Oj, dzieje się dzieje! U Mamelona nowe cisy i "gallizacja" ogrodu ( zrobi się z tego prawdziwe Mamelonoison - przedogródek nawiąże do części "wewnętrznej" ogrodu ) u mnie akcje z przesadzaniem lilaków ( wczoraj myślałam że będę "zbierać macicę" z gleby, korzenie sięgające na półtora metra w glebie dały mi nieźle popalić ). Generalnie wysadzania, przesadzania i ostre cebulowanie. Już niemal skończyłam z irysami ( przy okazji, szczęśliwie Robert w porę mi przypomniał o składce na MEIS - moja skleroza ostatnio mocno postępuje ), czas się wziąć za sadzenie paproci. We wrześniu przybyły trzy - wymarzona Dryopteris erythrosora'Brilliance', kolejne Adiantum pedatum'Miss Sharples' i Athyrium 'Ocean's Fury'. Nerecznica 'Brilliance', wyląduje przy podciętej kosodrzewinie, wraz z okanumką czyli Athyrium otophorum 'Okanum'. No i przy tych napominkach paprotowych doszłam do sprawy kosówki. Dawno, dawno temu kupiłam kosodrzewinę, która miała być tą niższą wersją. Mimo uszczykiwania pędów krzaczysko wyrosło prawie na 3 metry, co bym zniosła jeszcze z godnością, ale zaczęło straszliwie łysieć "od spodu". Nie wyglądała kosóweczka z tym łysieniem seksownie - żaden Yul Brynner, Kojak czy nawet nasz Sławeczek. Chynszor paskudny po prostu i to bez nadziei na pozarastanie tej łysiny.
Doszłam do tzw. ściany - możliwości dwie: wywalić gadzinę kompletnie lub spróbować formowania. Na formowaniu w stylu japońskim nie znam się w ogóle, na formowaniu europejskim też nie - moje jedyne osiągnięcie w dziedzinie formowania to wyprowadzenie sosny na pniu. Nie ma się zatem co dziwić że kosodrzewinka nie wygląda za bardzo przekonująco. Trudno, albo się do niej przyzwyczaję albo ona w cudowny sposób wypięknieje. Jak żadna z tych ewntualności nie będzie miała miejsca to Pan Andrzejek wykopie niewdzięczną. Na razie Podskubana robi za cieniek dla paprociumów i funkii. Na tle jesiennego ogrodu jest nawet znośna bo: po pierwsze primo - mam tyle roboty ogrodowej że nie mam czasu specjalnie się przyglądać Podskubanej, po drugie drugo - we wrześniowym Alcatrazie jest tyle atrakcji że Podskubana ginie przy owocujących szaleńczo berberysach czy zaczynających się przebarwiać liściach klonów i azalek. Kto by tam sobie głowę Podskubaną zaprzątał jak tu miskanty i rozplenice się wykłosiły, proso się wreszcie porządnie niebieszy, zimowity pierwszy raz naprawdę solidnie kwitną od czasu pamiętnego wymrożenia cebul w 2012.W dodatku zakwitły w końcu zadowalająco ( znaczy nie trzema kwiatkami i szlus ) odmiany Geranium wallichianum. Jesień już "za rogiem", Alcatraz to czuje.