Pogoda fujowa, przez większość tygodnia szara zawiesina była w powietrzu, wszechogarniająca wilgoć ( dopiero wczoraj u mła na krótko, paręnaście minut ledwie, niebo nabrało coolorów zdechłego żółtawego różu i ostrej ultramaryny ). Cóś mało nastrojowo, no chyba że takie smętarne klimaty. Mła się nie podobie ale co zrobić, przeca zawiesiny osobiście nie rozdmucha. Szczerze pisząc to mła zdecydowanie wolała ten lekki mrozik i śnieżek niż tę snującą się jesienność w grudniu. Mła obejrzała prognozę na święta i zdawa się mła że pogodowo to będą śnięta, biało i rześko już było. Nie jest ta pogoda sprzyjająca świątecznieniu ( świątecznienie to te wszystkie sprawy które człowiek musi załatwić zanim zacznie świętować ), znaczy mła się nie chce sprzątać, piec a nawet ubierać chujinki. Mła zamyśla sobie w tym roku jeno stroiki zrobić a może nawet tylko jeden stroik, bo po prostu mła jakoś nie ma melodii na ustrajanie całej chałupy. W tym roku za świąteczność robi cóś zupełnie inszego - mikołajizm. Mła uważa że tak naprawdę święta to nie zakupy szalone po marketach, bombki wypaśne, chujinki ustrojone, makowce pieczone czy nawet pasterka, święta to ludzie ( zaraz po źwierzętach ). Rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, znajomi a nawet ci których nie znamy. Święta to schroniskowe skarbonki, zbiórkowe kartony, dopytanie się kto i jak je spędza bo to bardzo różnie jest, wielu ludzi jest zbyt dumnych ( nie pysznych, tylko pełnych godności ) żeby przyznać że nie zawsze tak jakby chcieli. To nawet nie o kasę na wyprawianie imprez świątecznych chodzi, czasem tylko o pogadanie z drugim człowiekiem który może nie mieć do kogo gęby w święta otworzyć. Takie czasy nam nastały że rozmowy z drugim człowiekiem są na wagę złota. Wiem że się czasem nie chce, że człowiek by się zaszył w wyrze i pierdoły świąteczne oglądał w tevałce albo kompie, wicie rozumicie opowiastki jak to wszyscy dla się są mili a renifery nie brudzo ulic sami wiecie czym. No ale trza się zebrać w sobie, zrobić sobie samej czy samemu opowiastkę na żywo, nawet jak kłopot z załatwieniem reniferów. Cinżko jest więc ho, ho, ho się przyda nam wszystkim. Koniec z dupandą, czas na święta!
Mła od dawna ma wylane na tradycyjne obchody wszelkich świąt, obserwacje etnograficzne świąt po polsku jej nie kręcą bo temat zna od podszewki. Mła ma nadzieję że w tym roku jej rodacy się nie pozabijają przy świątecznych stołach z okazji polityki czy czepionek. Mła by bardzo chciała żeby do ludziów jedno dotarło - że jadą na tym samym wózku. Polityczni dają wszystkim do wiwatu niezależnie od tego jako opcje reprezentujo a czepieni za jakiś czas ( pół roku albo i trzy miesiące wg. projektów pfizerowych ) zostaną nieczepionymi więc o co kaman? Nie dość że karp, nie dość że kapucha to jeszcze trza się dobijać przy stole tematami które źle wpływajo na trawienie? Tak nam wszystkim dodpunie, mrą zaczepieni i niezaczepieni, ci co powinni nas leczyć leczyć nas nie chcą, czy jeszcze musimy sobie skakać do oczu bo problemów mało? Oby sobie ludziska odpuścili takie tematy bo nasza ochrona zdrowia to i tak ledwie dyszy a jak jeszcze trza będzie rannych zszywać to kipnie na amen i nie będzie komu w sylwestra ratować kretynów od petard. Przeca jest tyle ciekawszych spraw o których można pogadać. No, chyba jest? Bo jak nie ma to cóś dziwnego, niespecjalnie mła radującego się z nami dzieje. Jak się mamy żreć albo męczyć bo tematów wspólnych brak to może by tak przestać udawać i odpuścić sobie świętowanie jak z reklamy telewizyjnej. Bo to żadne świętowanie tylko skorupka składająca się z pustych obrzędów. Nie lepiej poszukać w sobie magii ciepła, uczuć prostych a dobrych, nawet naiwności pełnej optymizmu wiary że będzie dobrze? To są przeca święta najprawdziwsze, ich istota, a nie te wszystkie komerchy czy obowiązkowe opłatki, karpie i reszta. Dzisiejszy wpis ozdabiajo fotki Kocurrka z cyklu "Koty dostali chujinkę", jak widzicie zainteresowanie świętowaniem bardzo duże, mła nawet podejrzewa że kolędy byli śpiewane. W muzyczniku tyż w tym klimacie.