Wygląda na to że Wielki Ogrodowy się wziął i uwziął, znaczy mam czuć że zostało wypowiedziane na górze - "Nie lubię Cię Tabazella". Żebym tak narcystycznie do sprawy nie podchodziła zostali wraz ze mną ukarani inni ogrodnicy, he, he. Dobra, narcyzm narcyzmem ale ciężko się człowiekowi zdobyć na obiektywizm jak go coś tak dość osobiście uwiera. Już czekałam w ogródku, już witałam się z gąską, że sparafrazuję wieszcza, a tu zonk - cholerne przymrozki poniszczyły kwiaty irysów SDB! Owszem, wyłażę rano z kawą i oglądam kfioty które się właśnie rozwinęły ale zamiast miodu zalewającego moje serducho naturalną i zdrową słodyczą jakieś jadowite zalewania z okolic woreczka żółciowego czuję. Przemrożone pąki wydają z siebie tragicznie zmutowane potwory! Stopień deformacji jest różny w zależności od tego jak dojrzałe były irysowe pąki ale ogólnie to wesoło nie jest. Z opisywania nowych odmian jak na razie nici, obabrazki z ogrodu nie nadają się do ilustrowania takiej "encyklopedycznej" story irysowej. Mogę co najwyżej zilustrować pościk o przemrożonym sezonie SDB. Ech, życie, życie!
Te irysowe kwiaty z fotek powyżej wyglądają jeszcze jako tako ( dopóki im się bliżej nie przyjrzeć ), reszta która teraz wyłazi jest zdeformowana w sposób wręcz powalający. Nóż mnie się w kieszeni otwiera i rani cud Tabazellowe ciało w miejscach szczególnie wrażliwych. Pocieszam się tym że może późniejsze odmiany lepiej zniosły przymrozki, ich kłosy były w powijakach więc może jest jeszcze nadzieja na mile wspominki z tegorocznego sezonu SDB. No a jeżeli karzełki zawiodą to może irysy wyższych kategorii osłodzą m irysowy sezon. W końcu wiosenne przymrozki to nie zagłada nuklearna tylko występujące przejściowo i tak naprawdę niezbyt natężone zjawisko ( wszak nie spadło do minus dwudziestu ). Da się przeżyć choć człowiek brzydkie słowa mamrocze pod adresem Zwierzchności, która złośliwie zarządziła przymrażanie w tym a nie innym terminie, uprzednio katując nas zimnym kwietniem. Chyba zamiast kawy na wycieczki poranne na Suchą - Żwirową będę zabierała kubeczek ze świeżo zaparzoną melisą, może spotworniałe kfioty zrobią się ciut ładniejsze a wydalanie żółci zostanie uregulowane. Co tam, cieszyć się trzeba tym co jest i kwitnie, jedną rzecz będę mogła przeprowadzić mimo kiepskiego wyglądu kwiatów - oznaczanie odmian i naniesienie ich na mapkę w zeszyciku ( ilość sztuk itp, bardziej wiarygodne niż posługiwanie się znacznikami, które interesują różnych takich nieupoważnionych ).
A teraz najważniejsze - brygada wspomagająca złożona ze Sztaflika i Szpagetki. Inspektorki nadzoru uczestniczą w porannym rytuale oglądania nowo rozwiniętych kwiatów. Poświęcają się biedne kociny odrywając się od śniadankowo wypełnionych misek aby towarzyszyć mi przy przeglądzie. Wąchają kfioty, o niektóre się ocierają, na inne fumkają z niezadowoleniem - prawdziwe znawczynie irysowego tematu, he, he.
Te irysowe kwiaty z fotek powyżej wyglądają jeszcze jako tako ( dopóki im się bliżej nie przyjrzeć ), reszta która teraz wyłazi jest zdeformowana w sposób wręcz powalający. Nóż mnie się w kieszeni otwiera i rani cud Tabazellowe ciało w miejscach szczególnie wrażliwych. Pocieszam się tym że może późniejsze odmiany lepiej zniosły przymrozki, ich kłosy były w powijakach więc może jest jeszcze nadzieja na mile wspominki z tegorocznego sezonu SDB. No a jeżeli karzełki zawiodą to może irysy wyższych kategorii osłodzą m irysowy sezon. W końcu wiosenne przymrozki to nie zagłada nuklearna tylko występujące przejściowo i tak naprawdę niezbyt natężone zjawisko ( wszak nie spadło do minus dwudziestu ). Da się przeżyć choć człowiek brzydkie słowa mamrocze pod adresem Zwierzchności, która złośliwie zarządziła przymrażanie w tym a nie innym terminie, uprzednio katując nas zimnym kwietniem. Chyba zamiast kawy na wycieczki poranne na Suchą - Żwirową będę zabierała kubeczek ze świeżo zaparzoną melisą, może spotworniałe kfioty zrobią się ciut ładniejsze a wydalanie żółci zostanie uregulowane. Co tam, cieszyć się trzeba tym co jest i kwitnie, jedną rzecz będę mogła przeprowadzić mimo kiepskiego wyglądu kwiatów - oznaczanie odmian i naniesienie ich na mapkę w zeszyciku ( ilość sztuk itp, bardziej wiarygodne niż posługiwanie się znacznikami, które interesują różnych takich nieupoważnionych ).
A teraz najważniejsze - brygada wspomagająca złożona ze Sztaflika i Szpagetki. Inspektorki nadzoru uczestniczą w porannym rytuale oglądania nowo rozwiniętych kwiatów. Poświęcają się biedne kociny odrywając się od śniadankowo wypełnionych misek aby towarzyszyć mi przy przeglądzie. Wąchają kfioty, o niektóre się ocierają, na inne fumkają z niezadowoleniem - prawdziwe znawczynie irysowego tematu, he, he.