To nie jest post o tym jak zrobić bezproblemowy ogród. Ci którzy chcą go posiadać czytają moje wypociny na własną odpowiedzialność. Jak poczują się urażeni, trudno. Kawa na ławę - ogrodu bezproblemowego nie ma, tylko głupki sądzą że coś takiego istnieje!
Straszne to wieści Meg naniosła do mego salona ( naniosła bo one takie nieprzyjemne jak błotko lepiące się na parkiecie ) - ludziska zapadli na bezproblemowość. Rozmówki ogólnoludzkie w sąsiedztwie bliższym i dalszym przeprowadzone potwierdzają nadciągającą straszność - życie ma być bezproblemowe. Bo brak problemu równa się brak stresu. Na ogrody przekłada się to tak - stresu ma nie być po praca, bo życie, bo w ogóle, no to ogród to już mus oaza spokoju i bezstresowość zapewniona na piśmie. Ludziska są głupie ( Meg może to ode mnie przekazać komu uważa, uważając przy tym żeby nie stracić źródła finansowania ) żywe jest z natury stresogenne, martwe mniej bo mimo tego że samo się nie stresuje to żyjących potrafi zestresować. Codzienność składa się z mniejszych lub większych stresów, potem się umiera i to jest dopiero stres, a jeszcze później się nie żyje i wtedy stres mają inni bo trzeba posprzątać. Chowanie dzieci bez stresów powoduje tylko to że dorośli wyrastający z tak chowanych dzieci mają sraczkę i stresy nieustające i udzielające się innym. Czym skończą się uprawiane bezstresowo ogrody? Głupie ludziska kombinujo, rozważajo posiadanie fototapety z widoczkiem ogrodowym przyklejonej do pełnego ogrodzenia i trawniczków z plastiku ( ten wyrób zrobiłby furorę - nie trzeba kosić, wystarczy od czasu do czasu spłukać wodą dla odświeżenia i jeszcze można sztuczne stokrotki powtykać żeby naturalniej było - mam już nawet nazwy dla wyrobów: "Trawnik prawdziwie angielski" - dla tych co czują że się muszą dopieścić ogrodowo, "Wiejska murawa"- ten ze sztucznymi kwiatkami stokrotek i mleczy, "Trawnik prawdziwy" - wymagający podłączenia do rurek i wężyków w celu produkowania rosy, "Zielony jedwab" - plastkik miętki dla tych co lubiejo połazić boso po trawce ). Nature se ludziska pooglądajo na Animal Planet albo National Geographic i będo szczęśliwe że robaki im się po ogrodzie nie pałętajo. Jak zaczno zdychać na alergię na życie to się będo głupio pytały "Dlaczego?". A Wielki Ogrodowy odpowie im "Dlasrego!" i nawet nie wspomni o tej wolnej woli czy tak jakoś, bo co będzie z głupimi gadał.
Teraz będą ogólności, czyli takie tam rozważania o ludziach. Życie to jeden wielki stres! Zmniejszanie do zera ilości problemów żeby się nie stresować to przepis na położenie się do trumny. Stresu uniknąć się nie da, można tylko sprawić by był czymś motywującym i pobudzającym a nie obezwładniającym. To głównie praca nad sobą, czyli coś czego strasznie nie lubimy robić. Wysiłek, twórcze działanie choćby nim było pozornie nieatrakcyjne przygotowanie podłoża na rabatę ma swoją wartość, to zaniechanie wysiłku i gnuśność psychiczna i fizyczna nas rozwalają. Tak jestem naharowana czy naharowany że już na nic nie mam siły i absolutnie żadnego stresu nie zniosę - typowa gadka ludzi których praca nie polega głównie na wysiłku fizycznym. Takie opowieści to mogą snuć ciężko fizycznie pracujący ludzie, ale o dziwo oni rzadko je snują. Jak człowiek nie jest chory i nie ma żadnych przeszkód żeby trochę na świeżym powietrzu popracował to dobrze żeby to zrobił. Dla niego dobrze. Jak nie ogród to cóś innego ale jednak nie zaleganie na kanapie bo to się źle kończy i to w miarę szybko. Wiadomo im większy ogród tym więcej czasu trzeba mu poświęcić, sama nie daję sobie rady z tym moim metrami ale wtedy należy się zastanowić w jaki sposób zaprojektować ogród tak żeby nie zmuszał do tyrania ale cieszył. Cieszył mnie na ten przykład w ten sposób że będę mogła w nim wykonywać ulubione przeze mnie prace ogrodowe ( mniej pielenia ale zero rezygnacji z ciekawych odmian irysów bródkowych, he,he ) ale nie będą mi spędzały snu z powiek te miejsca ogrodu których nie zdążę "obrobić". Tylko nie zaprojektować tak żeby ten zielony teren nie wymagał ode mnie kompletnie niczego. W okolicy obserwuję jednak że praca w ogrodzie wyraźnie ludzi nie cieszy, istny wysyp żwirków i iglaków bo doopska nie chce się ruszać żeby uwaga, uwaga - około 400 - 500 metrów kwadratowych ( tyle przeważnie na działkach w mojej okolicy zostaje miejsca pod zielone, jak odliczyć te place zabaw czyli miejsca pod grille i skakalnie dla latorośli to z 200 - 300 pod uprawę zostaje ) zagospodarować. Właściciele tego dobra to nie są górnicy przodkowi ani też nie harują po 16 godzin na dobę, wyglądają solidnie i zdrowo. Dlaczego nie chcą otoczyć się czymś co nie jest wiecznie zielone i nie posiada igieł. Bo nie lubią prac ogrodowych. Nie muszą, OK, ale nie powinni też snuć opowiastek o tym że mają ogródki przydomowe ( od pewnego czasu w ramach postępującego u mnie psucia się dobroci charakteru, he, he, brzydko gaszę te opowieści ). Mają po prostu zagospodarowane działki budowlane.
Tak to się będzie rozwijało dopóki ludziska głupie nie poczujo że posiadanie prawdziwego ogrodu nobilituje. Dlatego pracę u podstaw trzeba rozpocząć, paskudną i niewdzięczną - tekścik "Kochana na ogród to trzeba abo mieć czas albo duże pieniądze", tak ulubiony przez żwirko- iglakowców należy z odpowiednią intonacją powtarzać "No tak ja rozumiem, na ogród to trzeba mieć czas i pieniądze", odczekać i podkreślić "Zwłaszcza pieniądze, bo znów iglaki Państwu posadzą i żwirek wysypią". Można stosować też określenia "ogródek bieda - żwirek - tujak", "bieda - trawniczenie", "iglaki po taniości", "zero kasy to zero wyobraźni" ( gówno prawda ale kupa ludzi w to wierzy jak w Matkę Boską Naszybną ) , "Chałupa jak pałac tylko dlaczego taka zieleń miejska dookoła" ( dla bardziej kumatych ), "O znów iglaki i żwirek, to już chyba standard?". Ludzie nie cenią czegoś co nie podnosi im statusu, moim marzonkiem jest żeby ogród bezproblemowy przestał być fetyszem. Bezproblemowy to ma być taki nie najlepiej świadczący o nas. Chciałabym żeby do ludzi wreszcie dotarło że cztery iglaki na krzyż, żwirek po całości albo takiż trawniczek to nie jest ogród tylko ogarnięcie placu po budowie i do ogrodu to jeszcze daleka droga i w ogóle to aspirować trzeba. Niech sąsiedztwo wie że nas stać na byliny albo naprawdę pięknie zakomponowane iglaki ( bo lubimy )! Z najniższych pobudek ludziom niekiedy wychodzą fajne rzeczy a z tych dobrych to na ogół mnóstwo problemów, zastosujmy więc lekki trumpizm a może skończy się era "ogrodów bezproblemowych". No i znowu było złośliwie - mój charakter to klimakter, he, he. Ale ze mnie małpa.
Wpisy dzisiejszy ilustrują prace Cicely Mary Barker, autorki "jedynie słusznych elfów". W 1923 roku opublikowano zbiór rysunków pod tytułem "Flower Fairies of the Spring" no i się zaczęło. Cicely Mary stworzyła taki elfowy alfabeciko - zielniczek dla anglojęzycznych dzieci. Urocze.
Straszne to wieści Meg naniosła do mego salona ( naniosła bo one takie nieprzyjemne jak błotko lepiące się na parkiecie ) - ludziska zapadli na bezproblemowość. Rozmówki ogólnoludzkie w sąsiedztwie bliższym i dalszym przeprowadzone potwierdzają nadciągającą straszność - życie ma być bezproblemowe. Bo brak problemu równa się brak stresu. Na ogrody przekłada się to tak - stresu ma nie być po praca, bo życie, bo w ogóle, no to ogród to już mus oaza spokoju i bezstresowość zapewniona na piśmie. Ludziska są głupie ( Meg może to ode mnie przekazać komu uważa, uważając przy tym żeby nie stracić źródła finansowania ) żywe jest z natury stresogenne, martwe mniej bo mimo tego że samo się nie stresuje to żyjących potrafi zestresować. Codzienność składa się z mniejszych lub większych stresów, potem się umiera i to jest dopiero stres, a jeszcze później się nie żyje i wtedy stres mają inni bo trzeba posprzątać. Chowanie dzieci bez stresów powoduje tylko to że dorośli wyrastający z tak chowanych dzieci mają sraczkę i stresy nieustające i udzielające się innym. Czym skończą się uprawiane bezstresowo ogrody? Głupie ludziska kombinujo, rozważajo posiadanie fototapety z widoczkiem ogrodowym przyklejonej do pełnego ogrodzenia i trawniczków z plastiku ( ten wyrób zrobiłby furorę - nie trzeba kosić, wystarczy od czasu do czasu spłukać wodą dla odświeżenia i jeszcze można sztuczne stokrotki powtykać żeby naturalniej było - mam już nawet nazwy dla wyrobów: "Trawnik prawdziwie angielski" - dla tych co czują że się muszą dopieścić ogrodowo, "Wiejska murawa"- ten ze sztucznymi kwiatkami stokrotek i mleczy, "Trawnik prawdziwy" - wymagający podłączenia do rurek i wężyków w celu produkowania rosy, "Zielony jedwab" - plastkik miętki dla tych co lubiejo połazić boso po trawce ). Nature se ludziska pooglądajo na Animal Planet albo National Geographic i będo szczęśliwe że robaki im się po ogrodzie nie pałętajo. Jak zaczno zdychać na alergię na życie to się będo głupio pytały "Dlaczego?". A Wielki Ogrodowy odpowie im "Dlasrego!" i nawet nie wspomni o tej wolnej woli czy tak jakoś, bo co będzie z głupimi gadał.
Teraz będą ogólności, czyli takie tam rozważania o ludziach. Życie to jeden wielki stres! Zmniejszanie do zera ilości problemów żeby się nie stresować to przepis na położenie się do trumny. Stresu uniknąć się nie da, można tylko sprawić by był czymś motywującym i pobudzającym a nie obezwładniającym. To głównie praca nad sobą, czyli coś czego strasznie nie lubimy robić. Wysiłek, twórcze działanie choćby nim było pozornie nieatrakcyjne przygotowanie podłoża na rabatę ma swoją wartość, to zaniechanie wysiłku i gnuśność psychiczna i fizyczna nas rozwalają. Tak jestem naharowana czy naharowany że już na nic nie mam siły i absolutnie żadnego stresu nie zniosę - typowa gadka ludzi których praca nie polega głównie na wysiłku fizycznym. Takie opowieści to mogą snuć ciężko fizycznie pracujący ludzie, ale o dziwo oni rzadko je snują. Jak człowiek nie jest chory i nie ma żadnych przeszkód żeby trochę na świeżym powietrzu popracował to dobrze żeby to zrobił. Dla niego dobrze. Jak nie ogród to cóś innego ale jednak nie zaleganie na kanapie bo to się źle kończy i to w miarę szybko. Wiadomo im większy ogród tym więcej czasu trzeba mu poświęcić, sama nie daję sobie rady z tym moim metrami ale wtedy należy się zastanowić w jaki sposób zaprojektować ogród tak żeby nie zmuszał do tyrania ale cieszył. Cieszył mnie na ten przykład w ten sposób że będę mogła w nim wykonywać ulubione przeze mnie prace ogrodowe ( mniej pielenia ale zero rezygnacji z ciekawych odmian irysów bródkowych, he,he ) ale nie będą mi spędzały snu z powiek te miejsca ogrodu których nie zdążę "obrobić". Tylko nie zaprojektować tak żeby ten zielony teren nie wymagał ode mnie kompletnie niczego. W okolicy obserwuję jednak że praca w ogrodzie wyraźnie ludzi nie cieszy, istny wysyp żwirków i iglaków bo doopska nie chce się ruszać żeby uwaga, uwaga - około 400 - 500 metrów kwadratowych ( tyle przeważnie na działkach w mojej okolicy zostaje miejsca pod zielone, jak odliczyć te place zabaw czyli miejsca pod grille i skakalnie dla latorośli to z 200 - 300 pod uprawę zostaje ) zagospodarować. Właściciele tego dobra to nie są górnicy przodkowi ani też nie harują po 16 godzin na dobę, wyglądają solidnie i zdrowo. Dlaczego nie chcą otoczyć się czymś co nie jest wiecznie zielone i nie posiada igieł. Bo nie lubią prac ogrodowych. Nie muszą, OK, ale nie powinni też snuć opowiastek o tym że mają ogródki przydomowe ( od pewnego czasu w ramach postępującego u mnie psucia się dobroci charakteru, he, he, brzydko gaszę te opowieści ). Mają po prostu zagospodarowane działki budowlane.
Tak to się będzie rozwijało dopóki ludziska głupie nie poczujo że posiadanie prawdziwego ogrodu nobilituje. Dlatego pracę u podstaw trzeba rozpocząć, paskudną i niewdzięczną - tekścik "Kochana na ogród to trzeba abo mieć czas albo duże pieniądze", tak ulubiony przez żwirko- iglakowców należy z odpowiednią intonacją powtarzać "No tak ja rozumiem, na ogród to trzeba mieć czas i pieniądze", odczekać i podkreślić "Zwłaszcza pieniądze, bo znów iglaki Państwu posadzą i żwirek wysypią". Można stosować też określenia "ogródek bieda - żwirek - tujak", "bieda - trawniczenie", "iglaki po taniości", "zero kasy to zero wyobraźni" ( gówno prawda ale kupa ludzi w to wierzy jak w Matkę Boską Naszybną ) , "Chałupa jak pałac tylko dlaczego taka zieleń miejska dookoła" ( dla bardziej kumatych ), "O znów iglaki i żwirek, to już chyba standard?". Ludzie nie cenią czegoś co nie podnosi im statusu, moim marzonkiem jest żeby ogród bezproblemowy przestał być fetyszem. Bezproblemowy to ma być taki nie najlepiej świadczący o nas. Chciałabym żeby do ludzi wreszcie dotarło że cztery iglaki na krzyż, żwirek po całości albo takiż trawniczek to nie jest ogród tylko ogarnięcie placu po budowie i do ogrodu to jeszcze daleka droga i w ogóle to aspirować trzeba. Niech sąsiedztwo wie że nas stać na byliny albo naprawdę pięknie zakomponowane iglaki ( bo lubimy )! Z najniższych pobudek ludziom niekiedy wychodzą fajne rzeczy a z tych dobrych to na ogół mnóstwo problemów, zastosujmy więc lekki trumpizm a może skończy się era "ogrodów bezproblemowych". No i znowu było złośliwie - mój charakter to klimakter, he, he. Ale ze mnie małpa.
Wpisy dzisiejszy ilustrują prace Cicely Mary Barker, autorki "jedynie słusznych elfów". W 1923 roku opublikowano zbiór rysunków pod tytułem "Flower Fairies of the Spring" no i się zaczęło. Cicely Mary stworzyła taki elfowy alfabeciko - zielniczek dla anglojęzycznych dzieci. Urocze.