No i mamy nowy luksus dla kręgosłupa i kotów. O ile kręgosłup zachwycony o tyle koty cóś niezadowolone. Po pierwsze dla Lalka jest za wysoko ( żąda podnoszenia ) a dla Felicjana za nisko ( Felicjan uwielbia wchodzić na wyrko drogą przez szafkę ), po drugie Okularia uznała że czas się zacząć bać materaca bo ona go nie zna za dobrze i w ogóle to nie zostali sobie przedstawieni. Po trzecie czarnule okazały się szalenie konserwatywne, pretensje były o to gdzie są ich materacowe dołki. Za nic mając moje kręgosłupowe dobro poszukiwały swoich grajdołów i układały się w miejscach gdzie takowe kiedyś były tylko po to by wstać szybciutko i porykiwać głosikami pełnymi pretensji. Dołów nie ma i szybko nie będzie, kręgosłupu też się coś od życia należy a dołki to sobie trzeba uporczywie wysiedzieć a nie liczyć na materacowe latka. Nic to, po jakimś czasie się niestety przyzwyczają i żegnaj mój komforcie - będą zalegały masowo jak na starym materacu. Jednak na razie okazują niezadowolenie, niektórzy aż tak że był trzepany tyłek ( Felicjan potłukł jeden z moich ulubionych kubków - twierdzę że celowo, bo trącał go łapą mimo moich ostrzegawczych krzyków ). No tak, coś przybyło coś ubyło, bilans się zeruje.
![]()
Sztaflik odkrywa nowego piernata, Na sznupie widoczna zaskoczka i lekkie zaniepokojenie - to nie jest znajome! Obce!!!
Szpagetka eksploruje piernata zaraz po ucieczce Sztaflika.
Kuźwa, tu był mój dołek! Mnie się nic nie pokręciło.
No jakże to tak?!
Mój wzrok jest smutny i zobacz - nie będę się na ciebie gapić, będę błądzić smętnymi oczkami po pokoju i rozglądać się za starym, kochanym materacem. Takie miał cudowne grajdołki.
Podłość ludzka nie zna granic, ta złośliwa małpa ten durny podkład pod siebie kupiła! Nic empatii, co za bydlę!
Położę się, z przymusu. Niech nie myśli że będzie sama na piernacie zalegać.
A jakby tak się kulgnąć na boczek a potem na plecki?
No, może być. Zniosę to i będę zalegać. Ale ze wstrętem!
Jak Szpagetka zalega to Sztaflik się decyduje. Na sznupie widoczny wyraz podejmowania decyzji - też zmusić się i zalec żeby nie pozwolić zagarnąć Szpagetce całego piernata.
Pogoda jakby ciut lepsza, co napawa otuchą. Dziś rano oblookałam kłosy na irysach SDB, no, wreszcie coś się zacznie dziać. Pojawiły się nawet pierwsze kwiaty, choć dośc skromnawo. Mam nadzieję że zimny kwiecień nie wpłynie na jakość kwitnienia. Przede mną sadzenie lawend, szczególnie cieszy mnie odmiana 'Melissa Lilac', taki średniak lawendowy z kwiatami w kolorze wrzosu. Dosadzę też odmianę 'Imperial Gem' i spróbuję czy w ódzkim klimacie uda się uprawiać z powodzeniem ( znaczy czy nie będzie rosła nędznie ) Lavandula x chaytorae 'Sawyers'. Tę ostatnią lawendę sadzę nie tyle ze względu na jej kwiaty co ze względu na piękne, szare liście. Przede mną ulubiona czynność ogrodowa - sadzenie roślin. Co tam pielenia i przycinania, robię sobie dobrze nasadzając zielone w ten przedłużony weekend. Przy okazji sadzenia lawend podzielę wreszcie kępę owsa wiecznie zielonego Helictotrichon sempervirens. Wygląda na to że dojrzał do podziałki a stanowiska już mam dla niego naszykowane. To fajna trawa o ile nie podłapie grzyba wygląda pięknie. Planuję mieć z pięć solidnych kęp żeby rabata Sucha - Żwirowa nie była zbyt "sztywna" w pasie lawendowo - szałwiowym.
W Alcatrazie oczywiście jeszcze mocno wiosennie cebulowo, bardziej kwietniowo niż majowo. Mogę nadal cieszyć się kwitnieniami na Ciemiernikowszczyźnie. Porządnie kwitną też szafirki i pierwiosnki. Zaczynają kwitnienie pierwiosnki motylkowe. Zamierzam w tym roku zdrowo je porozsadzać, są naprawdę uroczymi roślinami, w dodatku mało kłopotliwymi. Zanim jednak zabiorę się do sadzenia czeka mnie przemeblirowka kolejnej części dawnego Landryna, słodyczastej rabaty bylinowej. Jeszcze sporo roślin z tej rabaty trafi na podwórko i zasili tamtejsze nasadzenia. Umyśliłam sobie przeniesienie chabrów górskich tak żeby kwitły już na nowych stanowiskach. Na ich miejscu na byłym Landrynie, które z powodu rozrastania się magnolki jest obecnie bardziej zacienione niż kiedyś, zamierzam posadzić morze kuklików zwisłych. Bez napinania, na luziku wykonam to zbożne dzieło mini szpadelkiem.
Uff! Tekścik powyżej pisałam w niedzielę, wczoraj i dziś cudnie weekendowałam. Był nawet szkółking z którego przywiozłam sobie mały ostrokrzew. Wygląda na coś karłowatego, ma małe liście, źródełko jakby zmętniało na moje pytanie co to za jeden. Znaczy nieznajomek się pojawił, zobaczymy jak sobie poradzi. Popołudnie spędziłam ryjąc w ziemi, w związku z czym szczęśliwa jestem jak prosię po kąpieli błotnej. Nawet deszcz który znów zaczął lać mi nie przeszkadza, wszak podlewa moje nowe nasadzonka. Zaraz zrobię sobie drinka świątecznego i zalegnę na piernacie przed włączonym kompem. Upodlę się jakimiś detektywami sądowymi czy czymś w tym guście ( he, he, he, odkryłam program o ciekawostkach z kostnicy - czegóż to Amerykanie nie wyprodukują?! ) i normalnie odpłynę w towarzystwie kotów które już zaakceptowały piernata. Prawdziwy weekendowy hygge!
Sztaflik odkrywa nowego piernata, Na sznupie widoczna zaskoczka i lekkie zaniepokojenie - to nie jest znajome! Obce!!!
Szpagetka eksploruje piernata zaraz po ucieczce Sztaflika.
Kuźwa, tu był mój dołek! Mnie się nic nie pokręciło.
No jakże to tak?!
Mój wzrok jest smutny i zobacz - nie będę się na ciebie gapić, będę błądzić smętnymi oczkami po pokoju i rozglądać się za starym, kochanym materacem. Takie miał cudowne grajdołki.
Podłość ludzka nie zna granic, ta złośliwa małpa ten durny podkład pod siebie kupiła! Nic empatii, co za bydlę!
Położę się, z przymusu. Niech nie myśli że będzie sama na piernacie zalegać.
A jakby tak się kulgnąć na boczek a potem na plecki?
No, może być. Zniosę to i będę zalegać. Ale ze wstrętem!
Jak Szpagetka zalega to Sztaflik się decyduje. Na sznupie widoczny wyraz podejmowania decyzji - też zmusić się i zalec żeby nie pozwolić zagarnąć Szpagetce całego piernata.
Pogoda jakby ciut lepsza, co napawa otuchą. Dziś rano oblookałam kłosy na irysach SDB, no, wreszcie coś się zacznie dziać. Pojawiły się nawet pierwsze kwiaty, choć dośc skromnawo. Mam nadzieję że zimny kwiecień nie wpłynie na jakość kwitnienia. Przede mną sadzenie lawend, szczególnie cieszy mnie odmiana 'Melissa Lilac', taki średniak lawendowy z kwiatami w kolorze wrzosu. Dosadzę też odmianę 'Imperial Gem' i spróbuję czy w ódzkim klimacie uda się uprawiać z powodzeniem ( znaczy czy nie będzie rosła nędznie ) Lavandula x chaytorae 'Sawyers'. Tę ostatnią lawendę sadzę nie tyle ze względu na jej kwiaty co ze względu na piękne, szare liście. Przede mną ulubiona czynność ogrodowa - sadzenie roślin. Co tam pielenia i przycinania, robię sobie dobrze nasadzając zielone w ten przedłużony weekend. Przy okazji sadzenia lawend podzielę wreszcie kępę owsa wiecznie zielonego Helictotrichon sempervirens. Wygląda na to że dojrzał do podziałki a stanowiska już mam dla niego naszykowane. To fajna trawa o ile nie podłapie grzyba wygląda pięknie. Planuję mieć z pięć solidnych kęp żeby rabata Sucha - Żwirowa nie była zbyt "sztywna" w pasie lawendowo - szałwiowym.
Uff! Tekścik powyżej pisałam w niedzielę, wczoraj i dziś cudnie weekendowałam. Był nawet szkółking z którego przywiozłam sobie mały ostrokrzew. Wygląda na coś karłowatego, ma małe liście, źródełko jakby zmętniało na moje pytanie co to za jeden. Znaczy nieznajomek się pojawił, zobaczymy jak sobie poradzi. Popołudnie spędziłam ryjąc w ziemi, w związku z czym szczęśliwa jestem jak prosię po kąpieli błotnej. Nawet deszcz który znów zaczął lać mi nie przeszkadza, wszak podlewa moje nowe nasadzonka. Zaraz zrobię sobie drinka świątecznego i zalegnę na piernacie przed włączonym kompem. Upodlę się jakimiś detektywami sądowymi czy czymś w tym guście ( he, he, he, odkryłam program o ciekawostkach z kostnicy - czegóż to Amerykanie nie wyprodukują?! ) i normalnie odpłynę w towarzystwie kotów które już zaakceptowały piernata. Prawdziwy weekendowy hygge!