Do tej pory było snujnie, dziś dopiero słońce porządnie świeci. Taki listopadowy początek stycznia, pogoda nie rozpieszczała ale tak po prawdzie to nie powinnam narzekać. W końcu padało, choć troszki to co w ubiegłym roku wysuszyło latem teraz nawilgnie. Mrozy? Hym... nie tęsknię. Owszem, temperatura mogłaby być bardziej styczniowa i cóś by tam mogło pośnieżyć ale nie ma co nosem kręcić. Oczywiście jak każdy ogrodnik martwię się tym że wegetacja rusza i tym co może się zdarzyć gdyby jednak nagle Wielkiemu Pogodowemu przyszło do Absolutnego Jestestwa zrobić nam siurprajz i zarządzić tak z dziesięć na minusie. Jednakże jak na razie w długoterminowych prognozach nie widać znaczącego ochłodzenia ( ale siurprajz to w końcu niespodziewanka ). Tak przy okazji, qrcze, wszystko podlega tabloidyzacji, nawet zwyczajne prognozy pogody!
Z powodu mokrości ogólnej mła jednak nie wybiera się do ogroda w celach roboczych. Koty jej zakazali ( mam być zdrowa, nie narażać się na przeziębienia i długo im służyć z należytym oddaniem ). Co najwyżej pospaceruję sobie po Alcatrazie. Ogród w styczniu zrobię w domu, tak będzie bezpieczniej. W lodówce czekają krokusowe cebulki ( prawdziwa okazja to była, 2,50 peelena za 100 sztuk ), które zaczęły pokazywać kiełki. Piaseczek z wazonów, ziemia ogrodnicza i mła zrobi sobie "wczesnowiosenną cebulową rabatkę" w chałupie. Oczywiście przedtem rozmowa z kotami na temat świętości nasadzeń ( Mrutek jako młody niedorozwój nie szanuje żadnych świętości ).
Jako że jest już po dziesiątym mła rzuciła się w wir zakupoholizmu. Na szczęście jej konsumpcjonizm ograniczył się do naszego osiedlowego lumpeksu gdzie mła nabyła cóś co jest po prostu materiałem na cóś ( dużym materiałem ) za jedyne 2 złote polskie ( znaczy za mniej niż bochenek jej chleba powszedniego ). Mła ma wrażenie że to co kupiła nazywało się w czasach jej Mamy i Babci batystem. To nawet wygląda jak batyst bawełniany ale mła nie jest tak do końca pewna bo dziś do wszystkiego dodaje się sztuczne polepszacze ( mła pamięta prawdziwą bawełnę i handel jej głupotek o ekologicznym surowcu nie wciśnie ). Mła postanowiła że materiał nadaje się w sam raz do pokoju Cioci Dany i Azy na tzw. letnie zasłony ( co prawda jedne letnie mła już tam ma, ale ona lubi żeby na oknie czasem cóś inszego wisiało ).
Taa, mła wie że idzie pod prund bo kto to teraz firanki w oknach wiesza, jednakże mła mieszka "przy ludziach", na parterze a prywatność ceni. O zakupie rzecz jasna nie zdecydowało nic inszego tylko wzorek na tkaninie, mła ma słabość do paproci i motylków. Szczerze pisząc to żałuje że tego materiału nie było więcej, chętnie ubrałaby swoje trzy okienka okna "w komputerowym", jak to Ciotka Elka określa pokój w którym mła ma centrum dowodzenioa, spanie i inne atrakcje. Teraz mła poszuka kogoś kto by to ładnie i prosto uszył ( niby żadna filozofia ale mła z uporem osła zawsze krzywo szyje na maszynie a ręcznie to ona zasłonek szyć nie będzie ).
Mła zakupiła też nowy zeszycik na zapiski ogrodowe, niestety to już nie tak tanio. Prawdą jest, też niestety, że mła kretyńsko niefrasobliwie obchodzi się z zeszycikami i często je gdzieś zapodziewa ( potem znajduje po latach i ma zdziwko ) ale to i tak lepsze niż zapiski komputerowe bo co mła sobie pozapisuje w komputrze to albo dysk pieprznie albo insza okoliczność i zapiski znikajo. Szczerze pisząc to przy tej liczbie odmian samych irysów uprawianych przez mła zeszycik jest niezbędny bo bardzo ale to bardzo łatwo można na w ataku sklerozy zamówić roślinę którą już się posiada a która jeszcze nie kwitła ( znaczy raz się tak raz zdarzyło a mła przeca nie młodnieje i lepiej się zabezpieczyć zeszycikiem i zapiskiem ). Mła zatem musi zasiąść do inwentaryzacji nasadzeń i poświęcić temu trochę czasu. Wiem, wiem, obrabianie papieru to niby nie robota ogrodowa ale u mła jest to jednak istotną częścią ogrodowania ( tak się kończy kolekcjonerstwo zapamiętałe ).
No to już świadomi jesteście po tych cebulkach na pędzenie i zeszyciku ogrodowym że w styczniu mła ogroduje w domu, he, he, he.
P.S. Trzymać kciuki coby kocica Agatka powróciła na łono rodziny. No i trzymać kciuki żeby tej jednej sprawy która nam co roku wychodzi i w której naprawdę jesteśmy dobrzy, w tym roku nic nie spieprzyło.