No i się porobiło! Hotelowe życie i marylinomonroizm naszej Okularii skończył się zapaleniem ucha. Oto skutki całodobowych wycieczek poza dom i namiętnego romansowania! Kto normalny romansuje na dworze jak z nieba pada śnieg z deszczem albo mżawa? Tylko nasza monotematycznie do kocich samczyków nastawiona Okularek. A teraz mamy karę za grzeszne prowadzenie, Pumelii - Okularii w uchu chlupie ciecz paskudna zwalczana silnymi kroplami, doopsko musiało być pokłute i wprowadzony został zakaz wychodzenia z domu. Okularek początkowo miała wychodzenie na dwór w nosie, bardzo źle się czuła i posypiała. Obecnie wyraźnie jej lepiej, zaczęła znowu jeść i ocierać się o inne koty ( oczywiście mam tu na myśli nasze kocury, dziewczyny nie są w polu zainteresowań Okularka ). Siedzi na parapecie,wygląda na lutowy dzionek i żałośnie popiskuje, ale nie ma zmiłuj - do kocich potrzeb jest kuweta a na bieganie po ogrodzie i za zimno i za wcześnie. Nasz chodzący romans wylezie na powietrze nie wcześniej niż w niedzielę. Absztyfikanci odwiedzają tłumnie swoją chorą heroinę i porykują za oknem. Felicjan z Lalkiem upluci i podrapani, gotowi przeganiać samczą konkurencję, czarne dziewczynki w pełnej gotowości do przyjmowania hołdów a Okularia wyraźnie wkurzona uwięzieniem przechadza się po parapecie uwodzicielsko zarzucając tyłkiem.. Nic krowy nie obchodzi że na leczenie poszła kasa w końcówce miesiąca, że miałam mnóstwo roboty a ona wymagała wożenia do dohtora, że nadal wymaga zakraplania, dokarmiania i czyszczenia uszu z tej ohydy, które sobie zafundowała swoimi głupimi wycieczkami w mżawkowy czas. Chodząca kocia bezmyślność, no "blendynka", he, he. Takiej to żadna sterylizacja nie da rady, po prostu sex kota!
↧