowymi a warownia rzecz najważniejsza ). Wiek później, w roku 1385 kolejny wielki król na tronie Portugalii João I zwany Dobrym lub Wielkim ( po polsku to król Jan ), założyciel dynastii Aviz, zlecił całkowitą przebudowę centralnej części pałacu ( dziedziniec ) i przede wszystkim przebudowę pomieszczeń kuchennych. To wówczas, w wieku XIV pojawiły się w krajobrazie Sintry dwa charakterystyczne kominy po których tak łatwo rozpoznać pałac.
Do pierwszej ćwierci XVI wieku Portugalczycy mieli szczęście do budujących królów, w czasie kiedy panował Manoel I Szczęśliwy z dynastii Aviz, w latach 1495-1521 dokonano przebudowy kompleksu pałacowego w stylu manuelińskim. Manuelino to taki narodowy styl portugalskiego budowania powstały na początku XVI wieku. Twórcze przekształcenie gotyku, podobne do tego które w Anglii zaowocowało stylem Tudorów. Dla Manuelino charakterystyczne jest zachowanie strzelistej gotyckiej konstrukcji i połączenie jej z elementami o motywach morskich ( np. częsty motyw splecionych lin okrętowych, morskich stworzeń, czasem wpół fantastycznych ) i orientalnych ( z lubością nawiązywano do motywów mauretańskich ). Za panowania króla Manoela pałac został oficjalną siedzibą letnią królów Portugalii, tu wynosili się z gorącej Lizbony by w bryzie znad Atlantyku i chłodku ciągnącym ze wzgórz Serra de Sintra odpocząć od letnich upałów. Niestety panowanie króla Manoela było końcem z wielkich czasów dynastii Aviz i właściwie wielkich czasów dla Portugalii. Już za jego rządów zaczęły się nieciekawości - edykt przeciwko Żydom nakazujący chrzest lub wyprowadzkę. Potem było jeszcze gorzej - syn Manoela , João III wprowadził w kraju Inkwizycję i uparcie rozszerzał kolonie zaniedbując krajowe podwórko, wnuk João III nieszczęsny Sebastian ( tego akurat koronowali w Sintrze ), który rozpierniczył państwową kasę, władzę oddał jezuitom i w ramach zabaw w rycerza krzyżowego dał się zabić w Maroku był jednym wielkim kłopotem, Henrique syn Manoela, bezdzietny kardynał którego panowanie było króciutkim epizodem zanim na mocy dynastycznego pokrewieństwa Portugalia na sześćdziesiąt lat przypadła Hiszpanom ( którzy obficie korzystali z portugalskich podatków ). Powolny upadek.
Dla królewskiego pałacu letniego w Sintrze skończyły się złote czasy. Owszem, po odzyskaniu niepodległości po buncie książąt Bragança, wywodzących się z bocznej linii dynastii Aviz, pałac był wykorzystywany ale nowych rozwiązń w nim nie wprowadzano ( dla nas to jednak szczęśliwe, w końcu w salach z czasów Manoela zachowały się piękne XVI wieczne ozdoby w stylu mudejar, piękne azulejos i bogato zdobione stropy ). Pod koniec XVII wieku w pałacu mieszkał przez całe dziewięć ostatnich lat swego życia drugi król z rodu Bragança, Afonso VI zwany Zwycięskim. Dla pałacu niczego dobrego to jednak nie przyniosło, gdyż król niejako przebywał w nim przymusowo i właściwie nie był już królem. Afonso VI miał bowiem problemy z główką, sprawa dość często spotykana w starych, mocno skoligaconych ze sobą rodach. Ten wspaniały przydomek Zwycięski, zawdzięczał głównie swojej mamusi sprawującej regencję, hiszpańskiej arystokratce. Królowa Luisa z domu de Guzmán popędziła kota swoim rodakom i została uznana za portugalską bohaterkę ( należało się, zapewniła Portugalii niepodległość i usiłowała reformować kraj ). Afonso VI przebywał na stałe w pałacu w Sintrze od 1674 roku. Kolejni władcy z rodu Bragança wyraźnie nie mieli serca do pałacu, za srebro z kopalń Brazylii budowali potężny pałac w Mafrze. W 1755 roku podczas tzw. wielkiego trzęsienia ziemi w Lizbonie ( południową Portugalię i północno - zachodnią Afrykę przemodelowało solidnie ale utarło się że jest to trzęsienie lizbońskie ) pałac mocno ucierpiał. Został odbudowany ale był coraz rzadziej wykorzystywany przez panujących. Ostatnią mieszkanką pałacu, pochodzącą z królewskiego rodu, była w latach osiemdziesiątych XIX wieku Maria Pia di Savoia, zwana Aniołem Miłosierdzia z racji swojej działalności dobroczynnej - babka ostatniego króla Portugalii Manoela II.
W roku 1910 królewski pałac w Sintrze został Palácio Nacional - dobrem narodowym. Dziś jest w nieustannej konserwacji, co i raz ze zwiedzania wyłączana jest któraś z sal i nie ma się co temu dziwić - to są baaardzo wiekowe budynki, z kamieniarką, mudejar ( strop kaplicy ) i azulejos i drewnianymi elementami wymagającymi szczególnej troski konserwatorów. Oczywiście mnóstwo opowieści o poszczególnych salach zamku - moją ulubioną jest ta o srokach ze stropu w Komnacie Srok - Sala da Pegas. Każda sroka trzyma w szponkach różę będącą symbolem królowej pochodzącej z Anglii Filipy z of Lancaster i "mówi" w komiksowym dymku "Por bem", co można przełożyć jako "w dobrej wierze". Legendarna wieść niesie że mąż Filipy, dobry król João I został złapany na obcałowywaniu damy, która to sytuacja doprowadziła do sroczych plotek ( he, he, sroka plotkarka ) innych dam. Król bronił się, że pocałunek był "Por bem" i sufit został pomalowany w 136 srok na cześć stu trzydziestu sześciu plotkar, coby wiedziały co król o nich myśli ( w końcu dyskrecja na każdym dworze jest ceniona ). Wersja oficjalna, przewodnikowa, jest rzecz jasna bardziej koturnowa - "Por bem" było dewizą króla a w Sala da Pegas król przyjmował zagranicznych dygnitarzy. Taaa.
Sala dos Cisnes czyli Komnata Łabędzi nazwana tak od sklepienia wymalowanego w łabędzie, pierwotnie była nazywana po prostu Wielką Salą, a za czasów króla Manoela I sala nosiła nazwę Sali Książąt. Na powałę składa się 27 paneli drewnianych, na których przedstawione są ptaki, ( ten sufit został zrekonstruowany po trzęsieniu ziemi w roku 1755 ). Ozdóbstwa sufitowe mają przypominać zaślubiny portugalskiej infantki Izabelli, córki królowej Filipy i króla João I, z burgundzkim księciem Flipem Dobrym. Małżeństwo było tak jakby trochę niedobrane - małżonka zbyt pobożna jak na burgundzkie standardy a Filipek ciut niewierny ( pięćdziesięcioro nieprawego potomstwa ), ale politycznie się sprawdziło. Sala de Dom Sebastiao to komnata z XV wieku używana pod koniec wieku XVI jako sypialnie tego chodzącego nieszczęścia, króla Sebastiana. Czasem pomieszczenie to jest nazywane "Złotą Komnatą", taki wspominek po pierwotnej dekoracji ze złota w różnych odcieniach,. W sali ostały się za to płytki przedstawiające motywy liści winogron, a pochodzące z początku XVI wieku. Sala jest ciemna , focić w niej trudno. Łatwiej byłoby w Sala dos Brasões
- Komnacie Herbów, światełka więcej ale sala olbrzymia, praktycznie nie do objęcia obiektywem nieprofesjonalnym. Kopuła na niej co się zowie, salę wyszykowano za Manoela I, konkretnie to w roku, 1508. Kopułę zdobią siedemdziesiąt dwa herby portugalskiej arystokracji. Na ścianach późniejsza dekoracja z azulejos ( XVII i XVIII wiek ). To właśnie z okien tej sali roztaczają się widoczki prezentowane poniżej ( o ile mnie pamięć nie zawiodła ).
Jest jeszcze Komnata Manuelińska, komnata Galeonów - - Sala das Gales, Komnata Chińska i "grota" kąpielowa - Gruta dos Banhos
( cokolwiek zdziwna jak na kąpielisko ale z cud azulejos i uroczym sufitem z XVIII wieku ). Oczywiście wszystko wypełnione meblami indo - portugalskimi, sekretarzykami varugeno, arrasami ( sfociłam ten XV wieczny z roślinami, najbardziej do mnie przemówił ) i całą kupą innych antyków typu XVIII wieczna chińskiej produkcji pagoda z kości słoniowej. Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie pałacowa kuchnia. Wygląda jak wyłożona masą perłową a to cud płytki ceramiczne ( Mamelon zapałała tzw. pożądaniem namiętnym ). Olbrzymia jak sala balowa, z kominami sprawiającymi nieco surrealistyczne wrażenie. Kominy liczą sobie ponad trzydzieści trzy metry, człowiek czuję się pod nimi jak pod kopułą Sala dos Brasões. No jestem nadal mocno zauroczona.
A tak w ogóle to przy tych rozpamiętywaniach urody ceramicznych płytek. Pierwsze płytki do Portugalii sprowadził Manoel I, który w 1503 roku odwiedził był Sewillę. Tak go przyuroczyło że zaszalał i dzięki temu w Palácio Nacional jest spora kolekcja hiszpańskiej ceramiki wykonanej wg. XV wiecznej metody cuenca. Nie są to płytki w kolorach kojarzonych z typowym portugalskim azulejos, czuć ich mauretański rodowód , że się tak wypiszę. Ten portugalski błękit na bieli to późniejsza sprawa - druga połowa XVI wieku i wieki XVII i XVIII. Figuralne przedstawienia też zostały zapożyczone z Hiszpanii ( do której przywieźli je włoscy majolikarze pod koniec XV wieku ). Z czasem Portugalczycy opracowali własne typy przedstawień jak "na kafelkach" i sposoby umieszczania azulejos, no zrobili z tego sztukę narodową, której najlepsze przykłady są nie do pomylenia z żadnym stylem "glazurniczym".
Na koniec ogrody - nieduże i utrzymane klasycznie dla Półwyspu Iberyjskiego, znaczy cięte bukszpany w ogrodzie nazywanym ogrodem króla João, donice z kwitnącymi, pomarańczowe drzewka i olbrzymie drzewa magnolii zimozielonych. Paprocie koło sadzawek z rybkami. Szczerze pisząc bardziej niż odtwarzany warzywnik z czasów średniowiecza interesowała mnie kamienno - ceramiczna strona ogrodu - lew manueliński i kolonialnego pochodzenia praczka przy sadzawce z kamienną tarą.
Palácio Nacional zwiedzało nam się świetnie, turystów było akurat tyle że nie przeszkadzali sobie wzajemnie. Na koniec imprezy zwiedziłyśmy kibelek z ofertą handlową - interes można robić wszędzie, he, he. To chyba Portugalczykom zostało po przybyszach z Bliskiego Wschodu, sefardyjskich Żydach i Maurach.
Sorry za jakość zdjęć - nadal mi się nie polepszyło z foceniem.
Pałacu nie przeoczycie, nawet drogowskazu tu nie trzeba ( choć zabytki Sintry są bardzo dobrze oznaczone i nie ma problemów z trafieniem w określone miejsca ). Dwa białe kominy i już wiecie że to właśnie ten budynek. Nie do pomylenia, że się tak wypiszę.
Pierwsze budynki w tym miejscu wznieśli w VIII stuleciu panujący wówczas w Portugalii przedstawiciele mauretańskich dynastii. W X stuleciu w pałacu rezydował kalif, jednak pałacowe budynki nie przypominały świetnych arabskich pałaców budowanych później w Hiszpanii. Z lekka prymitywnie było, więcej twórczej uwagi poświęcono wybudowanej na wzgórzu twierdzy zwanej dziś Castelo dos Mouros czyli Zamkiem Maurów. W czasie rekonkwisty w 1147 r. Sintra została zdobyta przez pierwszego króla Portugalii, Afonsa Henriquesa zwanego również Afonsem Zdobywcą ( po polsku imię króla brzmi Alfons, cóś mniej dostojnie ). Budynki Sintry nie uległy zniszczeniu bo mieszkańcy miasta słysząc o rzezi, którą Afonso i pewien zakon rycerski zgotowali broniącej się Lizbonie postanowili poddać miasto. Oczywiście Afonso natychmiast przejął pałac i uczynił go siedzibą królewską, którą pozostał aż do zmierzchu władzy monarszej w Portugalii. Tak, tak, ten ponad tysiącletni pałac jest najstarszą, świetnie zachowaną królewską siedzibą portugalskich władców i jednym z najstarszych takich miejsc w Europie.
Dobre lata dla monarszej siedziby przyszły wraz z panowaniem króla Dinisa I ( po polsku Dionizego ) z dynastii burgundzkiej . Trochę więcej miejsca poświęcę temu królowi, noszącemu przydomki Trubadur, Rolnik czy Chłopski Król. Facet był ciekawy, korzonki miał półlegalne - ojciec co prawda Afonso III król ale mateczka Beatrycze z Kastylii choć też krwi królewskiej po tatusiu, po mateczce była mniej dostojna - babką Dinisa była kochanka króla Kastylii -Leónu Alfonso X El Sabio - Maria Guzman. Dziadek z przyszłej Hiszpanii miał przydomek Mądry i szczęśliwie dla Portugalii dziadkowe geny odezwały się w Dinisie. W 1290 założył uniwersytet w Lizbonie ( potem przeniesiony do Coimbry ), nakazał sadzenie lasów w pasie atlantyckim, zakładał kooperatywy rolne na północy kraju ( nie do uwierzenia ), zwolnił z podatku transakcje dokonywane na targach, ustalił jasno stosunki z Kościołem zakazując mu zakupu dóbr rodowych ( wyciął też niezły numer papieżowi przyjmując prześladowanych Templariuszy, których czym prędzej w 1319 roku nazwał Zakonem Chrystusa ) a przede wszystkim położył podwaliny pod morską potęgę Portugalii. Taki właśnie król w 1281 roku nie tylko nakazał odbudowę mocno już zniszczonego Palácio de Oliva ( tak wówczas nazywano ten pałac) ale i rozpoczął jego rozbudowę ( przy pomocy uwolnionych królewskim rozkazem Maurów ze wsi Colares ), choć bardziej zwracał uwagę na utrzymanie w niezłym stanie Castelo dos Mouros ( wiadomo - potrzeby mieszkaniowe potrzebami mieszkaniowymi a warownia rzecz najważniejsza ). Wiek później, w roku 1385 kolejny wielki król na tronie Portugalii João I zwany Dobrym lub Wielkim ( po polsku to król Jan ), założyciel dynastii Aviz, zlecił całkowitą przebudowę centralnej części pałacu ( dziedziniec ) i przede wszystkim przebudowę pomieszczeń kuchennych. To wówczas, w wieku XIV pojawiły się w krajobrazie Sintry dwa charakterystyczne kominy po których tak łatwo rozpoznać pałac.
Do pierwszej ćwierci XVI wieku Portugalczycy mieli szczęście do budujących królów, w czasie kiedy panował Manoel I Szczęśliwy z dynastii Aviz, w latach 1495-1521 dokonano przebudowy kompleksu pałacowego w stylu manuelińskim. Manuelino to taki narodowy styl portugalskiego budowania powstały na początku XVI wieku. Twórcze przekształcenie gotyku, podobne do tego które w Anglii zaowocowało stylem Tudorów. Dla Manuelino charakterystyczne jest zachowanie strzelistej gotyckiej konstrukcji i połączenie jej z elementami o motywach morskich ( np. częsty motyw splecionych lin okrętowych, morskich stworzeń, czasem wpół fantastycznych ) i orientalnych ( z lubością nawiązywano do motywów mauretańskich ). Za panowania króla Manoela pałac został oficjalną siedzibą letnią królów Portugalii, tu wynosili się z gorącej Lizbony by w bryzie znad Atlantyku i chłodku ciągnącym ze wzgórz Serra de Sintra odpocząć od letnich upałów. Niestety panowanie króla Manoela było końcem z wielkich czasów dynastii Aviz i właściwie wielkich czasów dla Portugalii. Już za jego rządów zaczęły się nieciekawości - edykt przeciwko Żydom nakazujący chrzest lub wyprowadzkę. Potem było jeszcze gorzej - syn Manoela , João III wprowadził w kraju Inkwizycję i uparcie rozszerzał kolonie zaniedbując krajowe podwórko, wnuk João III nieszczęsny Sebastian ( tego akurat koronowali w Sintrze ), który rozpierniczył państwową kasę, władzę oddał jezuitom i w ramach zabaw w rycerza krzyżowego dał się zabić w Maroku był jednym wielkim kłopotem, Henrique syn Manoela, bezdzietny kardynał którego panowanie było króciutkim epizodem zanim na mocy dynastycznego pokrewieństwa Portugalia na sześćdziesiąt lat przypadła Hiszpanom ( którzy obficie korzystali z portugalskich podatków ). Powolny upadek.
Dla królewskiego pałacu letniego w Sintrze skończyły się złote czasy. Owszem, po odzyskaniu niepodległości po buncie książąt Bragança, wywodzących się z bocznej linii dynastii Aviz, pałac był wykorzystywany ale nowych rozwiązń w nim nie wprowadzano ( dla nas to jednak szczęśliwe, w końcu w salach z czasów Manoela zachowały się piękne XVI wieczne ozdoby w stylu mudejar, piękne azulejos i bogato zdobione stropy ). Pod koniec XVII wieku w pałacu mieszkał przez całe dziewięć ostatnich lat swego życia drugi król z rodu Bragança, Afonso VI zwany Zwycięskim. Dla pałacu niczego dobrego to jednak nie przyniosło, gdyż król niejako przebywał w nim przymusowo i właściwie nie był już królem. Afonso VI miał bowiem problemy z główką, sprawa dość często spotykana w starych, mocno skoligaconych ze sobą rodach. Ten wspaniały przydomek Zwycięski, zawdzięczał głównie swojej mamusi sprawującej regencję, hiszpańskiej arystokratce. Królowa Luisa z domu de Guzmán popędziła kota swoim rodakom i została uznana za portugalską bohaterkę ( należało się, zapewniła Portugalii niepodległość i usiłowała reformować kraj ). Afonso VI przebywał na stałe w pałacu w Sintrze od 1674 roku. Kolejni władcy z rodu Bragança wyraźnie nie mieli serca do pałacu, za srebro z kopalń Brazylii budowali potężny pałac w Mafrze. W 1755 roku podczas tzw. wielkiego trzęsienia ziemi w Lizbonie ( południową Portugalię i północno - zachodnią Afrykę przemodelowało solidnie ale utarło się że jest to trzęsienie lizbońskie ) pałac mocno ucierpiał. Został odbudowany ale był coraz rzadziej wykorzystywany przez panujących. Ostatnią mieszkanką pałacu, pochodzącą z królewskiego rodu, była w latach osiemdziesiątych XIX wieku Maria Pia di Savoia, zwana Aniołem Miłosierdzia z racji swojej działalności dobroczynnej - babka ostatniego króla Portugalii Manoela II.
W roku 1910 królewski pałac w Sintrze został Palácio Nacional - dobrem narodowym. Dziś jest w nieustannej konserwacji, co i raz ze zwiedzania wyłączana jest któraś z sal i nie ma się co temu dziwić - to są baaardzo wiekowe budynki, z kamieniarką, mudejar ( strop kaplicy ) i azulejos i drewnianymi elementami wymagającymi szczególnej troski konserwatorów. Oczywiście mnóstwo opowieści o poszczególnych salach zamku - moją ulubioną jest ta o srokach ze stropu w Komnacie Srok - Sala da Pegas. Każda sroka trzyma w szponkach różę będącą symbolem królowej pochodzącej z Anglii Filipy z of Lancaster i "mówi" w komiksowym dymku "Por bem", co można przełożyć jako "w dobrej wierze". Legendarna wieść niesie że mąż Filipy, dobry król João I został złapany na obcałowywaniu damy, która to sytuacja doprowadziła do sroczych plotek ( he, he, sroka plotkarka ) innych dam. Król bronił się, że pocałunek był "Por bem" i sufit został pomalowany w 136 srok na cześć stu trzydziestu sześciu plotkar, coby wiedziały co król o nich myśli ( w końcu dyskrecja na każdym dworze jest ceniona ). Wersja oficjalna, przewodnikowa, jest rzecz jasna bardziej koturnowa - "Por bem" było dewizą króla a w Sala da Pegas król przyjmował zagranicznych dygnitarzy. Taaa.
Sala dos Cisnes czyli Komnata Łabędzi nazwana tak od sklepienia wymalowanego w łabędzie, pierwotnie była nazywana po prostu Wielką Salą, a za czasów króla Manoela I sala nosiła nazwę Sali Książąt. Na powałę składa się 27 paneli drewnianych, na których przedstawione są ptaki, ( ten sufit został zrekonstruowany po trzęsieniu ziemi w roku 1755 ). Ozdóbstwa sufitowe mają przypominać zaślubiny portugalskiej infantki Izabelli, córki królowej Filipy i króla João I, z burgundzkim księciem Flipem Dobrym. Małżeństwo było tak jakby trochę niedobrane - małżonka zbyt pobożna jak na burgundzkie standardy a Filipek ciut niewierny ( pięćdziesięcioro nieprawego potomstwa ), ale politycznie się sprawdziło. Sala de Dom Sebastiao to komnata z XV wieku używana pod koniec wieku XVI jako sypialnie tego chodzącego nieszczęścia, króla Sebastiana. Czasem pomieszczenie to jest nazywane "Złotą Komnatą", taki wspominek po pierwotnej dekoracji ze złota w różnych odcieniach,. W sali ostały się za to płytki przedstawiające motywy liści winogron, a pochodzące z początku XVI wieku. Sala jest ciemna , focić w niej trudno. Łatwiej byłoby w Sala dos Brasões
- Komnacie Herbów, światełka więcej ale sala olbrzymia, praktycznie nie do objęcia obiektywem nieprofesjonalnym. Kopuła na niej co się zowie, salę wyszykowano za Manoela I, konkretnie to w roku, 1508. Kopułę zdobią siedemdziesiąt dwa herby portugalskiej arystokracji. Na ścianach późniejsza dekoracja z azulejos ( XVII i XVIII wiek ). To właśnie z okien tej sali roztaczają się widoczki prezentowane poniżej ( o ile mnie pamięć nie zawiodła ).
Jest jeszcze Komnata Manuelińska, komnata Galeonów - - Sala das Gales, Komnata Chińska i "grota" kąpielowa - Gruta dos Banhos
( cokolwiek zdziwna jak na kąpielisko ale z cud azulejos i uroczym sufitem z XVIII wieku ). Oczywiście wszystko wypełnione meblami indo - portugalskimi, sekretarzykami varugeno, arrasami ( sfociłam ten XV wieczny z roślinami, najbardziej do mnie przemówił ) i całą kupą innych antyków typu XVIII wieczna chińskiej produkcji pagoda z kości słoniowej. Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie pałacowa kuchnia. Wygląda jak wyłożona masą perłową a to cud płytki ceramiczne ( Mamelon zapałała tzw. pożądaniem namiętnym ). Olbrzymia jak sala balowa, z kominami sprawiającymi nieco surrealistyczne wrażenie. Kominy liczą sobie ponad trzydzieści trzy metry, człowiek czuję się pod nimi jak pod kopułą Sala dos Brasões. No jestem nadal mocno zauroczona.
A tak w ogóle to przy tych rozpamiętywaniach urody ceramicznych płytek. Pierwsze płytki do Portugalii sprowadził Manoel I, który w 1503 roku odwiedził był Sewillę. Tak go przyuroczyło że zaszalał i dzięki temu w Palácio Nacional jest spora kolekcja hiszpańskiej ceramiki wykonanej wg. XV wiecznej metody cuenca. Nie są to płytki w kolorach kojarzonych z typowym portugalskim azulejos, czuć ich mauretański rodowód , że się tak wypiszę. Ten portugalski błękit na bieli to późniejsza sprawa - druga połowa XVI wieku i wieki XVII i XVIII. Figuralne przedstawienia też zostały zapożyczone z Hiszpanii ( do której przywieźli je włoscy majolikarze pod koniec XV wieku ). Z czasem Portugalczycy opracowali własne typy przedstawień jak "na kafelkach" i sposoby umieszczania azulejos, no zrobili z tego sztukę narodową, której najlepsze przykłady są nie do pomylenia z żadnym stylem "glazurniczym".
Na koniec ogrody - nieduże i utrzymane klasycznie dla Półwyspu Iberyjskiego, znaczy cięte bukszpany w ogrodzie nazywanym ogrodem króla João, donice z kwitnącymi, pomarańczowe drzewka i olbrzymie drzewa magnolii zimozielonych. Paprocie koło sadzawek z rybkami. Szczerze pisząc bardziej niż odtwarzany warzywnik z czasów średniowiecza interesowała mnie kamienno - ceramiczna strona ogrodu - lew manueliński i kolonialnego pochodzenia praczka przy sadzawce z kamienną tarą.
Palácio Nacional zwiedzało nam się świetnie, turystów było akurat tyle że nie przeszkadzali sobie wzajemnie. Na koniec imprezy zwiedziłyśmy kibelek z ofertą handlową - interes można robić wszędzie, he, he. To chyba Portugalczykom zostało po przybyszach z Bliskiego Wschodu, sefardyjskich Żydach i Maurach.
Sorry za jakość zdjęć - nadal mi się nie polepszyło z foceniem.