Wybory, wybory i po wyborach. Jedni załamka drudzy dzika radość a mła tak po środku bo ani się czym cieszyć ( notariusz jej zdaniem wystarczająco ośmieszył urząd ) ani czym martwić ( nie da się bezproblemowo rządzić długo tak podzielonym społeczeństwem i jakieś koncesję na rzecz opozycji trza będzie robić, to nie Węgry ). To co mła tak naprawdę martwi to głęboka chęć zawierzenia i nieoglądanie się na real przez wyborców oraz stopień zajadłości wzrastający wraz z każdą kampanią wyborczą, obawiam się czy nie doszliśmy do tego etapu w którym podziały między takimi zwyczajnymi ludźmi będą nie do zasypania. Szczerze pisząc to na miejscu rzundzących już bym zaczynała podlizywanie się opozycji bo im dłużej utrzymują styl rzundzenia "nas wybrał naród" ( znaczy większa ilość obywateli w granicach tzw. błędu statystycznego ) tym będzie bardziej bolało kiedy tę władzę się straci. A straci się, to już było widać po tych wyborach. Upadek jest powolny ale nieuchronny bo z wyborów na wybory zmniejsza się rzundzącym poparcie wyborców i to mimo takich nakładów na kampanię.
Mła paczy i podziwia, marketing polityczny po wszystkich stronach politycznych szaleje, programu żadnego oprócz konserwacji albo zdobycia władzy, kryzys właśnie robi puk, puk, wielki kapitał już narzuca powstałym z kolan swoje warunki a oni będą tańczyli jak im zagra ( vide Węgry i ustawa niewolnicza ) bo jak nie będzie kasy to będzie karnawał na ulicach. Mła myśli że problemy zaczną się od Śląska, pustą kasą z dodruku niczego się załata a kapitał swojej nie powierzy o ile nie będzie miał gwarancji zwrotu. A ludzie skłóceni do bólu. Mła by nie chciała być świadkiem realizacji "Kto sieje wiatr ten zbiera burzę", dlatego uważa ze marszałka sejmu dobrze by było zakneblować. Tym bardziej że część opozycji wyraźnie dąży do podważenia legalności wyboru ( nie wiem czy to ma szanse ale na pewno zdestabilizuje rzundzących i chyba o to chodzi ). Jakbyśmy mało kłopotów z geopolitką mieli to mamy jeszcze durną władzę ( bo opozycja wykorzystuje tzw. zbójeckie prawo ). Ech... żeby on tak się z naszych pieniędzy nie utrzymywali i prawa nam nie usiłowali tworzyć ( czynność wyraźnie ich przerasta ) to można by to zdzierżyć, niestety kochajo pieniędze i są płodnymi prawodawcami.
Z rzeczy naprawdę bardzo istotnych - po awanturze o słodki placek z agrestem mła przejęła kontrolę nad domowym ciastem. Ku wielkiemu niezadowoleniu Małgoś - Sąsiadki mła wydziela po dwa kawałeczki dziennie. Na argument "Ile mi już zostało, daj pojeść" mła jest głucha. Zaraz snuje opowieść o schodzeniu na ostrą niewydolność nerek spowodowaną cukrzycą, o zaburzeniach świadomości, o kłopotach dzieci które muszą albo sprawować opiekę albo za nią cinżką kasę płacić ( dwie ostatnie kwestie bardzo Małgoś martwią i dobrze ). Mła by nie była takim wilkiem złym ale zauważyła że ukochane ciastunio zastępuje Małgoś śniadanko, obiad i kolację. No to wkroczyła do akcji wspierana przez Małgosinych synów. Ja trzymam ciacho, dziś przyjechał środek na apetyt i Małgoś z powrotem karnie zajada normalne jedzenie. Odundanie już gwieździe przeszło.
Niedzielę i poniedziałek mła poświęciła sprawom ogrodowym, bo mogła ( dziewfczynki do Dohtora pojechały dziś ). Okularia trzy dni na Tolfine i obserwacji. Na szczęście nie jest to ścięgno tylko problem w okolicy opuszków ( są spuchnięte ) pomiędzy jednym a drugim . Jeżeli nie ustąpi trzymanie łapki będzie robiony rentgen. Szpagetka zadowalająco choć ona jest troszki innego zdania ( nie jest zadowalająco kiedy się jedzie w więcej kocich osób ). Oczywiście w ramach przeprosin musiałam wystąpić z wołowiną, przeca nie można inaczej. Obie się rzuciły jakbym głodziła latami. Od Dohtora przywiozłam nowy środek antypchelno - antykleszczowo - antyrobaczy za cinżkie pieniędze. Dwie gwiazdy mają już zapodany, reszta jutro ( przezornie myknęły jak tylko wyciągnęłam aplikator, wyczuły bluesa ). Po wizycie z dziefczynkami mła jest przeżuta przez zgryz i żwacze jaźni, znaczy nie żarzy, nie kuma i w ogóle chciałaby mieć luz ( takiej możliwości ni ma ). Ostatni luz mła miała w poniedziałek i wykorzystała go na posadzenie magnolki, klonika i paproci ( był taki moment że zastanawiała się czy aby nie będzie szorować macicą podłoża, bo gleba wymagała dotorfowania a torf w worze cóś był ciężkawy a narząd ponoć wrażliwy na dźwigania i lubiący robić wypadunki ).
Za ozdóbstwo dzisiejszego wpisu robią wczorajsze wieczorne fotki Suchej - Żwirowej. W muzyczniku kołysankowe klimaty bo pora późna ( znaczy wysoka północ ). W sam raz czas na Krysię.