No i zrobiłam sobie problema - zahostowałam Alcatraz. Na szczęście nie po całości! Funkie rośliny miłe i mało wymagalne ale sadzenie ich w bardzo dużej ilości urodzie ogrodu wcale nie służy. Wydawało mi się że jakoś trzymam równowagę i hosty nie zdominują nasadzeń ale one z każdym rokiem "nabierają ciała" i zaczynają pchać się natrętnie przed oczy. Znaczy przesadziłam i muszę wraz z Alcatrazem przejść na odhostowiającą dietę. Żadnej hosty nie wywalę ale jest tak jak czułam w zeszłym roku - koniec z hostowym zakupami, co za dużo to i wieprzek nie zje! Alcatraz jest naprawdę dużym ogrodem ale host jest w nim już tyle że za jakiś czas bez uzupełnienia nasadzeń innymi roślinami zrobiłby się plantacją japońskiej sałaty. Zdziwko, bo przecież nie mam hostowej kolekcji! Czas na inne cienioluby o dużych gabarytach. Tradycyjne grożenie - rozsadzę moje największe kokoryczki, postaram się o jeszcze trochę ( trochę to eufemizm - dużo potrzebuję ) czerńców ( najbardziej pasiłyby mi te 'Misty Blue', ze względu na coolorek liści ), solidnie nawiozę i będę podlewać do upadłego moje rodgersje i tarczownice. No i paproci ciągle mało, niby w zeszłym roku podosadzałam nówki, podzieliłam stare ale ciągle jest mało paprotnie. Hym... z drugiej strony paprociowe nówki to invitrzaki z nielicznymi wyjątkami ( Sylwikowe paprotne maleństwa rosną świetnie, przeszły do grupy średniaków ), invitrzaki zanim strzelą w górę jakiś czas się czają. Może lepiej z paprociumowymi zakupami trochę się wstrzymać i obadać jak to z tym przyrastaniem, bo jak ruszą to będę biadać że Alcatraz zapaprocony.
Hosty tak się rozpanoszyły że zaszła potrzeba ratowania jednego z małych kloników palmowych. 'Domaine de Courson', sport odmiany 'Lady Isobel Barnett', podrósł na tyle że klonik został przykryty liśćmi. Nie ma szans żeby przeżył przy takiej sąsiadce, zadusi go. Szpadelek znaczy w dłoń i ratować klonik choć pora roku niezbyt odpowiednia na przesadzanie drzewek ( cóż, będę namiętnie podlewać, wodociągi miejskie mogą mnie uznać za klienta kwartału ). Oprócz klonika parę innych roślin rosnących w sąsiedztwie dużych host też nie wygląda odpowiednio. Widać że hosty "ciągną" a te biedaki, mimo odległości dzielącej je od host mają mniejszą siłę przebicia. W takiej sytuacji lepiej zostawić egoistyczną hostę jedynie w towarzystwie wiosennych cebulaczków a rośliny delikatniejsze posadzić na tyle od wysysola daleko żeby mogły się pięknie rozwijać. No właśnie, tu jest sedno problemu - hosty z czasem potrzebują naprawdę duuużo miejsca, przynajmniej te ulubione przeze mnie olbrzymki. Ściśnięcie ich na niewielkiej przestrzeni wraz z innymi roślinami źle się kończy dla innych roślin, dla ogrodu a z czasem może i dla host. Dodam przy tym że rozmiar przestrzeni odpowiedniej dla host olbrzymek jest sprawą względną - mnie wydawało się że posadziłam rośliny w odpowiednich odległościach od siebie ( metr z solidnym hakiem jak się okazało to nie zawsze wystarczająca odległość ) . Taa, słówka "wydawało się" opisują moją porażkę ogrodniczą, hosty w Shrekowisku zaledwie w ciągu trzech, czterech sezonów wypełniły sobą miejsce im przeznaczone, a także zaczęły wypełniać te przeznaczone dla innych roślin.
Trochę "grzeczniejsze" są hosty w okolicach Podskarpka i Zabukszpania ale tyko trochę! Nie sadziłam tam olbrzymek tylko hostowe średniaki. Niestety też podrosły na tyle że ich bezpośrednim sąsiedztwem stały się iglaki. Nie jest to połączenie powalające na kolana, tak to litościwie określę ( litościwie bo w końcu to u mnie w ogrodzie, he, he ). No wygląda bajkowo, znaczy jak z bajek braci Grimm - chujinka i tajemnicza sałata. Sam cud! Nawet Ciotka Elka która chujinki darzy wielką estymą a hosty po prostu lubi stwierdziła że jest nie halo z tym połączeniem. Najgorsze że nie bardzo wiem jak z tego wybrnąć, jedyne co mi przyłazi do głowy to krzew liściasty wciśnięty "na siłę". Rzeczy robione na siłę na ogół kiepsko się kończą więc nie realizuję pomysła. Może powinnam mieć napad ( czyli pomysł w języku pepickim) na jakoweś trawy, turzyce wzniesione albo leśne trawiszcza? Tylko moje doświadczenia z Carex elata w odmianach nie jest najlepsze, oględnie pisząc a i z leśnymi trawkami różnie w Alcatrazie bywało. No nie wiem czy w te trawy brnąć, tym bardziej że przy iglakach też ich specjalnie nie widzę. Głupio by wyglądały i cóś wątpię żeby dobrze rosły. Tak, tak, Alcatraz ma problemy ogrodu dojrzałego - zbyt dużo solidnie rozrośniętych roślin!
Szczęśliwie na drugim końcu Alcatrazu hosty występują sporadycznie, więcej tu łąkowych klimatów. Tu też zajdą zmiany ale postaram się utrzymać kwiecistość tego miejsca. Nie wyobrażam sobie żeby Alcatraz był w całości zielony jaku żaby. Never!
Hosty tak się rozpanoszyły że zaszła potrzeba ratowania jednego z małych kloników palmowych. 'Domaine de Courson', sport odmiany 'Lady Isobel Barnett', podrósł na tyle że klonik został przykryty liśćmi. Nie ma szans żeby przeżył przy takiej sąsiadce, zadusi go. Szpadelek znaczy w dłoń i ratować klonik choć pora roku niezbyt odpowiednia na przesadzanie drzewek ( cóż, będę namiętnie podlewać, wodociągi miejskie mogą mnie uznać za klienta kwartału ). Oprócz klonika parę innych roślin rosnących w sąsiedztwie dużych host też nie wygląda odpowiednio. Widać że hosty "ciągną" a te biedaki, mimo odległości dzielącej je od host mają mniejszą siłę przebicia. W takiej sytuacji lepiej zostawić egoistyczną hostę jedynie w towarzystwie wiosennych cebulaczków a rośliny delikatniejsze posadzić na tyle od wysysola daleko żeby mogły się pięknie rozwijać. No właśnie, tu jest sedno problemu - hosty z czasem potrzebują naprawdę duuużo miejsca, przynajmniej te ulubione przeze mnie olbrzymki. Ściśnięcie ich na niewielkiej przestrzeni wraz z innymi roślinami źle się kończy dla innych roślin, dla ogrodu a z czasem może i dla host. Dodam przy tym że rozmiar przestrzeni odpowiedniej dla host olbrzymek jest sprawą względną - mnie wydawało się że posadziłam rośliny w odpowiednich odległościach od siebie ( metr z solidnym hakiem jak się okazało to nie zawsze wystarczająca odległość ) . Taa, słówka "wydawało się" opisują moją porażkę ogrodniczą, hosty w Shrekowisku zaledwie w ciągu trzech, czterech sezonów wypełniły sobą miejsce im przeznaczone, a także zaczęły wypełniać te przeznaczone dla innych roślin.
Trochę "grzeczniejsze" są hosty w okolicach Podskarpka i Zabukszpania ale tyko trochę! Nie sadziłam tam olbrzymek tylko hostowe średniaki. Niestety też podrosły na tyle że ich bezpośrednim sąsiedztwem stały się iglaki. Nie jest to połączenie powalające na kolana, tak to litościwie określę ( litościwie bo w końcu to u mnie w ogrodzie, he, he ). No wygląda bajkowo, znaczy jak z bajek braci Grimm - chujinka i tajemnicza sałata. Sam cud! Nawet Ciotka Elka która chujinki darzy wielką estymą a hosty po prostu lubi stwierdziła że jest nie halo z tym połączeniem. Najgorsze że nie bardzo wiem jak z tego wybrnąć, jedyne co mi przyłazi do głowy to krzew liściasty wciśnięty "na siłę". Rzeczy robione na siłę na ogół kiepsko się kończą więc nie realizuję pomysła. Może powinnam mieć napad ( czyli pomysł w języku pepickim) na jakoweś trawy, turzyce wzniesione albo leśne trawiszcza? Tylko moje doświadczenia z Carex elata w odmianach nie jest najlepsze, oględnie pisząc a i z leśnymi trawkami różnie w Alcatrazie bywało. No nie wiem czy w te trawy brnąć, tym bardziej że przy iglakach też ich specjalnie nie widzę. Głupio by wyglądały i cóś wątpię żeby dobrze rosły. Tak, tak, Alcatraz ma problemy ogrodu dojrzałego - zbyt dużo solidnie rozrośniętych roślin!
Szczęśliwie na drugim końcu Alcatrazu hosty występują sporadycznie, więcej tu łąkowych klimatów. Tu też zajdą zmiany ale postaram się utrzymać kwiecistość tego miejsca. Nie wyobrażam sobie żeby Alcatraz był w całości zielony jaku żaby. Never!