Mamelonowi i mła udało się wreszcie wczoraj wysłać paczkę, oczywiście kod trza było wstukać ręcznie bo złośliwy paczkomat nie widział. Nie widział bo nie chciał, obrzydła maszyna! Ustąpiłyśmy w kolejce jakiemuś młodemu chłopaczkowi żeby nikt nie widział naszych występów i uff... udało się. Mła jak i Mamelon obsługuje paczkomat bezproblemowo kiedy paczkę dostaje, natomiast wysłanie paczki która nie jest zwrotem... ekhem, ekhem... no niby robimy postępy. Tylko jakie straszności się przy tym dzieją, zapominanie haseł, wstukiwanie gdzie nie cza i szukanie po całym telefoonie danych. Technika nas cóś przerasta, doszłyśmy do wniosku że jesteśmy z pokolenia kobit w którym znaczna część babskiego stada jest w stanie bezproblemowo odwalić przyjęcie na parędziesiąt osób, z całym żarełkiem, cygańską kapelą oraz leczeniem kaca nazajutrz, natomiast wysłanie paczki z pomocą automatu to już jakby zbyt skomplikowane czy cóś. W każdym razie paczka poszła a my odetchnęłyśmy z ulgą, mła nawet sobie pomyślała "Da Bozia to nie wróci". Po załadowaniu dobra do automatu udałyśmy się do łobowiązków a po łobowiązkach do ogrodu. Dzień był tak piękny że wręcz wymarzony na sekatorowanie, odgarnianie liści i tym podobne radości. Oczywiście wyleźli wszyscy w domu obecni, jak tylko mła się pojawiła z worem i sekatorem to panie starsze poczuły że muszą krzesełkować, została wywieziona Pyza na słoneczko, psy i koty ganiały się po ogrodzie i uwalały w te kupy obciętych suchniołków bylinowych i traw. Pandemonium na Podwórku wiosenne!
Oczywiście panie starsze natentychmiast robiły za zbiorowego ekonoma pouczając mła jak powinna ciąć róże ( hym... nie ma mowy, chcę mieć kwitnące krzewy ), Pyza gaworzyła i domagała się uwagi wszystkich obecnych bo jest kontaktowa a zwierzyniec rozpirzał moje zgrabione kupy suchniołków. Jakby było mało przyszedł był Rachunkowy ( co jest stresujące samo w sobie ) i obszczekiwała go Mercia ale napadał i gryzł Mrutek. Mła zareagowała i przepraszała ale Mrutek nie jest głupi, wie że Rachunkowy samo zło więc kombinował dalej. Mła musiała Mrutka zamknąć i Mrutek się obraził. Ciężko się obraził. No tak Rachunkowi i Instalatorzy są u kotów na indeksie profesji zakazanych, porządny kot albo unika albo usiłuje ubić. Kiedy mła zobaczyła że Rachunkowy znika za furtką wypuściła Mrutka i wróchła na Podwórko akurat w chwili zapoznawania się pań starszych z sumami rachunków. Płacz i zgrzytanie zębów a zaraz potem wkarw. Na szczęście nie na Ukraińców, ofiary zasrandemienia covidem, pińcetplusy czy kogoś w tym guście, zdrowy wkarw na zarzund czyli właściwego jak najbardziej adresata pretensji. Małgoś z tego wszystkiego stwierdziła że ma kręcenia w głowie i nie będzie się poruszać o laseczce tylko wróciła do domu i wyciągnęła chodzik, po czym wylazła z nim na podwórko coby luft ją owiał i do przytomności po tych przeżyciach rachunkowych doprowadził. Mła zatkało bo stal chodzika błyszczała jak... hym... sami wiecie co. Małgoś w tym chodziku przypominała mła wyobrażenia mła o kuzynie Romi, Bobusiu na Harleyu. Mła tknęło i słusznie - połowa mleczka do stalowych garów i płyt kuchennych została zużyta.
Jeśli chodzi o pomysły Mrutka i Małgoś - Sąsiadki to mła po prostu odpada, jedno gryzie ludzi na terenie posesji, drugie błyszczy z daleka tak że mła przez moment miała głupi pomysł coby chodzik w lampki ledowe ustroić żeby jeszcze bardziej odjazdowo było. Mleczko zakupione w poniedziałek w połowie wypaprane a w związku z rachunkami szybko w planie zakupowym się nie pojawi. Za to Małgoś szyku zada na Podwórku, normalnie gołąbki pasione padną z wrażenia a nie z powodu otyłości. Małgoś już nie do wychowania i szczerze pisząc nie bardzo widzę szansę na wychowanie Mrutka. Chyba kaganiec mu uszyję jak się nie poprawi. No bo wicie rozumicie to nie jest pierwszy raz kiedy Mrutek atakuje. To się dzieje wówczas kiedy jest na podwórku z Mercią, ona szczeka czyli jazgocze i dopada z tym jazgotem do ofiary a on się wtedy uaktywnia i podgryza. Tak było w przypadku Remontowego od Gieni i mojego władnego kuzyna, najsampierw starannie objazgotanego a następnie mało dyskretnie użartego w łydkę ( wcale nie po psiemu tylko po kociemu, znaczy z rzutem ciałka i pracą tylnych łapek i młą słodko ćwierkała "On cię zaczepia bo się chce z tobą bawić", mimo tego że Mrutek walił ogonem jak panter ). Mrutek bez jazgotu Merci jest najsłodszym pluszaczkiem i wogle, natomiast pod wpływem psiej cooleżanki diabeł w niego wstępuje. Zamknięty w chałupie żałośnie pikuli a później jest taka obraza że mła musi do sznupy ładować żarciuszko i ciamkać prosząco, bo we Mrutku jest silne postanowienie że bo on jeść nie będzie niczego i że mła ma się martwić. Ech... mła dobrze pamięta jak Wiktorek najsłodszy rzucał się na bramę coby razem z Azalską odstraszyć insze psy ale Wiktorek przeca na suczym mleku kot karmiony. Skąd to psie podejście do łydek u Mrutka?
Mła usiłowała wrócić do przycinania róż ale panie starsze się porozłaziły do domów, Pyzę zabrali razem z wózkiem, za to Małgoś postanowiła udać się na dłuższy spacer z chodzikiem w stylu glamour. Mła ćwierkała coby obciążeniami nadmiernymi Małgosinego organizma nie tresować przy wysokim ciśnieniu ale mła sobie mogłaby gardło zedrzeć bo Małgoś weszła w tryb "Poczymaj mnie piwo". Dolazła na tym Harleyu do bramy, wyprzedzona przez Szpagetkę, która liczyła na przywoływanie gołąbków, po czym zawróciła i cóś cinżko zaczęła się na tym chodziku wspierać. Mła polazła coby przyprowadzić krnąbrną i tak z kwadrans wracałyśmy do domu, uważając coby nie podeptać kręcącej się pod nogami Szpagetki ( insze koty poszły oglądać do Alcatrazu występy Kituchny zwycięskiego, do nas za to przyłączył się Pusiu, który Kituchny z powodu braku wychowania tego ostatniego ). Doprowadzenia Małgoś w domu do stanu używalności zajęło mła troszki czasu więc kiedy wylazła z powrotem na Podwórko z sekatorem w łapie cóś jakby chłodek poczuła. Nic to, mła jeszcze udało się róże w Różance Podokiennej przyciąć. Na dziś mła ma plany oczyszczania Suchej - Żwirowej ale wie już jedno - krzesełka pań starszych ustawi jak najdalej od rabaty, chyba nawet Pana Krzysia poprosi o zaparkowanie na miejscu zakazanym. Furtkę zamknie na klucz, bramę na kłódkę a później przemówi do źwierząt. Do Pyzy przemawiać nie będzie, dziecko jak się okazuje jest najłatwiejszą do opanowania częścią domowników - siedzi w wózku i zaczepia panie starsze, co daje mła wolna rękę czyli możliwość pracy bez nadzoru, he, he, he. Mła wie że jej stado dziś znów wypełznie grzać się w słoneczku więc musi mieć sprytny gryplan.
Dziś w muzyczniku taki lepszy pop, znaczy Georg Michael i "Freedom" i "Kissing a Fool". Mła lubi te dwa kawałki, pewnie jest stara jak Matuzalem bo uważa że drzewiej w tzw. głównym nurcie czyli radiowych szlagierów jakby cóś jakby ciekawiej było. A może po prostu mła słuchała wówczas lepszych radyj?