Chwila chłodku pomiędzy upalnym piątkiem i upalnym poniedziałkiem. Mła odpoczywała po tych temperaturach wykończających jej organizm. Poszła do miasta, poszła do Mamiego ale poza tym oddychała w domu. Nawet do netu zajrzała w rejony gospodarcze bo zastanawia się co dalej z rachunkami grozy a tu co innego widzisz, co innego ci mówią że widzisz. Mła od dawna świadkiem zdziwieństw, np. wszystkie jej mówio że teraz rynek pracownika ale mła zadawa pytanie jakiego pracownika? Z tego co mła widzi to nie ma takich z umiejętnościami, które nie wymagały koniecznie wykształcenia akademickiego ale za to wymagały tzw. dobrego pomyślunku. Tych pracowników znających się na bardzo konkretnej robocie typu stawianie prosto murów, profesjonalna obróbka drewna, prawidłowe podłączenie rury ni ma, ale za to jest cała masa innych, którzy są kształceni wybitnie tylko stanowisk dla nich nie stworzono. Pracy niby wokół pełno ale wcale nie dla wszystkich. A i płace są takie że wielu ludzi nie czuje się zachęconych i uważa że za taką kasę to mogą zasuwać jedynie imigranci. Jak się kryzys rozwinie, łańcuchy dostaw zaczną skracać to mła ma wrażenie że zamiast być lepiej zrobi się cóś gorzej. Bo niby to skracanie dobra rzecz ale cóś mła mówi że produkcja dóbr nie będzie już tak masowa jak była. Mła cały czas ma z tyłu głowy te lata 90 z bezrobociem, zaraz po komunie, która zatrudniała wszystkich jak leci żeby bumelanctwa nie było. Mła wie że rachunek ekonomiczny potrafi być bezlitosny i że łatwo od niespiesznych poszukiwań pracy satysfakcjonującej przejść do gorączkowych poszukiwań pracy jakiejkolwiek. Dziś wszyscy narzekają że pracowników nie ma, jutro mogą narzekać że od cholery jest bezrobotnych. Mła już to widziała jak się poprzedni system wypierniczył. Dziś pracuje w naszym kraju ledwie ponad 50% obywateli w wieku produkcyjnym, jutro na skutek załamania gospodarczego te 40 i cóś tam procent niepracujących może być zmuszonymi do ruszenia do roboty. Za komuny też pracowało faktycznie mniej ludzi niż to wykazywały komusze statystyki, jedni pracowali inni tylko chodzili do pracy. Upadek komuny zmienił wszystko i był wielki płacz i zgrzytanie zębów bo zderzyliśmy się z prawami rynku. Takiego zderzenia się nie da osłodzić.
Mła od siedmiu lat powtarza że pieniądze nie rosną na drzewku dolarowym, od jakichś trzech lat widzi że do coraz większej grupy rodaków ta wiedza o nieistnieniu dolarowego drzewka dochodzi, proroczą nam tu że na jesieni dojdzie to już do wszystkich. Będzie bolało. Mła się zmartwiła tym bardziej że ma wrażenie że znów się pojawiły w przestrzeni mendialnej obietnice wyborcze, głównie takie dla debilnej części elektoratu, która z rzeczywistości rozumie tylko że zapodali kiełbasę wyborczą i jedyne co jej uwagę zajmuje to czy musztardę dorzucą. Ludzie rozsądni zdają sobie sprawę, że obietnice obietnicami ale trzeba rządzić tak aby nie rozchwiać podstaw społeczeństwa i gospodarki. Różnie bywało przez te ćwierć wieku od odzyskania niepodległości, ale jakoś to szło. Czasem wolniej, czasem szybciej, jedni byli zadowoleni, inni mniej, ale szło do przodu i jakoś ten wózek ciągnęliśmy . PISdnięte tę względną równowagę społeczno polityczno gospodarczą rozchwiały tak że nasz stateczek państwowy cóś przechylony na lewą burtę i teraz konieczne jest przywrócenie równowagi cobyśmy nie zatonęli. Wokół naszego państewka też ogólne bordello i mła śmie zapodać że pomocy może nie być, co akurat może być dobre bo jak sobie mła pomyśli o receptach uzdrawiających MFW to jej się cóś jeszcze goręcej robi. Nie dość że upał za oknem to mła przypuszcza że zaraz to zrobi się upalnie politycznie. Na razie rozpoczęli licytację na dobrutki które zamierzajo dać co mła wkarwia bo rachunki za te dobrutki, które już dali to mła płaci. I pewnie tak będą piendrolili przez cały nadchodzący rok. No nie wiem jak to zniosę.
Na szczęście na niektóre sprawy mła jest zaimpregnowana przez zwiecznienie, znaczy stara jest i nie da się brać na plewy. Będzie kombinować jak oszukać tych oszustów, twierdzących że oni to państwo i mła ma dawać. Poradzilim z pierwszo komuno, poradzim sobie z drugo. A czego mła by oczekiwała z okazji tej walki o jej głosik? Odrobiny przyzwoitości i mnóstwa zdrowego rozsądku. Żadnego nowego porządku, żadnego odrzucania formalnych wolności w imię tzw. prawdziwych wolności. Za opowiastki o nowym człowieku albo nowym ładzie w każdym coolorze to można od mła oberwać. Lewicowcy do pilnowania materialnych podstaw bytu ludu pracującego miast i wsi, prawica do pilnowania wolności gospodarczej, wszyscy do pilnowania praw obywatelskich. I żadnych zabaw w obyczajówkę, nie tego ludzie oczekują tak naprawdę od partii politycznych, to im się tylko wciska że oczekują a politycy cali radośni wolą ślizgać się po takich tematach niż brać odpowiedzialność za byt ludzi i stan gospodarki. Kwestie obyczajowe to sobie sam może suweren ustalić za pomocą referendum. I nikt mu do tego z politycznych w niczym innym tylko w uznaniu wyniku referendum za prawnie wiążące potrzebny nie jest. Na mła nie działajo opowiastki o młodych informatykach, którzy zdobyli świat internetu swoją "innowacyjnością" i pomysłami tak pięknie nam zapodawane przez tzw. liberałów. Służby, bezpieczniaków widzę a nie młodych gniewnych kreujących nowe światy. Tak jak widzę że te fundacje zakładane przez miliarderów kojarzonych jednoznacznie z finansowo-farmaceutyczno-medialną kliką to nic innego jak wielkie pralnie kasy. O legendach lewicy to mła nawet nie będzie pisać, to jest tak durne jak gospodarka Wenezueli na ropie leżącej. Won z tym ode mła bo zmęczona upałem zagryzę.W ramach protestu wobec rozpoczętej właśnie kampanii wyborczej, która ponoć ma trwać ponad rok o zgrozo, mła upiekła zwykłe gofry. Nie belgijskie, bowiem 40 złociszy za kilogram cukru perlistego wydało się jej kwotą przesadzoną. Zapodała Małgoś z truskawkami, sosem truskawkowym i bitą śmietaną z cukrem waniliowym. Małgoś zareagowała entuzjastycznie i sporo tych gofrów zjadła, po czym równie entuzjastycznie zareagował jej przewód pokarmowy. Z Małgoś nie jest jeszcze źle, drogę do kibelka pokonała prawie że kłusem, bez laseczki. Na jutro Małgoś planuje degustację zakiszonych w piątek ogórków, mła postara się przed tą degustacją solidnie Małgoś nawodnić bo zdawa się że Małgoś postanowiła uprawiać swoisty survival kulinarny. Formą protestu wobec inflacji jest też zakup ciucha, mła kupiła sobie podkoszulek w kotki jakby jawajskie czy cóś. Cholera wie kiedy mła będzie stać na kolejny nowy ciuch? Zdjątka gofrowo - podkoszulkowe, muzyczka letnia. No i student Awas, bo mła to się jakoś tak ten skecz kojarzy z elektoratem kiełbasianym.