No i zapowiadają upały ale takie mokre, coś à la Amazonia, Małgoś - Sąsiadka udała się profilaktycznie do apteki w celu nabycia nasercowców, Ciotka Elka zaopatrzyła się w olejki mentolowe do kąpieli, Dżizaas kręci nosem bo jako stwór surykatko - jaszczurczy woli upały suche. Mamelon i ja mamy tajny gryplan którego głównym celem jest schowanie się w czterech ścianach. No w końcu mamy lipiec, najcieplejszy i najbardziej burzowy miesiąc w roku, nie ma co narzekać.
Ogród szczęśliwie nie wysycha, mimo gorąca, rośliny czują się w tych tropikach nawet znośnie ( choć część liści na irysach bródkowych zagrzybiona ), przede mną słodkie oczekiwanie na paczkę od Roberta. Jeszcze mi się plany wizytowo - podróżowe, przyjmowalno - gościowe fajnie rysują, więc tak bardziej optymistycznie ten ostatni lipcowy tydzień i początki sierpniowe się zapowiadają. Niestety nie wszystko jest cool, Mamelonowe lilie jednak dopadł wirus! Cholera, szlag trafił akurat ulubione jasne różyki - no nie ma sprawiedliwości na tym świecie! Co prawda pomyłkowe malinowce też zaczynają wyglądać podejrzanie, ale to żadne pocieszenie. Z rzeczy miłych na pocieszkę to powolutku zaczynają się rozwijać moje anemonopsisy i rozrastają się bergenie orzęsione, a u Mamelona odbił połamany przez wichurę judaszowiec 'Forest Pansy'.
Całkiem fajnie ( tfu, tfu, tfu! ) wygląda w Alcatrazie poletko doświadczalne z odmianowymi języcznikami ( prawdziwie doświadczalne a nie pituliten jakiś, jak to w niektórych szkółkach, które po sezonie w glebie wywalają odmiany roślin jako sprawdzone ). Może nie jest to jeszcze powalające na plecki, zjawiskowe nasadzenie ale coś tam się zaczyna paprotnie porządnie robić. Myślę że taki gorąc wilgotny rozrostowi paprociumów będzie sprzyjał. Bardzo cieszę się z tego że języczniki tak dobrze ruszają , bo otwiera się przede mną możliwość ich bezstresowej uprawy, a jest parę ciekawych odmian tej paproci, które chętnie zaprosiłabym do Alcatrazu. Kto wie, może sama się udam do Berlina na paprociowe zakupy, a może po prostu bezczelnie poproszę zapaproconych o przysługę. W każdym razie Asplenium scolopendrium'Laceratum Kay', widziane kiedyś w dorosłej postaci w Garden House dobrze wyglądałoby na mojej języcznikowej rabacie, he, he. Skoro języczniki dobrze rosną to i taki bardziej rarytetny, czyli rzadziej spotykany, mógłby sobie porastać w morzu pospolitości ( ostatnio tzw. pospolitość roślinna bardziej mnie kręci, rarytety to tak raczej w charakterze wisienki na torcie i jako pretekst do podróży lub miłych kontaktów towarzyskich ). Dziś na fotkach rośliny z sauny, należycie nawilżone, lśniące od wilgoci ( sorrky za tę mgiełkę, parowało ). Co prawda miałam sfocić zmokłe koty, ale one wyczuły że dziś prezentują się niewyjściowo i myknęły jak tylko zobaczyły obiektyw skierowany w ich stronę.
Ogród szczęśliwie nie wysycha, mimo gorąca, rośliny czują się w tych tropikach nawet znośnie ( choć część liści na irysach bródkowych zagrzybiona ), przede mną słodkie oczekiwanie na paczkę od Roberta. Jeszcze mi się plany wizytowo - podróżowe, przyjmowalno - gościowe fajnie rysują, więc tak bardziej optymistycznie ten ostatni lipcowy tydzień i początki sierpniowe się zapowiadają. Niestety nie wszystko jest cool, Mamelonowe lilie jednak dopadł wirus! Cholera, szlag trafił akurat ulubione jasne różyki - no nie ma sprawiedliwości na tym świecie! Co prawda pomyłkowe malinowce też zaczynają wyglądać podejrzanie, ale to żadne pocieszenie. Z rzeczy miłych na pocieszkę to powolutku zaczynają się rozwijać moje anemonopsisy i rozrastają się bergenie orzęsione, a u Mamelona odbił połamany przez wichurę judaszowiec 'Forest Pansy'.
Całkiem fajnie ( tfu, tfu, tfu! ) wygląda w Alcatrazie poletko doświadczalne z odmianowymi języcznikami ( prawdziwie doświadczalne a nie pituliten jakiś, jak to w niektórych szkółkach, które po sezonie w glebie wywalają odmiany roślin jako sprawdzone ). Może nie jest to jeszcze powalające na plecki, zjawiskowe nasadzenie ale coś tam się zaczyna paprotnie porządnie robić. Myślę że taki gorąc wilgotny rozrostowi paprociumów będzie sprzyjał. Bardzo cieszę się z tego że języczniki tak dobrze ruszają , bo otwiera się przede mną możliwość ich bezstresowej uprawy, a jest parę ciekawych odmian tej paproci, które chętnie zaprosiłabym do Alcatrazu. Kto wie, może sama się udam do Berlina na paprociowe zakupy, a może po prostu bezczelnie poproszę zapaproconych o przysługę. W każdym razie Asplenium scolopendrium'Laceratum Kay', widziane kiedyś w dorosłej postaci w Garden House dobrze wyglądałoby na mojej języcznikowej rabacie, he, he. Skoro języczniki dobrze rosną to i taki bardziej rarytetny, czyli rzadziej spotykany, mógłby sobie porastać w morzu pospolitości ( ostatnio tzw. pospolitość roślinna bardziej mnie kręci, rarytety to tak raczej w charakterze wisienki na torcie i jako pretekst do podróży lub miłych kontaktów towarzyskich ). Dziś na fotkach rośliny z sauny, należycie nawilżone, lśniące od wilgoci ( sorrky za tę mgiełkę, parowało ). Co prawda miałam sfocić zmokłe koty, ale one wyczuły że dziś prezentują się niewyjściowo i myknęły jak tylko zobaczyły obiektyw skierowany w ich stronę.