Nie mam dobrych wieści. W sprawie Pasiaka ani widu ani słychu, nie był i nie jest oglądany w miejscach, które lubi odwiedzać. Śledzę co i jak, wieści o zaginięciu rozpuszczone ale Pasiak zaniknął tak jak to koty mają w zwyczaju, wtopił się w okolicę jak rasowy szpion szoguna. Pociesza mła to co powiedziała pani od Pusia - "Wydaje mi się że on kogoś jeszcze ma i to od niedawna", mła woli być "zdradzoną" i porzuconą niż pańcią kota, któremu coś złego się przydarzyło. Jeszcze całkiem się nie poddałam, w końcu Wiktorek wracał po dwóch tygodniach, może i Pasiak się jeszcze pojawi. Nasłuchuję miauków zza okna, z nadzieją że usłyszę triumfalne "Muamamaum! ( Pasiakową fanfarę powitalną ) i świat wreszcie się poukłada a sprawy, koty i rzeczy wrócą na swoje miejsce. Na wszelki wypadek przygotowuje się do życia "jak zwykle", znaczy kupuję nasiona, jakieś roślinki czy świąteczne durnoty. Ustawiam te głupie dekoracje. To tak wszystko trochę z rozpędu bo szczerze pisząc nic mła nie cieszy, to tylko rzeczy i sprawy bez większego znaczenia. Ech...
W stadzie gniewy i pretensje, Mrutek szaleje z powodu braku przyjaciela. Cierpimy na tym wszystkie, zrobił się nasz kochany Mrumi naprawdę wrednym kocurem. Mła jest pogryziona, dziefczynki są napadane, nawet Mercia i Leon, nasze jazgoczące psy sąsiedzkie zostały przez Mrutka pogonione, co samo w sobie jest zadziwiające bo Mrutek w przeciwieństwie do Pasiaka czuł do tej pory przed tymi malutkimi kundelkami respekt. No to teraz już nie czuje, w ogóle żadnego respektu przed nikim, usiłował wywalić z pieleszy nawet Jej Skrzekliwość, pocieszycielkę mła. Szpagetka jest obecnie przytulanką, bardzo do mła lgnie, jak zawsze w ciężkich dla mła chwilach mogę liczyć na udostępnienie futerka do wtulenia. Dobra z niej przyjaciółka, prawdziwa podpora mami. A ogród sobie kwitnie jak gdyby nigdy nic, pięknie i nieciesząco.