Na dworze jesienność jeszcze po całości ale zapowiadają jakieś śniegi. Hym... ciekawe jak długo się te śniegi mogą utrzymywać przy plusowej temperaturze, mła cóś się zrobiła niewierząca w białą okrywę. Za to jest jak najbardziej wierząca w gołoledź. Na razie u niej ta zima klimatyczna wygląda tak cóś jesiennie, na berberysach są jeszcze listeczki w czerwieniach i pomarańczach, ambrowiec jest nadal wściekle zielony jak rozjuszona rzekotka zielona a śnieguliczki obsypane są białymi owockami. Pomarańczowe i złote są rejony zarośnięte przez ogniki, ich owoce utrzymują się dość długo, podobnie jak owocki płożącej irgi. Z mojej wysokiej irgi owocki powoli zaczynają opadać albo któś je wyżera. Mła teraz oko głównie zawiesza na swoich chojaczkach, mają ładną, żywą zieleń a to jest to czego w obecnej porze mła bardzo potrzebuje. Co prawda w domu tyż porasta zielone ale ono jakieś takie mniej do mła przemawiające. Paprocie zasłoikowane i bluszcze przypominają jej miłe sercu letnie klimaty ale z kaktusów to mła cóś mało lata wyciąga, zbyt egzotyczne towarzystwo. Mła jednak w kaktusowym temacie nie odpuszcza, do nowego kłujaczka za 3.50 peelena zakupiła była doniczuszkę za 4 złocisze. Na bogato znaczy było bo oprawka o 50 groszy droższa od klejnociku. Oczywiście kłujaczek, którego mła kupiła należy do pospolitego gatunku Suculent mix. Wicie rozumicie zakup za całe 7.50 ale mła się czuje jak nałogowy palacz po pierwszym zaciągnięciu. Mła w tym roku brakowało zielonych zakupów. No bo one i owszem były ale w rozpuście zielonej to mła się nie tarzała.
W ogóle ten sezon taki jakiś niewydarzony i to nie tylko ogrodniczo. Przeca gdyby mła się na dziko nie uparła coby do Italii jechać na wakacyjny łodpoczynek to w ogóle byłoby siedzeniowodupowo i smętnie bo bez oddechu od codzienności. A teraz znów mła się plany zmieniają i mła nie wie czy jej Andaluzja wiosenna wypali i czy czasem nie trza będzie przenieść imprezki na jesień. No a na jesień to mła planowała całkiem inszą inszość a Andaluzja przemawiała do niej wizją kwitnących drzew migdałowych. Jednakże nie wszyscy zwiedzacze mogą wziąć urlop w tym terminie co to jej odpowiada a pracę zarobkową trza traktować serio i w związku z tym kichowato. Mła się będzie musiała bardzo solidnie zastanowić nad proponowanym jesiennym zwiedzaniem bo oglądanie spalonej letnimi upałami Grenady czy Sewilli to niespecjalnie jej leży. Jesienią to mła bardziej kuszą insze rejony i mła będzie się musiała upewnić czy innym zwiedzaczom jej pomysły podróżnicze się podobią. Mła jeszcze przemyśli czółko marszcząc, mety w każdym razie w Andaluzji sobie zapisała, plan wycieczki ułożyła i zaklęła Mamelonu żeby za wszelką cenę wyleczyła uczulenie ( w związku z czym Mamelon popija piołun z jeszcze inszym paskudztwem, co znosi dzielnie ). A mła snuje sobie snujki podróżnicze.
Mła nadal pakuje prezenta i usiłuje robić cóś na kształt magii świąt za pomocą starych i nowych olejków ( mła musi dokupić jeszcze olejku bergamotowego, on pasi niemal do wszystkiego ). Kotom wyraźnie się podoba to nawanianie, mła zastanawia się czy aby im nie sprezentować na święta olejku z kocimiętki. Mocno się zastanawia bo towarzystwo i tak jest cinżkie do opanowania a po nawaleniu się kocimiętką może być wobec mła na jeszcze bardziej bezczelne niż do tej pory. Hym... może ta mirra z sandałowcem, z mirtem, neroli i bergamotką wystarczy kotom i mła do szczęścia? Kiedy mła do tego upiecze pierniczki to będzie woniało wystarczająco pięknie w chałupie. Mła zapali sobie świeczuszki i puści w niepamięć ten szklany świecznik który tak głupio "stał na drodze" kiedy Mruciu i Pasiak spieszyli się na dwór coby Ocelotowi 2 wymiauczeć że jest kretynem. Co prawda świecznik na stole rzecz normalna, biegające po stole koty to niekoniecznie ale co tam, Ocelot 2 nie będzie pluł nam w twarz! Poza tym jest podejrzany o wyprowadzenie Okularii w miejsce gdzie podłapała kleszcza ( w grudniu! ), którego madka wyczuła podczas kontroli pchelnej. Pchłów niet ale kleszczu opity. Cóś się te insekty w tym roku zdziwnym zdziwniły. Po mojemu to powinny dawno ajciu pójść a nie żywinę męczyć.
P.S. Z ostatniej chwili - mła znów zakupoholizm ogarnął, za całe 10 złociszy nabyła 46 cebulek krokusowych w Leroju, cóś tak wychodzi ciut powyżej 20 groszy za cebulkę. Teraz mła musi poczekać na falę ciepła. W muzyczniku macie dziś piosenkę życiową, do mła szczególnie przemawia fraza "podatki uiszcza się też".