Słodko, mimo chłodku roznosi się zapach lilaków, kwitną esdebiaczki, luzik bo weekend majowy. Ale w tej słodyczy się czai i jak tylko stracę z oczu to niszczy, ryczy i robi wstyd wśród sąsiadów domagając się od wszystkich napotkanych żarcia. Na początek Okularia - nie dość że przyprowadza chłopaków ( często niewychowanych ) to jeszcze się uwzięła na moje nieuczulające rękawiczki do "ciężkiego grzebalnictwa". Nówki jej nie interesują ale rękawiczki które zdejmę z łapy to już jak najbardziej. Staram się używać rękawiczek z tworzywa jak najdłużej, nie traktuję ich jak jednorazówek bo i grubsze i droższe. No i nie zawsze można je dostać a nie uśmiecha się mła robić takowe zakupy przez net. Dla Okularii rękawiczki mła są z zasady jednorazowe, zdjęte z moich łap trzeba czym prędzej rozdrapać i odgryźć przynajmniej jeden palec. Nie wiem o co kaman w tym wszystkim i czemu ma służyć rytuał rozdrapywania i odgryzania kawałków tworzywa ( dobrze przynajmniej że nie żre tylko zadowala się niszczeniem ). Zaczęłam nosić upieprzone rękawiczki w kieszeni ( upieprzając ją przy okazji ) bo odłożenie rękawiczek wyczarowuje natychmiast Okularię ( nie ma koty, nie ma i nagle jest ).
Szatflik zaczęła jeść więcej ale jej zdaniem ma być wkarmiane. Jak Felicjan był karmiony tak teraz ona musi ( oczywiście jak Felicjan widzi wkarmianie to staje nad michą i sam żarcia nie ruszy ). Wczoraj się zbuntowałam i schowałam jedzenie, wieczorkiem krnąbrna dwójka karnie samodzielnie zjadła z misek porcję dzienną po czym weszła do pokoju i usiadła przede mną "tyłkami do przodu". Taa, obraza była okazana, jeszcze dziś były słane w moim kierunku tzw. ciężkie spojrzenia ( Sztaflik nauczyła się ich od swojego guru dopiero niedawno, trenuje na mnie zapamiętale ). A w ogóle to już nie mam szans na obejrzenie kwiatuszka irysowego na którego kwitnienie oczekiwałam dwa lata. Kłoszący się irys został rozwalony przez Felicjana ganiającego dziewczyny po Suchej - Żwirowej. No bo po cholerę po trawce się ganiać w Alcatrazie jak można rośliny poniszczyć na rabacie! Cała czwórka brała udział w tym strasznym dziele zniszczenia, nawet Szpagetka którą jeszcze z samego rana nazywałam najgrzeczniejszym aniołkiem mamusi!
Szatflik zaczęła jeść więcej ale jej zdaniem ma być wkarmiane. Jak Felicjan był karmiony tak teraz ona musi ( oczywiście jak Felicjan widzi wkarmianie to staje nad michą i sam żarcia nie ruszy ). Wczoraj się zbuntowałam i schowałam jedzenie, wieczorkiem krnąbrna dwójka karnie samodzielnie zjadła z misek porcję dzienną po czym weszła do pokoju i usiadła przede mną "tyłkami do przodu". Taa, obraza była okazana, jeszcze dziś były słane w moim kierunku tzw. ciężkie spojrzenia ( Sztaflik nauczyła się ich od swojego guru dopiero niedawno, trenuje na mnie zapamiętale ). A w ogóle to już nie mam szans na obejrzenie kwiatuszka irysowego na którego kwitnienie oczekiwałam dwa lata. Kłoszący się irys został rozwalony przez Felicjana ganiającego dziewczyny po Suchej - Żwirowej. No bo po cholerę po trawce się ganiać w Alcatrazie jak można rośliny poniszczyć na rabacie! Cała czwórka brała udział w tym strasznym dziele zniszczenia, nawet Szpagetka którą jeszcze z samego rana nazywałam najgrzeczniejszym aniołkiem mamusi!