Pasiak kwitnie, mimo ran na sznupie, podrapów na uszach, pogryzionej łapie. Żadnego przeziębienia, apetyt jak u młodego wieloryba. A mła? No a mła po tych przechadzkach w mroźne noce chyrla porządnie, jazda z gorączką, trzęsawką, kaszlem wściekłym i bólem gardła, glutaniem, laniem i wszystkimi nieradościami mocnego przeziębienia. Gorączka nie jest zbyt wysoka bo to nie wirus ale z tych udupiających. Mła uziemiona w domu, wczoraj Mamelon dowiozła żyr dla mła i kotów, nawet własnoręcznie ugotowaną pyszną zupkę pomidorową z ryżem i kawałek serniczka. Mła strasznie dużo śpi, jakby cukrzycę miała, choć nic na paskach po Małgoś nie wychodzi. Bierę witaminę C 1000, jabłuszka sobie uprużyłam i podjadam, glutając w przerwach obficie. Rozmyślam nad zrobieniem z Pasiaka torebki, takiej futerkowej. Mordkę bym zostawiła, nawet szklane oczka bym wprawiła. Torebki są mniej groźne dla zdrowia niż kocurki z awanturniczą żyłką. Na szczęście teraz cała piątka ze mła leży. Wiadomo, jak mam gorączkę to mogę robić za kaloryfer. Miałam w planach wpis o kościołach Gandawy ale skończyło się na wstawieniu fotek. Idę zalegać, bo po południu ma przyjść Włodzimierz i złożyć sprawozdanie z czynności, znaczy przynieść wyprane przez się swetry i pokazać kupione buty, po które pojechał z Irenką. Mła musi być na chodzie, więc teraz jeszcze się bachnę. Jako ozdobnik dziś wzorek do zrobienia torebki z Pasiaka, a w Muzyczniku ciepła muzyczka. Mła jak się trochę lepiej poczuje to zrobi challenge z kotami pod Jerusalemę. Przez całe pół godziny.
↧
Skutek nocnych wycieczek
↧