W ostatnim tygodniu na powietrze wyszłam raz. Raz! Leżę, staram się wstawać i chodzić po chałupie ale cóś ciężko. W domu grzeję na całego, gdzieś mając rachunki, więc ciepło a poprawia mła się jakby się nie poprawiało. Jak mła przestało z nosa lecieć, to mła zaczęła odpluwać z oskrzelków, jak mła przestała odpluwać z oskrzelków, to obudziła się z powiekami sklejonymi ohydną wydzieliną, jak z oczkami nieco lepiej to znów leje jak wóz strażacki. No ale cóś jakby szło ku lepszemu, po niemal 10 dniach zalegania mła mówi jak człowiek, znaczy nie basem ale tzw. wczorajszym altem, była w stanie tym głębokim skrzekiem zrobić Włodzimierzowi awanturę za zalanie korytarza ( Włodzimierz tyż wygląda jak zza krzaka, urodziny Ciotki Elki były więc wiadomo ), zaczyna czuć zapachy i smaki, w związku z czym jakby troszki apetyt odzyskała, mniej śpi, co wskazuje że ma się jej na życie. Mła bardzo by chciała już się ruszyć, dom zaczyna działać na mła opresyjnie, więźniem się czuję. Nogi mła swędzą, zaśnieżony światek wokół kusi, fotki psowe na blogu Oli takie kuszące, mła by tak na spacer poszła kaczkom żyru zadać. Mój boszsz... może w przyszłym tygodniu mła się uda dojść do paczkomatu, bowiem na ślepiach ma cały czas wyrzut sumienia, który trzy tygodnie temu miał być nadany do Kocurrka. Mła tak myśli, zbiera się, przygotowuje swoje śmieci przywiezione z Marolles do obróbki, potupie, potupie, i nagle bach... siadam całkiem bez sił i nawet ciężko mła dojść i zrobić sobie gorącej herbaty. Odpoczywam, wstaję i nastawiam wodę, sypię susz do czajniczka kiwając się nad nim, zalewam listeczki i czekam, usiłując podeprzeć powieki zapałkami. Piję tę herbatę na wpół na jawie, zaraz potem kładę się z kotami ( one zawsze chętne do wspólnego zalegania ). Po troszki więcej niż godzince mła wstaje, czuje jak energia ją rozpiera, świat kusi, mła ma gryplany, kręci się po chałupie i bach... historia się powtarza. Tak to teraz jest ze mła.
Na blogim mła wspominkuje Gandawę, miasto o starówce urodziwej, choć nie aż tak urodziwej jak przepiękna, stara Brugia, której widoki mła ma wciąż pod powiekami. Ech... w Brugii mła zdawało się kiedy wyglądała przez okna, że żyje we fragmentach obrazów flamandzkich mistrzów, tych widocznych zza Madonn miastach ze spiczastymi dachami budynków, które tak kłuły zawsze oczy mła że zamiast oglądać tronujące Madonny, mła wgapiała się w widoczki flamandzkich ulic. Miło wspominać takie podróże. Koty trzymają się blisko mła, chyba czują że jej teraz trza opieki. Niestety mamy problem Złego, który się zalągł. Mrutek gdzieś tam wysłuchał że Złego wypędza się salcesonem i zaraz poczuł silną potrzebę dokonania na nim egzorcyzmów. Wypędzanie Złego z Mrutka salcesonem jest zdaniem mła dla Mrutka niezdrowe, ale on coś nie chce przyjąć tego do wiadomości i psoci na całego. Co prawda to nie on a Sztaflik zbiła słój do cukru, ten z ptaszkiem, ale Mrutek usiłuje wywalać rzeczy z szafy, spać na świeżo wypranym i wyprasowanym, przesadzać mła sukinkulenty. Mła macki opadajo na takie zachowanie i nawet przestała się na Mrutka nadzierać, co jego zdaniem jest obrzydliwe i świadczy o tym że mła nie sprawdza się w roli madki, bo nie ma tego... ten... procesu wychowawczego. No cóż, jak będę miała trochę więcej siły to zapoznam tyłek Mrutka z pantoflem, sądzę że ten proces wychowawczy najszybciej gwarantuje pozytywne skutki. Mrutek wtedy będzie prawdziwie zaopiekowany i nie będzie miał powodu do narzekań. Dziefczynki, poza Sztaflikiem, która jest przeca dziefczyńskim dziwelongiem, grzeczne, Pasiak udaje że rozwalenie organizma mła to nie przez niego, tylko przez nieznanych sprawców, których mła szukała przez dwie bardzo mroźne noce. On też się bardzo razem ze mła zastanawia, po co mła ich szukała? No tak intensywnie nad tym myśli że aż zasypia z tego myślenia. Mła mu mściwie i jadowicie do ucha podczas tych jego drzemek sączy okropne wizje jego przyszłości. Wiecie, torebka i dywanik.
Wyrkując mła ogląda kryminały, znaczy naszych politycznych, bo tam teraz seria "Bezprawie i Nieporządek". Z polskiego na nasze, obecne rzundzące doszły do wniosku że co im tam uchwały i ustawy, byle tej najważniejszej, znaczy Konstytucji nie złamać a reszta to w dupiu i to w głębokim dupiu, bowiem prawo było tworzone bo to by chronić byłych rzundzących. No cóś w tym jest, mła to przyznawa a byłe rzundzące to potwierdziły ustami Horały Marcina. Złodziejstwo zgodne z procedurami stworzonymi przez PiSdniętych jest cacy, tylko to pozaproceduralne jest be. Taa... Teraz dawna prokuratura zwinęła pana Wawrzyka od wiz, jako tzw. ruch wyprzedzający, coby pan Wawrzyk nie pojawił się na planowanej komisji w sprawie wiz, ponieważ przy wizach śmierdzi tak że ten smród niemożliwy z powodu tylko jednego pana Wawrzyka. Zarzut, który prokuratura stawia Wawrzykowi jest z tych śmiesznych, przekroczenie uprawnień. Mła sądzi że następna w kolejce do rozpirzenia przez ministra Bodnara jest prokuratura w Lublinie, która zdaniem mła wyraźnie stara się "skręcić"śledztwo przyszłej komisji sejmowej. Jest to o tyle dziwne że przeca Wawrzyk lojalny wobec szefów do bólu. Prokuratura w Lublinie, podobnie jak niegdyś ta w Katowicach, robiły "w sprawach politycznych". Oj, będzie się działo, na razie co i raz cliffhanger, mła zaciekawiona, choć kiedy sobie pomyśli że to tak naprawdę a nie "House of cards" to jej się jakoś tak słabawo robi. To co mła w tym wszystkim bajzloprawnym martwi, to jest to żeby proces przewracania praworzundności nie był cóś wybiórczy. Jak czyścić to dogłębnie, srandemicznie to nie tylko po złodziejskich "zakupach", przede wszystkim po ograniczeniu praw obywateli. Qurna, obywatele mają prawo być dobrze zarzundzanymi, z poważaniem wszelkich ich swobód. Dmuchana przez mendia srandemia, bez rzeczywistych podstaw do ogłaszania kwarantann, to jest dopiero syfiland, w którym obecnie rzundzący chętnie uczestniczyli, przyklepując różne prawne guana. Nie ja jedna liczę na wyjaśnienia w tej sprawie.
Dziś za ozdóbstwa wpisu robią fotki z piórami, karnawałowe że hej, bo mimo że mła leży to dookoła niej karnawał w Ryjo urządzany przez politycznych. W Muzyczniku stosownie do fotek batucada grana przez bateriję, czyli karnawałową brazylijską orkiestrę. A potem przegląd kandydatek na rainhę czyli królową, w tym wypadku królową karnawału. Cinżka robota ten taniec z tymi wszystkimi piórami.