No i powolutku ale nie po cichutku przychodzi bardzo, bardzo młoda wiosna. Nie po cichutku bo skoro się tylko przejaśni po nocy ptocy zaczynają pruć dzioby, do ptoków dołącza koci chórek no i nie ma lekko - "jak dobrze wstać skoro świt". A jeszcze nie tak dawno na sosnowych igłach szadź a na glebie śnieg a tu proszę zaczyna nam się przedwiośnie. Kwiatami oczarów się zaczyna, kiełkami przebiśniegów, krokusów i pączuszkami cyklamenów dyskowatych, kotkami wyłażącymi na wierzbie i kotami wytrwale towarzyszącymi mi w ogrodzie. Jeszcze jest szarawo i beżowo, zdechło słomianie i w ogóle trochę nijako ale w powietrzu czuć zapach ziemi, coś po czym rozpoznaję bezbłędnie koniec zimy. Nawet jakby przyszło teraz ochłodzenie to będzie to coś przejściowego, wiosenne kaprysy ale już nie prawdziwa zima. Przede mną teraz solidniejszy przegląd pozimowy roślin, pobieżnie wygląda na to że nasadzenia w Alcatrazie trzymają się jako - tako. Nie wiem co z kłączami irysów, rozejrzę się w pierwszych dniach marca, kiedy zabiorę się za wycinanie umarłych części bylin. Paprocie zimozielone wyglądają nieźle, magnolia wielkokwiatowa też nie wygląda na poszkodowaną przez mrozy, trochę oberwał ostrokrzew i berberysy zimozielone ( ale bez przesadyzmu ). Przyznam że rozpieszczona przez dwie ostatnie zimy spodziewałam się w tym roku większych uszkodzeń pędów delikatniejszych krzewów czy roślin zimozielonych, jednak jak na razie widzę takie tam kosmetyczne problemy a nie poważniejsze historie. Krasnale przeżyły zimę bez szwanku!
Korzystając ze sprzyjającej aury usiłuję coś tam z doskoku w ogrodzie zdziałać. Trochę to robota głupiego bo jest tak dużo do roboty a ja jestem tylko jedna "ogrodowa" i skazana przez to na "skakanie z tematu na temat". Na początku marca mam dzwonić do ludzi od przycinania, coby pomogli z higieną kasztanowca i formowaniem korony podwórkowego jesionka, przecinką gdzie nie gdzie, no i wywózką "chrustu". Teraz mam brzydkie przeczucie że mimo wcześniejszego umawiania mogę się w tej ogólnopolskiej siekierezadzie, prawdziwym szale wycinki, nie załapać na normalne, korekcyjne cięcia. Inne klienty, o tzw. większej sile nabywczej mogą mnie wykukać z kolejki, bo oni ciąć muszą dlatego że już za minutkę, zaraz i chwileczkę ten karnawał się skończy. I one, te klienty, zapłacą znacznie więcej niż ja jestem w stanie zapłacić bo ich czas goni ( już słyszę te tłumaczenia w słuchawce "Pani rozumie, jest taka sytuacja" ). Taki może być dla mnie skutek ustawy drzewno - przewałowej, Ministerswto Tartakownictwa i Ochrony Środowiska Deweloperskiego urządziło tradycyjny bajzel, z elementami maskarady ( to nie oni, to posłowie - akurat! ) a ja podejrzewam że będę musiała się z tym bujać. Pewnie Mamelon i Piesa w Swetrze będą działały uspokajająco na moje pultania, ale szlag mnie chyba trafi jak życie potwierdzi moje obawy.
No nic, na razie trzeba się będzie brać za to co sama dam radę zrobić. Przede wszystkim muszę w Alcatrazie pozbierać zeszłoroczne liście i zacząć je przerabiać na kompost. Trzeba usunąć resztki bylin i przyciąć róże. Nie narzekać i wyczekiwać pomocy tylko zebrać się w sobie, wziąć piłkę ręczną i nożyce do gałęzi i ciąć to czemu dam radę. Nie ma zmiłuj! Jeszcze przy okazji uważać żeby się nie przerobić bo jak padnę to dopiero się zrobi bajzel ( nie ma nic gorszego jak chcesz coś zrobić a nie możesz bo złośliwe cielsko odmawia posłuszeństwa ). W ramach relaksu będę sobie oglądała wychodzące cebulaczki, ciemiernikowe pączki, włochate zaczątki pastorałów paprotników i tym podobne atrakcje. No i oczywiście będą zabawy z kotami, nie mam złudzeń że prace ogrodowe nie będą przerywane od czasu do czasu donośnymi miaukami na temat "Dlaczego nie zwracasz na mnie uwagi?". Grabienie liści i odpieranie ataków kota na grabie lub pielenie kolanowe z kotem lub kotami na grzbiecie na dłuższą metę jest męczące. Lepiej się z nimi wybawić, usatysfakcjonowane tym że mi dołożą w naszych gierkach, zajmują się swoimi sprawami a ja mogę swobodnie popracować. Oby ładna pogoda utrzymała się jak najdłużej!
Korzystając ze sprzyjającej aury usiłuję coś tam z doskoku w ogrodzie zdziałać. Trochę to robota głupiego bo jest tak dużo do roboty a ja jestem tylko jedna "ogrodowa" i skazana przez to na "skakanie z tematu na temat". Na początku marca mam dzwonić do ludzi od przycinania, coby pomogli z higieną kasztanowca i formowaniem korony podwórkowego jesionka, przecinką gdzie nie gdzie, no i wywózką "chrustu". Teraz mam brzydkie przeczucie że mimo wcześniejszego umawiania mogę się w tej ogólnopolskiej siekierezadzie, prawdziwym szale wycinki, nie załapać na normalne, korekcyjne cięcia. Inne klienty, o tzw. większej sile nabywczej mogą mnie wykukać z kolejki, bo oni ciąć muszą dlatego że już za minutkę, zaraz i chwileczkę ten karnawał się skończy. I one, te klienty, zapłacą znacznie więcej niż ja jestem w stanie zapłacić bo ich czas goni ( już słyszę te tłumaczenia w słuchawce "Pani rozumie, jest taka sytuacja" ). Taki może być dla mnie skutek ustawy drzewno - przewałowej, Ministerswto Tartakownictwa i Ochrony Środowiska Deweloperskiego urządziło tradycyjny bajzel, z elementami maskarady ( to nie oni, to posłowie - akurat! ) a ja podejrzewam że będę musiała się z tym bujać. Pewnie Mamelon i Piesa w Swetrze będą działały uspokajająco na moje pultania, ale szlag mnie chyba trafi jak życie potwierdzi moje obawy.
No nic, na razie trzeba się będzie brać za to co sama dam radę zrobić. Przede wszystkim muszę w Alcatrazie pozbierać zeszłoroczne liście i zacząć je przerabiać na kompost. Trzeba usunąć resztki bylin i przyciąć róże. Nie narzekać i wyczekiwać pomocy tylko zebrać się w sobie, wziąć piłkę ręczną i nożyce do gałęzi i ciąć to czemu dam radę. Nie ma zmiłuj! Jeszcze przy okazji uważać żeby się nie przerobić bo jak padnę to dopiero się zrobi bajzel ( nie ma nic gorszego jak chcesz coś zrobić a nie możesz bo złośliwe cielsko odmawia posłuszeństwa ). W ramach relaksu będę sobie oglądała wychodzące cebulaczki, ciemiernikowe pączki, włochate zaczątki pastorałów paprotników i tym podobne atrakcje. No i oczywiście będą zabawy z kotami, nie mam złudzeń że prace ogrodowe nie będą przerywane od czasu do czasu donośnymi miaukami na temat "Dlaczego nie zwracasz na mnie uwagi?". Grabienie liści i odpieranie ataków kota na grabie lub pielenie kolanowe z kotem lub kotami na grzbiecie na dłuższą metę jest męczące. Lepiej się z nimi wybawić, usatysfakcjonowane tym że mi dołożą w naszych gierkach, zajmują się swoimi sprawami a ja mogę swobodnie popracować. Oby ładna pogoda utrzymała się jak najdłużej!