Quantcast
Channel: Blog w zasadzie ogrodowy
Viewing all articles
Browse latest Browse all 1485

Alcatraz magnoliowo - hiacyntowy

$
0
0
No tak, u mnie ostatnio znów się nawarstwiło aż  czas mi się w szwach rozłazi. Domowymi sprawami  nie zamierzam Was katować, wystarczy że  uraczyłam Was fascynującym i trzymającym w napięciu wpisem o myciu  okien ( no ale to było dla mnie bolesne przeżycie ). Wiosna pędzi nadrabiając opóźnienia w błyskawicznym tempie co mnie się wcale ale to wcale nie podobie bo niczym kwitnącym się dłużej cieszyć nie sposób.  Na domiar złego  słabuje  jeden z moich modrzewi i nie  widzę jego przyszłości w różowych barwach. Dlaczego słabuje nie wiem, w zeszłym roku miał podobny epizod ale wtedy poszło na przymrozki. Teraz przymrozków nie ma a on wygląda po prostu źle. Ech, ciągle cóś - jedno co dobre  że w końcu mamy wyrok w sprawie  Puszczy. Oczywiście wiadomo jaki bo  od początku całej afery z kornikiem cudownym sposobem zmieniającym  dietę i zżerającym dąbrowy jasne było o co  chodzi. O pieniądze, możliwość ukręcenia interesów przez paru kolesi którym wreszcie udało się znaleźć  bezczelnych i bezwzględnych politykierów uznających że ciemny lud kupi wszystko,  w tym wypadku słoiki z kornikiem. Myślę  że czas na ruch pod tytułem  "Chcesz mieć las posadź Szyszkę", taki dydaktyczny przekaz  dla tych co mają zakusy na Puszczę Karpacką. Cóś mi  mówi  że obecna władza raczej się tym nie zajmie bo jest aktualnie zajęta obiecywaniem wszystkiego wszystkim w ramach odsunięcia  od się  widma rozliczeń, które niewątpliwie jej  się należą ( w przeciwieństwie do drugiej  pensji nazywanej dla niepoznaki nagrodą ).  No nic, poczekamy na  kolejne rozdanie pławiąc się w obietnicach starych i nowych. Wiadomo - Bóg, Honorarium,  Ojczyzna! Kocham ten  netowy tekst, rozśmiesza mnie  a wiadomo  śmiech to zdrowie. He, he, he.







A tymczasem, w swoim tempie i za nic mając ludzkie bajdurzenia o człowieku koronie stworzenia,  planeta Ziemia obraca się jak się obracała, Natura wypełnia  nowe nisze które stworzyliśmy bezmyślnym działaniem organizmami które nam  nie sprzyjają i cóś mi się widzi że właśnie jesteśmy w trakcie przygotowywania przyjęcie na którym będziemy  pełnili role zakąsek, dania głównego  i deserków.  Ten tego... przygotowania zaawansowane, że tak rzecz ujmę. Na wszelki wypadek usiłuje zaprzyjaźnić się z Naturą zanim  nam solidnie dokopie. Dobra Natura, dobra! Cacy.  Alcatraz powoli zmierza w stronę dziczy. Znaczy lasek liściasty magnoliowy ( hym... dzicz specyficzna ).  Przyznaję bezczelnie że marzę o rozszerzeniu magnolkowych klimatów, mimo licznych niepowodzeń w uprawie (  Magnolia grandiflora ledwie dycha ).  Kiedy przychodzi czas kwitnienia a pogoda sprzyja zamagnolkowany  Alcatraz  robi się bajkowy, to już nie dzicz tylko  ogród  z krainy Oz. Magiczny! Spokojnie, potem wszystko wraca  do normy czyli zapada w grąd. Rozszerzam  Ciemiernikowszczyznę na byłego Landryna, znaczy tam posadzę nabyte w tym roku ciemierniki. Otoczenie wydaje  mi się odpowiednie. Co prawda po walce z podagrycznikiem który zdradziecko wpełzł był na byłego Landryna ręce mi odpadają ale zrobiło tam się  coś bardziej w "dzikim stajlu". Mam nadzieję że posadzone wcześniej epimedia nie pogryzą się z ciemiernikami.  Zamierzam też przy ciemiernikach zrobić  nowe stanowiska dla fiołków  wonnych i nie tylko wonnych.



Myślę nadal ( a już mi się  zdawało  że mam pomysła ) nad stanowiskiem dla klonika cynamonowego, proste to nie jest  bo  drzewko niewielkie ale musi mieć tzw. odpowiednie tło.  Myślenie musi być mocno in spe, bo klonik rośnie wolno i  swoją urodę pokaże  za jakąś dekadę z hakiem. Teraz pewnie będę się powtarzać ale co tam, prawda to przeca najprawdziwsza czyli towar deficytowy czyli taki w cenie. Sadzenie drzew wymaga większej wyobraźni  niż tworzenie  byliniaków, łąk czy tam innych warzywników. Właściwy efekt przychodzi po latach, wtedy dopiero ogrodnik może ocenić swoje nasadzenia. No i  jakąż to cierpliwością musi się wykazać, ogród zadrzewiony to nie jest coś dla tych kochających ogrody instant. Nic  się komputerowo, Panie tego, nie podpędzi. Real nie tyle skrzeczy co przemawia głębokim basem. Prawdziwie  wiekowe drzewo to nie jakieś tam sadzonki  z doniczek, "dżefka" to tylko w telewizyjnych programach ogrodniczych a prawdziwe drzewa wrastają w ogród, zmieniają jego glebę, warunki wodne i świetlne, tworzą nową jakość. Ogród  bez drzew jest dla mnie półogrodem. Wiem, wiem, łąki czy tam insze różanki tyż ogrody ale dla mnie drzewa muszą być, zboczenie takie. Dzięki zadrzewianiu przezywam niespodziewanki, drzewa rosną po swojemu za nic mając moje wyobrażenia na ich temat.


Teraz sprawozdanko  ogrodowe. Z działań uplanowanych to jak na razie  zostało tylko odfajkowane przymocowanie budek lęgowych w miejscu  niedostępnym dla kotów. Późno cała ta  budkowa sprawa miała miejsce ale nie byłam tu zależna tylko od siebie. Operator  wiertarki niebojący się wleźć na drabinę był potrzebny do realizacji.  Na operatora Ciotka Elka wyznaczyła Włodzimierza ale Włodzimierz nie podołał zadaniu ( "Jezu lecę! ). Nie chcąc dopuścić do bezpośredniego kontaktu Włodzimierza ubranego niewyjściowo w  strój roboczy z Królem Polski,  postanowiłyśmy  kolegialnie ( skład kolegium to całe babskie sąsiedztwo ) że trza zaczekać na ciotczynego zięcia ( "Włodzimierzu proszę Cię zejdź!" ). Tomek z Włodzimierzem występującym w charakterze głównego drabinowego przywiesili budki  "bez strat w ludziach". Koty były bardzo zainteresowane budkową imprezą, w końcu  z ich powodu to  wspinanie się po ścianach więc kręcenie się pod nogami, sprawdzające przebieżki  po daszkach ( a nuż się uda doskoczyć do budki ), ryki uświadamiające ich istnienie zajętym swoimi sprawami ludziom - całe to uczestnictwo w imprezie zostało im wyrozumiale wybaczone.

Przede mną formowanie krzewów, nie tylko tych podwórkowych. Forsycji po kwitnieniu  i owszem należy się porządne przycięcie ale to proste  jak konstrukcja cepa cięcie.   To nad ogrodowymi kalinami będę musiała popracować z głową. Część  moich burkwoodek rośnie w półcieniu co i owszem, pozwala kwitnąć krzewom nieco dłużej ale niespecjalnie cóś służy ich pokrojowi.  Po zaniku kalinowych kwiatów sekator w dłoń i dość radykalne ( jak na kalinę ) cięcie żeby krzaki nie zamieniły się w drapaki.  Przy okazji spróbuje lekko a nawet leciuteńko podkasać magnolkę  'Susan' ( no jak to z drzewami, do łba mi  nie przyszło  że jej  pędy będą tak "ciążyły" ku ziemi że  wprost pełzały po glebie ). Awanturę o śmieci ciągle przekładam, po prostu siły nie mam na występy bo  życie w tygodniu cóś mnie nie chciało pieścić. Na razie załączam fotki z tej lepszej części Alcatrazu, znaczy szybciej  grądziejacej.




Na zakończenie sprawozdania ogrodowego wkleję fotki hiacyntów. W tym roku u mnie kiepsko z narcyzami, mało ciekawie  z tulipanami ale  hiacynty  kwitną naprawdę pięknie. Za nic mają sąsiedztwo wrotycza gotowego do przesadzenia i bezczelnych skrzypów, co im tam zdradzieckie  trawsko z Tyrawnika. Są piękne i pachnące obłędnie, dziś cały Alcatraz pachniał hiacyntami i rozwijającymi się kwiatami kalin.  Po południu zamiast w pocie czółka  pracować w ogrodzie położyłam się  na kocyku i zrobiłam sobie sesję aromaterapeutyczną.  Bosko było, choć niedługo. Występna Szpagetka wypełzła zza bukszpanu i ponieważ nie reagowałam na widok jej "zwłok" ( ona  robi "zwłoki"żebym podchodziła sprawdzić  co z nią jest a ona mnie wtedy znienacka napada czyli urządza sobie zabawę w  szaloną wiewiórkę ) przystąpiła od razu do "wiewiórkowania". Niestety zapach  hiacyntów nie działa kojąco na  ukąszenia kocim zębem, sprałam wariatkę  ( lekko )  po zdrutowanym tyłku. Nie wiem skąd w niej takie  instynkta wobec mła się zalęgły, podejrzewam zły wpływ  Felicjana. Żeby zrobić sobie  miło postanowiłam ściąć nieco  hiacyntowych kwiatów do wazonu, w domu  Szpagetka nie wariuje tylko zachowuje się jak dama więc jest szansa na delektowanie się  woniami. Przy okazji podcięłam trochę kalin, he, he, he. Dom  pachnie teraz wspaniale, koty zdegustowane  zalegają na zewnętrznych parapetach, Szpagetka czeka w wyrze.






P.S. Wczoraj przyszły  wyaukcjonowane na  rzecz Tuśka łupy - kubek, tórebka i nordycki pudel. Cio Mary podejrzanie szybko uprowadziła nordyckiego, Wujek Jo naświetlił mi dzisiaj sprawę zawartości pudla. Cio Mary sprytna bestia, ponoć Cio  i Wujek  Jo jadą z  nordyckim pudlem na działkę  w celach degustacyjnych. Jak zaszaleją to ja nie znam tych państwa, to jakieś łobce ludzie so, he, he. A tera sesja z łupami i weekendowymi narcyzkami ( one nawaniają kuchnię ). Torba już była ze mną na spacerze i zaprzyjaźniła się z kluczami.  Kubek już też służył jako  poidełko, pierwszą kawę do niego nalaną "wypiłam osobiście" . Tzw. kawę codzienną  u mnie rano z niego pitą zabukowała Małgoś - Sąsiadka.





Viewing all articles
Browse latest Browse all 1485

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra



<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>