A co u mła. Mła się ukulturalniła, znaczy obejrzała sobie "Duchy Inisherin" pamiętając jak podobał się jej "In Bruges". Nie zawiodłam się, film wart zobaczenia, mła lubi takie słodko - gorzkie klimaty. Duet a właściwie to tercet jeśli liczyć reżysera "In Bruges", w świetnej formie. Oblookałam też "Bielmo" polecone jej przez Kocurrka, dla mła po raz kolejny spotkanie z hipnotyzującym mła Harrym Mellingiem. Mła zapamiętała tego aktora po " The Ballad of Buster Scruggs", nie udało się jej nie zapamiętać, niestety. Jak to się losy plotą, mały Melling grał w cyklu o Harrym Potterze upiornego grubego kuzyna Harrego, Dudleya Dursleya. Taki kawał aktora z tego chłopaczka wyrósł. Inny zły chłopiec z tej serii, Tom Felton wcielający się w Draco Malfoya, tyż ma w sobie to coś co stanowi o sile brytyjskich aktorów. Takie wicie cuda, oba typy na amantów się nie nadajo a kiedy stają przed kamera dzieje się. Mła się zastanawia czy to warsztat czy siła osobowości, tak ważna w zawodzie aktora. Jeśli chodzi o czytelnictwo to mła leży i kwiczy, mła nie ma czasu na lekturę, cóś zajęta jest. Mła sobie obiecuje, ma książkę na oku i zamówi sobie i wogle, ale na razie to mła stać jedynie na podczytywanie blogów, z komentowaniem jest różnie. Mła nie zrobiła żadnych zdjęć, choć miała ambitne plany. Za to wygrzebała zdjątka z netu, babciowe. W Muzyczniku muzyczka, która mła wydawała się i babciowa i rozgrzewająca. Tym bardziej że Ima bez żenady wyśpiewuje brzydkie wyrazy po naszemu.
Uff, przeszłyśmy antybiotykoterapię. Piszę przeszłyśmy mimo tego że tylko Małgoś brała leki, mła się spinała żeby w minimalnych porcjach które Małgoś raczyła jeść było wszystko co potrzebne. Zajmowało to jej troszki czasu. Na szczęście powolutku wraca apetyt i mła będzie mogla sobie odpuścić myślenie jak w minimalnych porcjach żarełka umieścić jak największą porcję wszystkiego co do życia potrzebne i jeszcze sprawić żeby to było zjadliwe. Jak na razie udało się mła postawić Małgoś przy chodziku, co uznaję za sukces okupiony codziennymi ćwiczeniami. Wczoraj były pierwsze ćwiczenia z obciążnikami, Małgoś dała radę, nawet zażądała zwiększenia obciążenia więc mła pozwala sobie na tzw. ostrożny optymizm. Jutro czy też dziś, mła nie patrzy, na kalendarz zbyt często, jest Dzień Babci i Małgoś będzie miała zrobiony fryz i paznokcie bo przyjdą wnuki i jak to Małgoś zaćwierkała - "nie wolno sobą ludzi straszyć". Mła zakupiła Małgoś stosownego hiacynta, bo przeca przy na stoliku łóżku nie powinno być goło jak przyjdą wnuki ze swoimi chabaziami. Małgoś oznajmiła mła ze zamierza jeszcze trochę pożyć "z chytrości" ponieważ z telewizorni głuchym uchem usłyszała o rewelacyjnej rewaloryzacji. Szczęśliwie Małgoś nie wie o ile wszystko nam poszło do góry a mła nie rozwiewa złudzeń co do naszej siły nabywczej. Niech "chytrość" nam Małgoś przy życiu trzyma jak najdłużej.U Sławencjusza jest niby dobrze, niby bo specjaliści leczą go tak, jakby poza narządami, które są ich specjalnością, Sławencjusz nie posiadał żadnych innych organów. Sławencjusz w związku z tym, ratonku, ratonku , postanowił zawierzyć lekarzom, których zna jako ludź a nie jako pacjent, co mła się wydawa jak najbardziej słuszne, bo nasze znajome lekarze są normalne i wiedzą że na pacjenta trza przede wszystkim działać kojąco. Nie wolno pacjenta straszyć, nawet paskudne diagnozy da się przekazać po ludzku o ile się tylko chce. W przypadku Sławencjusza nie ma paskudnej diagnozy, więc mła w ogóle nie rozumie o co kaman. Ma co prawda brzydkie podejrzenia ale one są tak brzydkie że mła się o nich nawet pisać nie chce. Mamelo te podejrzenia podziela, tak z osobna nam się w łepkach uplingło. Znaczy cóś jest na rzeczy. Tak nawiasem pisząc to mła dziś opadła szczena, kiedy dowiedziała się że konował, i tu przepraszam konowałów, zlecił Sławencjuszowi bardzo inwazyjne badanie, wykonywane zazwyczaj po szeregu innych, bez pełnej morfologii krwi która jest podstawą, mła sama nie wierzy w to co pisze ale qurna dokumentacje medyczną Sławencjusza widziała. Wcale się nie dziwię że Sławencjusz w nerwach i to ciężkich. Żal mła Mamelona, bo kiedy Slawencjusz "chodzi w nerwach" to ona biedula razem z nim.Jeśli chodzi o kotostwo to wyraźnie zaczęło wchodzić w tryb wiosenny. Są niesubordynacje, bezczelności i pokazówki. Mrutku wyczuwał że mła smutna z powodu Mefisia, więc był grzeczny. Może uważał że źle mruczał czy cóś? Natomiast reszta kotów daje mła popalić. najbardziej Szpagetka, która postanowiła lać za kuwetą. Nie wiem dlaczego kuweta uchodzi za nieodpowiednią do załatwiania potrzeb, może to ma coś wspólnego z tym że przez pewien czas usiłowała przejąć ją Sztaflik. Nie do lania tylko do zasiadania. W każdym razie mła musiała po Szpagetce sprzątać ale się zbuntowała i Szpagetka od przedwczoraj jest wywalana na dwór jak tylko zobaczę te jej pozy - "cóś bym zrobiła". Okularia bezczelnie sypia na stole a Pasiak śpiewa na parapecie do ptaków. Mła nie wypuszcza, tym bardziej że w ogrodzie ciągle słychać Chmurkę, uciekniętą papużkę Gieni. Była z tą ucieczką cała opera, niestety nie udało się krnąbrnej złowić mimo zaangażowania sąsiedzkich sił w liczbie dużej. Gienia się martwi, mła się martwi ale papug po niemal tygodniu nadal żyje. Winnym wypuszczenia papugi jest syn Gieni i teraz Gienia testuje siłę miłości synowskiej pełnej poczucia winy. Znosi to z godnością, znaczy załatwiła sobie że kociczka dana na przechowanie zostaje u niej na stałe. Trwa kombinacja żeby pozyskać na stałe drugiego kota, żeby ten pierwszy nie czuł się opuszczony. Jak na razie Gieni udało się uzyskać tydzień z Rukim, buldożkiem francuskim syna. Piesek miły, z kotami chowany, został zaprezentowany Małgoś, co zostało przyjęte jej radosnymi ćwierkami i obrażonym syczeniem towarzystwa z łóżka.