Quantcast
Channel: Blog w zasadzie ogrodowy
Viewing all articles
Browse latest Browse all 1500

Odpowiadalnik komentarzowy

$
0
0

U nas powolutku  do przodu, choć tak po prawdzie to jest dwa kroki w przód, jeden w bok i jeden do tyłu i da capo al fine. O ile tylko ciśnienie w jakiej takiej  normie to Małgoś ćwiczy. Ostatnio co prawda kombinuje sobie zwolnionka "na demencję" ale jak się pamięta w jakich porach się ćwiczy i uskutecznia "zapominanie" o określonej  godzinie, to numer z demencją  nie przechodzi. Mła ma twardy argument; jak ktoś jest w stanie ocenić że ma demencję to co to za demencja? Małgoś z lekka obrażona, bo z demencją się świetnie zaleguje przed telewizorem, bardzo przytomnie komentując formę naszych skoczków narciarskich i durnotę polityków. Otępienie wspaniale służy wówczas kiedy się chrupie wafelki, natomiast uniemożliwia połykanie kotleta mielonego.  Szczęśliwie walka z otępieniem prowadzona groźbą skończenia z wafelkami raz na zawsze o ile nie będą zjadane proteiny działa cuda. Otępiały mózg Małgosiny rejestruje groźby i ocenia gdzie się da fiknąć a gdzie lepiej nie próbować. Małgoś się nadziała  bo mła nie pozwoliła  na numery z lekami, Małgoś pięknie łyka od kiedy raz miała zapodany proszek z tabletek. Niezapomniane przeżycie. Mła powiedziała Małgoś że wie że z  łykaniem była kombinacja pod miękkie serca synusiów a Małgoś na to do mła bezczelnie - "Myślałam że się uda, po tym leku wcale  mi nie jest dobrze. Ale żeby tak do mnie z tą goryczą. No, no, ty to wredna jesteś, prawie jak ja.".  Macki mła opadli. Fakt, antybiotyk dali jak dla konia ale cóż robić było? Ech... dobrze że to  już minęło, miejmy nadzieję że nie będzie powtórki z rozrywki. O ile zdrówko mierzyć krnąbrnością pacjenta to Małgoś jest lepiej.

Było mroźno ale papagaja nadal słychać. No tak, u nas jest sporo ocieplonych budek dla ptaków a od czasu panowania Kituchny na ziemiach fabrycznych i jego wizyt w naszym ogrodzie, nie pojawiają się u nas sroki. Są kosy, które już wiosennie śpiewają i sikorki. Nie wiem, nie znam się na ptoszkach ale wydawa mła się że takie mało stadne ptoszki chyba papagaja nie zaatakują. Może się mylę, Ludmiła dobra w te ptasie klocki, może się wypowie. Gienia żywi nieśmiałą nadzieję że może papug zdziczeje i przetrwa. Mła paciorkuje żeby żadnemu z naszych kotów polować się nie chciało.  Mła nawet przemawiała do Trójłapej Łowczyni, której trójłapność nie stępiła ani instynktu ani umiejętności łowieckich. Co prawda Szpagetka zasadza się głównie na gryzonie ale mła niestety wie że potrafi łapać istoty fruwające. Co do podobieństw między Gienią i Małgosią to te damy  są bardzo różne ale jedną cechę mają wspólną - ośli upór. Z cyklu opowieści z krainy pań mocno starszych opowiastka o Pabasi i  jej nowym lekarzu. Kolejnym z którym jest Ten Sam Problem.  Młody Judym do Pabasi nie spojrzawszy w kartę tylko na wielorybie ciałko - "Pani Barbaro, trzeba schudnąć."  Pabasia do młodego Judyma - "Ani mi się śni, nie będę przechodziła w 85 roku życia na dietę".  Podobno młody Judym był ciężko oburzony że Pabasia z wagą ponad setkę śmiała dożyć tych lat, powinna z przyzwoitości schudnąć albo kipnąć a nie awanturować się w gabinecie lekarskim. Pabasia  jako ludź medyczny szybko ustawiła  młodego  Judyma do pionu, jednakże złość w niej grała i nie pochwaliła się tym że dzięki Ilonie zjechała całe pięć kilo, znaczy ze 130 na 125. Stwierdziła że młody Judym nie zasługuje na względy i niech się zagwozdkuje patrząc na  wyniki jej badań ( Pabasia ma wręcz idealny cholesterol i trójglicerydy, większość lekarzy patrząc na Pabasię podejrzewa bajzel w laboratorium ).  Mam nadzieję że młody Judym nie trafił na listę lekarzy do przeżycia.  Pabasia posiada w główce takową, znajdują się na niej medyczni, którzy znajomość z Pabasią zaczynali od "trzeba schudnąć".  Wielu z tej listy już śpi snem wiecznym, co Pabasia z nieskrywaną satysfakcją wyciąga z pamięci, kiedy jakiś medyk tak zaczyna o tej tuszy bez podkładu; ani jak się pani ma, ani na co się pani uskarża. Wizyta ponoć zakończyła się triumfującym "I złamania kompresyjnego kręgów też nie mam!", co miało młodego Judyma dobić, bowiem jak twierdzi Pabasia medyczny miał widoczną skoliozę kręgosłupa - "Przecież ja to widzę! Pokręcony.".

Teraz o Pasiaku - Pasiak miał ropnia, wyrwane włosy z grzbietu, pogryzione ucho i podrapki przy oczach i na dece. Wszystko to w wyniku spotkania z niejakim Bożydarem, najnowszym kotem fabrycznym, który do budki strażników trafił  koło Bożego Narodzenia. Bożydar niby już po wiadomym  zabiegu ale hormony w nim jeszcze grali  a Pasiak postawił sobie za punkt honoru nie wpuszczać Bożydara do naszego ogrodu bowiem jego zdaniem przylezie taki najsampierw do ogrodu, potem wlezie na parapet, obejrzy nasz dom, postanowi się zainstalować i nie wygonisz już takiego. Pasiak cóś na ten temat wie. Teraz mła pielęgnuje  domowego obrońcę, podrapuje za uszami i wogle.  Mrutek twierdzi że Pasiak bije się dla sportu bo jak się chce naprawdę przeciwnika przegnać to się wrzeszczy "Madka, madka, on tu zaraz wejdzie i jest zjeżony! ". I sprawa jest załatwiana od ręki, bo w naszym ogrodzie mieszka wąż, który nazywa się Szlauch i madka potrafi go użyć w razie zagrożenia całości futer i naszego terytorium. Po tych przeżyciach z Bożydarem Pasiuniu troszkę zeszczuplał, może nie dorównywać Pi dążącej do doskonałości ( znaczy doskonałego kształtu kuli ). Do doskonałości zaczął niewątpliwie dążyć Kituchna, mła widziała go rozwalonego ze swoją laską na wewnętrznym parapecie ich domu. Mój boszsz... co za opas! Sztaflik i Okularia w jednym a wysoki  jak Mrutuś. Co do podejrzeń przejęcia przez kotostwo  mojego bloga to potwarz, kalumnie i jeszcze raz potwarz. One by tej głupiej pisaniny końcem pazura nie tknęły. Tak mła zapewniają, Szpagetka to nawet z waleniem ciałka na klawiaturę, żeby dobitniej było.

Jedyne co mła przychodzi do  łba w sprawie Kocurrkowych oczu to  cóś jak  u Bziczka, witamina d, luteina, świetlik. I przede wszystkim okulista i właściwie dobrane szkła.  Ty Kocurrek nie szalej z paczkami tylko o oczka zadbaj, to jest ważniejsze niż paczenie. Wiadomo że Młody z cylindrami ma pierwszeństwo ale zaraz za nim  ślepawa Kocurrek. A oregano to był  z tego co pamiętam patent Kitty, bardzo dobry zresztą. W ziołach siła. Np. Małgoś odkryła sudokrem lawendowy. Tekst rzucony do mła - "Że też dopiero na starość tyłek pachnie na stałe lawendą a nie tylko umyciem".


Komisja Europejska i jej zgody  to nie jest najgorsze co może nas spotkać. W Europie skład musi być, świerszczyki tyż bo alergeny. W Ameryce i w inszych krajach takich przepisów nie ma, tam jest dopiero jazda. A teraz mła Wam napisze to o czym wszyscy wiemy ale nikt nie chce tego pamiętać - żywność przemysłowa z zasady jest gówniana. Pewnego razu, za siedmioma rzekami, za siedmioma górami, w Brukseli Komisja Europejska stwierdziła, jak najbardziej słusznie zresztą, że odpady mleczarskie to tragedia dla środowiska i nie powinny iść w kanał. Zgadnijcie gdzie poszły? Smacznego! A wszystko dlatego że się budować oczyszczalni nie opłacało bo proces technologiczny drogi w przypadku oczyszczania takich ścieków. Jakąż to karierę zrobiły białka serwatkowe, o których jeszcze 20 lat temu można było przeczytać że nie da się nadużywać. No to ładowano we wszystko. Łatwo wchłanialne białko, tak lubiane przez robiących masę na siłkach. Dziś już tego wielkiego entuzjazmu nie ma, na nerki i wątrobę białko serwatkowe działa jak insze białka. Taa... A robale to zjadamy od dawna. Czerwone robaczki spożywcze  to koszenila.  Znaczy  E -120, pochodzi od czerwców kaktusowych, one produkują kwas karminowy, aby odstraszać drapieżniki. Barwnik uzyskuje się z odwłoków i jaj. Kwas karminowy występuje w ilości 17-24%i może być wyekstrahowany z ciała owada i jego jaj, miesza się go z  solami glinu lub wapnia w celu wytworzenia barwnika karminowego. Pozyskiwanie barwnika z czerwców ogranicza się do wystawienia ich na działanie wysokiej temperatury. Aby uzyskać kilogram barwnika trzeba sproszkować około 150 tysięcy robali. U nas występował czerwiec polski, robiliśmy drzewiej z niego barwnik używany do barwienia tkanin. Na koszenilę często są uczuleni ci którzy mają też alergię na salicylany. Koszenili nie należy mylić z czerwienią koszenilową - E - 124. Koszenilę jecie we wszystkim co ma czerwone, różowe bądź pomarańczowe zabarwienie. Taa... taki niewinny chrzan z żurawiną albo jogurcik truskawkowy. Także spoko, robaczki jadamy od dawna. Szarańcza jest nawet koszerna. Problemem będzie to o czym pisze Hania, trzymanie się HACCP. Jak tak się głębiej zastanowić to insekty to jeszcze nie tak źle, mła uwielbia smak pszczelego gówienka, he, he, he.

Co do Ymy (Anglosasi  pięknie wymawiają to Juma ) to zwyrodniała wyobraźnia mła podsunęła mła pomysł na hit "Oczy Zielone" wykonany przez  śpiewaka dysponującego czterema oktawami i rejestrem gwizdkowym. Coś pięknego by to było! A potem "Biały Miś" i to coś tam o Zakopanem. Mła ma wrażenie że Yma śpiewała głównie w swoim własnym języku, wokaliza znaczy. Mła szczególnie lubi te kawałki  gdzie Yma  robi za indiańskie fletnie. Prawie tak jak te w których  krzyczy kontraltem "Huj!", he, he, he. Co do penisa to wydawa mła się że to z tego fragmentu "Que me tiene herido tu aire de altivez" czyli "Że wyniosły wyraz twej twarzy mnie zranił", tak po prawdzie to "wyniosła mina". Może być jeszcze wers "En tu playa yo fui feliz" czyli "Na twojej plaży byłem szczęśliwy". To tiene i feliz to chyba tak najbliżej tego "penis".  Do oglądania zapodawam Wam koty Arny Miller a do słuchania w Muzyczniku peruwiańsko muzyczkę. A teraz jeszcze polezę do Oli na australijskie fotki z bliska bo tylko okiem rzuciłam w biegu.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 1500

Latest Images



Latest Images

<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>