To będzie wpis domowy, taki wytłumaczeniowy bo mła musi jakoś własne lenistwo rozpracować. W weekend mła się ogrodowo nie wyżyła, najpierw było duszno i burzowo, później było bardzo mokro, jeszcze później bardzo wietrznie i cóś chłodnawo a na koniec znów ciężko i duszno. Mła do siebie ćwierkała o baletnicach i rąbkach spódnic a właściwie to o baletnicach co nie muszą nosić paczki bo wyhodowały własną. Mła groziła sobie karami ciężkim za lenistwo np. obcięciem funduszy na przyjemności, co nic nie dało bo mła takowych funduszy obecnie nie posiada. No robiła co mogła żeby wypoczynek weekendowy był wypoczynkiem czynnym. I co? I dupa! Mła jest patentowanym leniem, który tylko pretekstu szuka coby wziąć i zalec z kotami. Byle pretekścik maleńki typu czasem słońce czasem deszcz a mła już kombinuje jakby tu się koło futrzastych uwalić. Pieniędze to mła rozfurlać potrafi a do roboty to mła się nie garnie !
Do Alcatrazu mła poszła w niedzierlny poranek tylko dlatego że trza jej było różowe i ciemne orliki pozaznaczać do wykopków. Porobiła trochę zdjęć w ogrodzie, postrofowała Pasiaka któren był prowokująco się zachowywał wobec fabrycznych kotów obserwujących go spod kasztanowca i polazła czym prędzej do domu, obiecując sobie jak to się do roboty weźmie w dużym ogrodzie jak tylko pogoda się unormuje. Coby mieć odpowiednie alibi mła w chałupie ciśnienie zmierzyła - owszem, niskie ale jak na mła to jest to ciśnienie średnie. No żaden eksces i potrzeba brania leków i wogle. No to mła ugryzła temat z innej strony, ciśnienie OK znaczy nie muszę się za dużo ruszać, w końcu krew do narządów dopływa. Szczwanie sobie wytłumaczyłam że stacjonarny tryb działania, znaczy zaleganie przed kompem nie ma wpływu na samopoczucie i kto wie, może jaki medyczny ( niedouczony ) by zalecił. Zaleganie oczywiście skończyło się pochrapywaniem, Małgoś obudziła mła kole południa.
No a jak się człowiek obudzi w południe to co on jest w stanie w ogrodzie zrobić? Przeca obiadek trza przygotować i podwieczorek, kotom obroku zadać i zejdzie. Hym... Małgoś wykombinowała na przyszły weekend, z okazji Kupalnocki, uwolnienie nas od obiadkowania, roznosili ulotki i w jej ręce trafiła ta z pizzerii i ta z kebabowni. Jak wiecie Małgoś mimo wieku nie jest kulinarną konserwatystką, do dziś mła ma wypominane że Małgoś nic naprawdę dużego nie zjadła z wietnamskiej knajpki koło nas, która okazała się być sezonową efemerydą ( szkoda bo całkiem dobrze robili drób ). Plany żywieniowe na przyszły weekend są takie że dietetyk za głowę by się złapał. Pizza i kebab i do tego duuuża ilość frytek. Sałatki robimy same a jakby co to kupujemy odrdzewiacz czyli Coca - Cole na wstrzymanie. Oczywiście nie tam żadną dietetyczną, prawdziwą, zdolną cukrzyka wpędzić w śpiączkę. Mój boszsz... muszę szybko załatwić Małgoś wizytę kontrolną żeby przerwać to rozpasanie!
Naprawdę rozpasanie, ruję i porubstwo - mła zrobiwszy ciasto z rozsądną ilością cukru i usłyszała że przy następnym cieście to Małgoś będzie osobiście cukier wsypywała coby należycie słodkie było. Taa... następnego ciasta po prostu nie będzie, Pan Dohtor za to przyjdzie porozmawiać z Panią Małgorzatą i dać skierowanie na badania ( jakakolwiek gadka o lekarzu kończy się kwestią "A po co? Świetnie się czuję, lekarze to covida roznoszą!" ). Ciasto ma zupełnie inszych amatorów a właściwie jego biała warstwa ( tylko serek mascarpone, prawdziwa wanilia, troszki cukru, dużo bitej śmietany i mini - mini żelatyny dla związania ). Mła musiała dziś smakoszy odganiać, niektórzy byli naprawdę namolni ( nie myślcie że nie dostali, dostali bo mła by życia nie miała ). Dzięki przywabiaczowi mła zrobiła zdjęcie nawet takim, którzy się przed obiektywem zazwyczaj ukrywają. Oto na fotkach poniżej Sztaflik we własnej, lekko korpulentnej osobie.
Niektórym rzecz jasna, białe z ciasta trzeba było podać w pieleszach bo gromko porykiwali że chcą mieć z dostawą i ani myślą podnieść tyłek.
A jakie miny były strzelane! Wszyscy pięknie podżerali w cichości - Sztaflik, Okularia, Mruciu i Pasiaczek. A tu miauk - "Za daleko, pod nos mię ! I palca do miseczki nie wkładać ! ". Pani Ociupińska w całej okazałości.
A po jedzeniu to Pani na mami i pozostałych kotach! Na szczęście fabryczne zamiauczały i myk - Szpagetka z resztą stadka pognała późnym popołudniem do ogrodu. Godzinkę przebywały i kole siódmej mła usłyszała od całej piątki że ma wydawać kolacyjkę. Nowy tydzień mła zacznie w muzyczniku od kolejnej "filmówki" Manciniego. Pasi do tego tyźnia z najdłuższymi dniami w roku.