Końcówka miesiąca taka niespodziankowa. Pojawił się u nas Sz. Sz. ( Szymon szwagier ) z młodszym siostrzeńcem w charakterze przystawki a właściwie deserku. Młody szczery do bólu zapodał że ciocia coś gruba i że spędzanie czasu z ciocią szczuplejszą też go nie do końca satysfakcjonuje. Ach, ta młodzież, dogodzić nie można. Dżizaas się przymilała do naszego sześciolatka a my stare doświadczone ciotki ( bo Ciotka Elka jako przedstawicielka starszego pokolenia ciotek też uczestniczyła w ciotkowaniu ) załatwiłyśmy sprawę tradycyjnie - "Masz tu na lody". Korupcja na całego! Sięgając pamięcią w odległe czasy swojego dzieciństwa wspominam najmilej ciotki i wujków sponsorujących zakupy lodowe, macania , całuski i ciumciania nad moim dziecięcym urokiem nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Małe, interesowne stworzonko ze mnie było, zdegustowane szczególnie tymi ciotczynymi szczebiotami. Ha, mój siostrzeniec radośnie planujący sponsorowaną przez ciotki imprezkę z o parę lat starszym bratem w charakterze wodzireja, jako żywo przypomina mi własne dzieciństwo i boskie imprezowanie z Pitusiem w wesołym miasteczku. Moja krew ( choć nie bezpośrednio ), że się tak wypiszę!
Po wizycie naszego młodego przeżyłam zaskoczkę - koty mnie obsiadły i przymilały się jak nigdy. Czyżby były zazdrosne?! Mały wychowywany w zazwierzęconym domu ćwierkał radośnie w ich kierunku ( co tam ciotki, co tam kasa na lody - ciotczyne koty to jest prawdziwa wisienka na torcie, niemal główny powód wizyty ), a one bezczelnie go ignorowały! Jak tylko zamknęła się brama za samochodem odbyły się napady na mnie i słodkie ocierania, wyczuły bestie konkurencję. Felicjan posunął się nawet do tego że usiłował mi szukać we włosach insektów ( a może to było wygryzanie naskórka, sama nie wiem ).
Po tej porcji słodyczy życie towarzyskie mi się rozwinęło w całkiem nieprzewidzianym kierunku - otóż wdepnęła w moje niezbyt czyste progi Małgoś - Sąsiadka, która wczorajszy dzień może zaliczyć do tych z serii "Żegnaj świecie!" ( ciśnionko miała niskie, choć wcale niezejściowe i po prostu źle się jak na te swoje 87 lat czuła ) i stwierdziła że jednak ma się jej na życie i zamierza to uczcić czymś "perlistym". Zawrzałam i zabulgotałam na temat "Co ja myślę o cukrzycy popijanej coca - colą" ( grzych wielki uprawiany przez Małgoś Sąsiadkę w tajemnicy przed diabetologiem ) ale Małgoś - Sąsiadka przerwała mi perorowanie prozdrowotne i wypaliła "Szampana kup!" . Zaraz potem dodała "Tylko żadnych małych buteleczek, nie jestem dzieckiem". Wizja uchlania się Małgoś - Sąsiadki zawartością normalnej butelki szampana sprawiła że stanowczo odmówiłam zakupu wina, choćby nawet w sklepie na rogu sprzedawali za marne rupie Dom Perignon czy Pernod Ricard-Perrier-Jouet. Krakowskim targiem stanęło na tym że nie będzie uczczenia powrotu do życia wodą mineralną, tylko zrobimy to dwie jedną butelką piweńka na łeb. No cóż, piweńko wystarczyło, z Małgosinego domu dobiega mnie "Spójrz prosto w oczy me" w wykonaniu Violetty Villas i Małgoś - Sąsiadki. Co za suka ze mnie, upiłam staruszkę!
Panie starsze bywają osłodą życia - teściowa Cio Mary ( wiek lat 96 ) wykorzystując "starcze zdziecinnienie" przymusiła Wujka Jo do zainstalowania ekspresowego nowego telewizorka na którym będzie śledzić Światowe Dni Młodzieży - zdziecinnienie to zdziecinnienie, a dzieci to młodzież, jasne nie! Może i tłumaczenie nieco szokujące ale dość logiczne, he, he. Wujek Jo pokornie walczył z elektroniką znosząc babskie rechoty. Mój boszsz... daj mi dożyć takich lat w takiej formie jak Małgoś Sąsiadka czy mama Wujka Jo. I ćwierkać że się nie jest dzieckiem kiedy ma się ochotę na alkohol lub bezczelnie wykorzystywać "zdziecinnienie" kiedy przyjdzie na to ochota! Panią mocno starszą być marzę ciągle będąc panią w wieku średnim.
Dzisiejszy wpis ozdabiają prace gruzińskiego ( tak, tak, Gruzini nie tylko ikony piszą ) twórcy Niko Kherkeladze.
Po wizycie naszego młodego przeżyłam zaskoczkę - koty mnie obsiadły i przymilały się jak nigdy. Czyżby były zazdrosne?! Mały wychowywany w zazwierzęconym domu ćwierkał radośnie w ich kierunku ( co tam ciotki, co tam kasa na lody - ciotczyne koty to jest prawdziwa wisienka na torcie, niemal główny powód wizyty ), a one bezczelnie go ignorowały! Jak tylko zamknęła się brama za samochodem odbyły się napady na mnie i słodkie ocierania, wyczuły bestie konkurencję. Felicjan posunął się nawet do tego że usiłował mi szukać we włosach insektów ( a może to było wygryzanie naskórka, sama nie wiem ).
Po tej porcji słodyczy życie towarzyskie mi się rozwinęło w całkiem nieprzewidzianym kierunku - otóż wdepnęła w moje niezbyt czyste progi Małgoś - Sąsiadka, która wczorajszy dzień może zaliczyć do tych z serii "Żegnaj świecie!" ( ciśnionko miała niskie, choć wcale niezejściowe i po prostu źle się jak na te swoje 87 lat czuła ) i stwierdziła że jednak ma się jej na życie i zamierza to uczcić czymś "perlistym". Zawrzałam i zabulgotałam na temat "Co ja myślę o cukrzycy popijanej coca - colą" ( grzych wielki uprawiany przez Małgoś Sąsiadkę w tajemnicy przed diabetologiem ) ale Małgoś - Sąsiadka przerwała mi perorowanie prozdrowotne i wypaliła "Szampana kup!" . Zaraz potem dodała "Tylko żadnych małych buteleczek, nie jestem dzieckiem". Wizja uchlania się Małgoś - Sąsiadki zawartością normalnej butelki szampana sprawiła że stanowczo odmówiłam zakupu wina, choćby nawet w sklepie na rogu sprzedawali za marne rupie Dom Perignon czy Pernod Ricard-Perrier-Jouet. Krakowskim targiem stanęło na tym że nie będzie uczczenia powrotu do życia wodą mineralną, tylko zrobimy to dwie jedną butelką piweńka na łeb. No cóż, piweńko wystarczyło, z Małgosinego domu dobiega mnie "Spójrz prosto w oczy me" w wykonaniu Violetty Villas i Małgoś - Sąsiadki. Co za suka ze mnie, upiłam staruszkę!
Panie starsze bywają osłodą życia - teściowa Cio Mary ( wiek lat 96 ) wykorzystując "starcze zdziecinnienie" przymusiła Wujka Jo do zainstalowania ekspresowego nowego telewizorka na którym będzie śledzić Światowe Dni Młodzieży - zdziecinnienie to zdziecinnienie, a dzieci to młodzież, jasne nie! Może i tłumaczenie nieco szokujące ale dość logiczne, he, he. Wujek Jo pokornie walczył z elektroniką znosząc babskie rechoty. Mój boszsz... daj mi dożyć takich lat w takiej formie jak Małgoś Sąsiadka czy mama Wujka Jo. I ćwierkać że się nie jest dzieckiem kiedy ma się ochotę na alkohol lub bezczelnie wykorzystywać "zdziecinnienie" kiedy przyjdzie na to ochota! Panią mocno starszą być marzę ciągle będąc panią w wieku średnim.
Dzisiejszy wpis ozdabiają prace gruzińskiego ( tak, tak, Gruzini nie tylko ikony piszą ) twórcy Niko Kherkeladze.