No i nastąpiło to co zawsze następuje przy zawierzeniach - kapłani nie stanęli na wysokości zadania. No to teraz wierzący chcą bezpośredniego kontaktu z bóstwem i jest ostro! Wszyscy wiedzo wszystko. Można przeca przeczytać w internecie. Po cholerę np. siedem lat się męczyć coby być dopuszczonym do leczenia ludziów, wystarczy objawy wklepać a mundrość sztuczna rozwiązanie wyrzuci. Jak złe to widać dane niepoprawnie wklepaliśmy, albo za mało ich było, no albo zapomnieliśmy dodać że mamy ze dwie choroby przewlekła i nie wpisaliśmy ich historii. No dobra, wpisaliśmy wszystko i system odmówił współpracy i trza się udać do konowała! I wracamy do źródła problemu bo zawsze istnieje prawdopodobieństwo spotkania na swej pacjentowej drodze zamiast normalnego przedstawiciela zawodu jakiegoś bóstwa wcielonego w kobitę czy faceta. Debila z dyplomem, kogoś wykształconego ponad własną inteligencję. No i jest zonk! A w dodatku nasze bóstwo Nauka nie znosi konkurencji i wogle co to za wywyższanie się, my też potrafimy czytać. Więc do neta i da capo al fine.
Informatyzacja życia zalała nas taką liczbą danych że aż nam mózgi parują, część ludzi uznawa to parowania za objaw wiedzy. Niektóre wybitne to nawet weryfikujo tako wiedzę i są bardzo naukowe, choć tak po prawdzie to z tego co mła pamięta to nauka nie opiera się na weryfikacji, lecz na falsyfikacji. Tak głosiła teoria która w czasach młodości mła była popularna ( mła i tak bezczelnie używa słowa weryfikacja bo je lubi i to jej jakoś nie wyróżnia szczególnie z tłumu mundrych netowych ). No wiecie z falsyfikowaniem to jest tak że nie ma dowodów ale są za to bardzo mocne przesłanki, takie które wystarczają do budowy spójnego modelu rzeczywistości. Kto by się jednak dziś jakimi gadkami filozofów przejmował, filozofia przeca to nie nauka - filozof smartfona nie zbuduje. Pewnie że nie ale bez problemu rozróżni technikę od technologii, co sprawia problem wielu netowym mundrym.
Ludziska taplajo się radośnie w odmętach interneta przekonani o własnym niezwykłym potencjale intelekta, dając nieraz wyraz temu potencjału ( np. "Siendralaj ch...! w niezwykle merytorycznej odpowiedzi na treść z którą się nie zgadzają ). No dobra, skąd się takie cóś bierze? Stamtąd skąd zawsze, ignorancja to się nazywa. Ignorancja według słownika języka polskiego to jest brak wiedzy na jakiś ważny temat, a nie świadome lekceważenie czy niezwracanie uwagi na kogoś bądź na coś. Teraz mła doprecyzuje - to się bierze stąd że ignorancja dotyczy własnej osoby. Ludzie nie są uczeni krytycznego myślenia i kończy się to tym że nie są zdolni do samokrytyki. Stąd skromnym zdaniem mła taki wysyp w necie ludzi których największą zdobyczą intelektualną oprócz nauczenia się wyrażania na piśmie jest zdolność wciśnięcia włącznika komputra. Znaczy wychodzi na to że besserwisserwstwo netowe jest skutkiem czegoś nazywanego "komfortowaniem idiotów" ( dobrutki cywilizacji w rękach ciemnego luda ).A jaka jest druga strona medalu, jak to jest z tymi ekspertami - specjalizacja bez hamulców, stada wykształconych jednokierunkowo bez jakiegokolwiek podkładu wiedzy ogólnej, technokratyzm posunięty do ostateczności. Kiedy mła słucha eksperta od zdrowia jakim dla mendiów jest facet który zarobił krocie na sprzedaży oprogramowania komputerowego czy nawet przeciętnego inżyniera, który ma nie tylko problemy by swoją pracę wykonywać przynajmniej poprawnie ( jakość kształcenia zawsze pada na pysk przy jego umasowieniu - tu zgadzam się z Wróblewskim, to jest znany proces ) ale jest jakby nietknięty "polorem kultury" ( chyba że za polor robio gry komputerowe ) to mła nie odczuwa jakiejś wielkiej różnicy pomiędzy jakością dyskursu specjalistów od tej netowej pulpy wszystkowiedzących.Skąd taka hucpa i bezczelność ludzi którzy są wykształceni tak wąsko że na dobrą sprawę można by to nazwać przyuczeniem a mają się za ekspertów od wszystkiego? A co z ekspertami którzy naprawdę dobrze wykształceni kierunkowo nie widzą współzależności dziedziny na której się znają z rzeczywistością? No dobra, odpuszczam matematykom ale fizykom czy chemikom już nie. Skąd u nich takie poczucie nieomylności? Z tego samego źródełka z którego głupota netowych besserwisserów - z ignorancji. Ignorancja jednak nie z braku umiejętności krytycznego myślenia co z zaniżonych oczekiwań wobec poziomu kształcenia. Jest to niebezpieczne jak cholera o czym można się przekonać leząc do niektórych specjalistów mendycznych, którzy leczą wybrane schorzenie dobijając człowieka ( medycyna zawsze była sztuką, artystów cóś ciężko kształcić ). Mój boszsz... wszystko sprowadza się do kształcenia. Wszyscy so teraz tak mundrzy że aż głupi.
Dzisiejszy wpis miały okraszać zdjątka ale światło jest takie że focenie odpada ( przy sztucznym świetle cóś mła nie lubi focić ) i macie inszą okraskę. Dziś znów koty Heleny Maguire. W muzyczniku "Specialisation", he, he, he.