Dama w różu. Szpagetka cinżko obrażona na zmoczenie futerka pakuje się na bezczela do wyrka i to pod kordłę. Mła ma robić za okrywaczkę, suszarkę i bawicielkę, wymagania są wobec mła stawiane. Oczywiście wszystko wyśrubowane, zwykle drapanie pod bródką nie wystarczy, trzeba w tym samym momencie drapać po nadogoniu. Jak mła się dobrze sprawi to może zrobić damie zdjęcia w różowym, ona wdzięcznie pozuje, nawet jęzorek z lekka wysuwając żeby coolorystycznie się wpasować. Oczywiście wystarczy tylko chwilka żeby te rozkosze przerwać - a to mła się guzdrze i cóś zbyt wolno grzbiecik ręcznikiem wyciera, albo w karczek nie pucha w tym miejscu w którym trzeba albo co gorsze przychodzi Mrutek czy Sztaflik i usiłują absorbować w sposób niewybaczalny uwagę mła, co oczywiście Szpagtekę wścieka i zamiast słodkich gruchań mła wysłuchuje wojowniczych skrzeków w wykonie gwiazdy.
Mła usiłowała lać oliwę pokoju na wzburzone wody humorów Najkapryśniejszej ale gdzie tam z tym tłuszczem w płynie do tego gniewnego Oceanu, wysiłki mła zostały zignorowane a Sztaflik i Mrutek pogonieni. Szpagetka zawładnęła całością wyrka, cud że mła wydzieliła jakieś miejsce do wypoczynku. Stado porozkładało się po koszyczkach i krzesłach, Pasiak rezyduje w nocy na stole a Okularia na parapecie kuchennym nasłuchuje czy aby Ocelot 2 gdzieś nie krąży. Szpagetka w nocy śpi z mła, rozwalona na poduszkach. Od czasu do czasu szybki wypad na dwór wykonuje a za kwadransik wraca i budzi mła bo mła ma przeca łobowiązek - trzeba wygłaskiwać grzbiecik, podrapywać uszko bo przeca się należy przed zaśnięciem. Mła to robi już z automatu, na wpół śpiąco. Inaczej nie dałaby rady bo Szpagetka z kolei uważa za swój łobowiązek przynajmniej raz na dwie godzinki zrobić obchód ogrodu. Hym... mła w tym przerywanym śnie nocy letniej upatruje przyczynę swojego chodzenia na rzęsach za dnia. Oczywiście w ciągu dnia Szpagetka twardo chrapie i żadnych łobowiązków poza chrapaniem nie ma. Taa...
A co tak poza tymi rozkoszami "kocich łobowiązków"? Mła nie miała najłatwiejszego tygodnia, choć przeca nic takiego się niby nie działo. Może ta droga do miasta, którą mła musiała pokonywać, była z tych dłużąco - wkurzających, może niepewność tego co przyniesie następny dzień tak mła męczyła. Wspominki po półpaścu tyż nie pomagają, mła pobolewa a to nie wpływa dobrze na słodycz jej charakteru i to tak że nawet bliscy mła ten ubytek słodyczy zauważyli. Hym... mła robi się cóś jeszcze bardziej wredna niż była. Co do gryplanów ogrodowych to dżdży i duchoci na przemian co mła do robót ogrodowych wcale nie nastraja. Co do wpisów to mła ma ich aż kilka na warsztacie, w związku z czym ich pisanie cóś mało się posuwa. Poza tym mła wykonywa w domu dżemy i insze przetwórstwo co jej czas zajmuje i tak się porobiło że mła wpis codziennikowy daje, zamiast rozwinąć się na tematy ogrodowe albo krajoznawcze.
Co do wpisów krajoznawczych to mła się robi cóś z lekka zdenerwowana kiedy do nich zasiada. Wszystko przez to że niepokojąco rośnie koszt naszych wakacji wraz z przelotem do Splitu, złoty siada, benzyna lotnicza drożeje i za wesoło nie jest. Mła spotkała się z Mamelonem w piątek, zobaczyłyśmy o ile podrożały nasze planowane wakacje i dałyśmy sobie czas do końca przyszłego tygodnia na decyzję w sprawie my w pareo nad Adriatykiem albo klub oszczędnych gospodyń. Jak się domyślacie temat być może byłych niedoszłych wakacji też nie wpływa osładzająco na jestestwo mła. Dobrze że mła dostała paczuszkę pocieszkową, przynajmniej sobie bardzo konkretnie osłodziła tę niemiłą perspektywę wakacyjną i kocią lekturą się oderwała od coraz bardziej ponurych rozmyślań na tematy ekonomiczne. Dobra - tyle na dziś, na fotkach Gwiazda i Pasiak, podstępnie korzystający z jej nieobecności na wyrku oraz różyczki z ogrodu na wysortowym stoliku. W muzyczniku odstresowująco "Corcovado" w wykonie Astrud i "Beijo Partido" w wykonie Flory i "Águas de Março" w wykonie Elis. Trzy wielkie damy brazylijskiego śpiewania dla Was na nierdzielne popołudnie i wieczór.