Jesień Panie tego, jesień prawdziwa całą gębą. Przebarwiają się liście drzew, na Suchej - Żwirowej szaleństwo trawiasto - marcinkowe, ptocy przelatują na "moim niebie" w różnych kierunkach, rano mglisty ziąb w południe cóś jakby skwar, kocyndry nabierajo ciała przed najzimniejszą z pór roku, niektóre to tak jakby czuły że zbliża się tzw. zima stulecia a ja mam od czasu do czasu napady melancholii, które zwalczam gorącą herbatą i czasem nawet naleweczką. Alcatraz domaga się posadzenia kupionych wcześniej oczarów, Małgoś - Sąsiadka domaga się dopieszczeń, Wujek Jo, domaga się zrazów wołowych, które dla niego wykonywam, częściej niż raz w miesiącu ( "Poprzewracało się w dupie" jak to określiła Cio Mary ), ja domagam się większej ilości czasu dla ogrodu. No każdy ma jakieś tam domagania. A jesień sobie trwa w najlepsze, przebarwia, przytrawia i marcinkuje w swoim własnym tempie, za nic mając mój brak czasu i bezczelne roszczenia rodzinno - sąsiedzkie. Chciałabym zatrzymać jak najdłużej się da tę fazę jesieni, te nabierające ciepłych kolorów liście, glorię traw i kwitnienie marcinków. No i tę pogodę, słoneczną i sprzyjającą ogrodowym pracom. Co prawda deszczyk mógłby troszki w nocy nawilżać glebę, po suszy każda kropla wody na wagę złota, ale w tej chwili i tak nie ma na co za bardzo narzekać. "Chwilo trwaj!" - że tak klasycznie rzecz ujmę.
Sucha - Żwirowa przeżywa swoje wielkie chwile. Moja podwórkowa rabata dwa razy w roku rwie ślepia - pierwszy raz kiedy kwitną irysy bródkowe wszelkich kategorii drugi raz jesienią, kiedy zakwitają trawy i marcinki. Jak do tej pory nie udało mi się stworzyć na niej układu roślin który dawałby czadu latem. A może udało się tylko pogoda cóś nie sprzyjała i nici z planowanych olśnień wyszły? Hym... sama nie wiem, niby roślin latem kwitnących na niej sporo bo i lawendy masowo występują i jeżówek wcale nie jest tak mało ale letnia odsłona tej rabaty od lat pozostawia spory niedosyt u mła. Więc to chyba nie tylko kwestia pogody. Jednak październik Na Suchej - Żwirowej to insza bajka, chwile chwały trwają prawie każdej jesieni. W tym roku październikowa pogoda sprzyja prezentacji wdzięków, kolory skrzą się w słońcu a kiedy ono zachodzi, w chłodnym zmierzchu można jeszcze przez jakiś czas podziwiać białe pióropusze tworzone przez kłosy miskantów i powoli gasnące kolory rabaty.
Trawiasto czuję się w tym roku bardzo usatysfakcjonowana, nowe palczatki, stare przesadzone którym jednak udało się w sporej części przeżyć, nowe ostnice. Sucha - Żwirowa wydaje się teraz bardziej pełna życia dzięki tym źdźbłom i kłosom poruszanym przez wiatr. Może to nie "stjep" Ciotki Anielki czy Ocean Traw jak u tabazowej Krysi ale już szumi i szeleści jak trzeba, oczka się "wpatrujo z lubościom". W przyszłym roku należycie podrosną molinie, w tym roku cześć z nich już jest dobrze widoczna ale przydałoby się żeby jeszcze nabrały ciała. Molinia kłosi się w sposób mało narzucający że tak zjawisko określę. To nie są ciężkie i dobrze widoczne kłosy miskantów, to delikatne, bardzo subtelne kłoszenie. Kępa molinii musi być naprawdę sporych rozmiarów żeby wabić wzrok kłosami. Wówczas, po uzyskaniu odpowiednich gabarytów jest to kłoszenie przepiękne, zjawiskowe i po mojemu to niech żaden trywialny miskant niech się z kłosami nie przymierza do molinii. Znaczy na chwałę molinii jeszcze sobie poczekam.
Oczywiście nie samą Suchą - Żwirową Podwórko stoi, jakoś tak prezentują się jeszcze Różanka Podokienna i rabata Podjarząbkowa. jednak to jest właśnie jakoś a nie spektakularnie. Dlatego dzisiejszy wpis ilustrują głównie fotki z Suchej - Żwirowej.