Ekstremalni długo nie mogli uwierzyć że się koncepcja Europy żywionej przez insze kontynenty wali, ba, niektóre jeszcze nie wierzo w to co się dzieje! Dalej są na etapie "hobbystów udających farmerów". Żadnych dopłat do paliwa, żadnych osłon celnych i w ogóle niczego dla rolników. OK. Mła tyż jest za brakiem dopłat takich ja te obecne. Tylko jak urealni się ceny żywności produkowanej w Europie to przed Parlamentem Europejskim gilotyna zostanie ustawiona nie rękoma rolników tylko konsumentów. Tania żywność z krajów gdzie o normach mało kto słyszał. Taa... No cóż, co i raz wybuchały w ubiegłej dekadzie skandale z tym związane. U nas kury chadzać będą na wolności ale my będziemy wpieprzać te z brazylijskich ferm czyli obozów zagłady dla zwierząt, nasycanych po śmierci chemią, żeby apetyczniej wyglądały. Albo sałaty z odpowiednią ilością Escherichia Coli . Kiedy mła czyta teksty typu "Od dawna wiadomo, że rolnictwo w Europie to relikt, nie ma żadnych szans w konkurowaniu z amerykańską i kanadyjską pszenicą; dojdzie jeszcze ukraińska, argentyńską wołowiną, australijską wełną itd. Rolnictwo w Europie jest skazane na nieopłacalność. Nie pomogą protezy unijne czy inne", to zastanawia się jak mocno trzeba być zanurzonym w globalistycznej przeszłości żeby nie ogarniać w dobie wybuchających konfliktów że produkcja rolna jest produkcją o strategicznym znaczeniu. Wystarczy przerwać łańcuch dostaw i sobie będziesz durniu jeden z drugim żarł lebiodkę na przednówku zbieraną i pożywne placuszki z kory brzozy a nie wołowinę argentyńską zagryzaną pszenicą amerykańską na glifosacie hodowaną i nie będziesz popijał napojem słodzonym kukurydzopochodnym syropkiem, który to syropek z takiej samej uprawy jak ta pszenica.No i git bo jedyne komu by to dobrze zrobiło to koncernom uprawiającym paszę dla ludzi i przetwarzającym ją w fabrykach. Nestlé S.A. ma siedzibę w Szwajcarii, kraju do EU nienależącym. Zaprawdę powiadam Wam, dopieszczajmy szwajcarski koncern mający siedzibę w Vevey, nie pozwólmy zdechnąć Szwajcarom z głodu, sami zdychajmy jak Amerykanie na cukrzycę i nowotwory by koncernowym było lepiej. Jesteśmy tym co jemy i qarwa mamy tego w Europie świadomość. Wicie rozumicie, Coca - Cola w Stanach ma większą zawartość cukru niż ta w Polsce, wiele amerykańskich produktów nie ma szans na europejskim rynku bo to ersatze. W Stanach jest dobra, organiczna żywność w normalnej, czyli bezdopłatowej cenie i masa gówna, którym żywią się Amerykanie ciągle jeszcze wierzący że FDA to niczego paskudnego do obrotu nie dopuści a oni sami żyją w raju w którym dobra żywność jest tania. Ta wiara to stąd że statystycznie Amerykanie mniej ruszają poza granice kraju niż Europejczycy. To nie jest tak że mła popiera wszystkie postulaty rolników, one są zresztą rożnych krajach różne, bo rolnictwo europejskie nie jest jednorodne. Jednakże mła sporo z nich popiera. Mła nie uważa że rolnicy to przeszłość, mła uważa że koncerny rolne, które produkują taniej, muszą być ograniczane tak żebyśmy nie doprowadzili do kartelizacji produkcji o znaczeniu strategicznym. Dlatego nadal potrzebne są regulacje ekologiczne, żeby stopa zysku nie była dla koncernów zachęcająca. Jednocześnie koncerny jako bardzo duże podmioty nie powinny dostawać żadnych subsydiów, do niczego. W zależności od wielkości areału upraw w danym kraju powinno się ustalać do jakiej wielkości gospodarstwa mogą otrzymywać kasę za trzymanie jakości produktów, bo z tym, zdaniem mła, powinno się wiązać możliwość subsydiowania.
Z czym na pewno trzeba skończyć żeby rolnicy mogli produkować a my zdrowiej jeść. Przede wszystkim z tym piendroleniem pod tytułem Zielony Ład, które jest zbiorem pobożnych życzeń eurokratów i za cel miało brak opłacalności produkcji rolnej w Europie. Z biurokratyzacją rolnictwa, to już nie jest ochrona konsumenta, to jest mania prześladowcza. W dodatku sztuka dla sztuki, bowiem przepisy są tak niejasne a często wręcz sprzeczne ze sobą że orientację tracą nie tylko
rolnicy, ale nawet zajmujące się tym profesjonalnie firmy i instytucje
doradcze. Kiedy biurokracja zaczyna się zajmować sama sobą, najlepszym wyjściem jest zmniejszenie kadry urzędniczej na samym szczycie biurokratycznej drabinki o ponad 50%, stary sprawdzony sposób. Trzecia rzecz do likwidacji to suicydalna polityka handlowa dopuszczająca bez cła na unijny rynek
produkty z krajów, które nie muszą spełniać żadnych unijnych standardów
( w tym tych uwielbianych przez "Zielonych" klimatycznych, środowiskowych, socjalnych, sanitarnych ). Zanim zaczniemy biadać nad losem farmerów z Burkina Faso, pomyślmy jak poradzimy sobie z transportem produktów rolnych z tego kraju. Mła wierzy że problemy z zanieczyszczeniami azotem, wynikające ze stanu hodowli w Holandii i Belgii, spoko da się rozwiązać o ile nie będzie się grzało ideologią, to samo dotyczy produkcji rolnej z Ukrainy, która powinna już teraz podlegać europeizacji norm. Narzekanie w temacie skażenia azotem i jednoczesne narzekania na ceny nawozów to coś nie tego, gówno to złoto, mocz takoż samo, chyba któś to powinien bardziej przemysłowo przerabiać. Quźwa, byleby kto tylko jedynie słusznych wizji nie miał to będzie się można pochylić nad zmniejszeniem produkcji związanym ze znaczną poprawą jej jakości. Koniec nadprodukcji chłamu, w tym kierunku powinniśmy iść a nie w odpuszczanie używania pestycydów czy antybiotyków. W tym celu mła jest za wprowadzeniem na agendę europejską zagadnienia dotyczącego ograniczenia emisji. Mła uważa że należy natychmiast ograniczyć o 100% emisję głupoty. Dla polepszenia klimatu, tego między ludźmi przede wszystkim.
Dziś za ozdóbstwa wpisu robią ilustracje starych książek kucharskich, z czasów kiedy zaspokojenie apetytu nie było dla Europejczyków oczywistą oczywistością. Nie dlatego że jedzenie było porażająco drogie, tylko dlatego że za pracę płacono mało. Teraz apetyt zaspokoić to żaden problem, problemem jest jakość zaspokajacza. Postęp jest, należy zatem mieć nadzieję że za jakie sto lat zaczną za pracę w końcu płacić tyle że nikt byle czego jeść nie będzie. W Muzyczniku ojla, ojla.